Księżniczka, Czarodziejka i Rycerz

15 1 0
                                    

-Znowu się gdzieś szlajasz!- Krzyknął Fenfir widząc swoją uczennice. Czarodziej niejednokrotnie jej powtarzał, że nadszedł czas by wreszcie skupiła się na swoich obowiązkach i przygotowała na to co ma nadejść, lecz dziewczyna zdawała się mieć to w nosie, co bardzo go irytowało.- Dziewucho powinnaś być ciągle czujna, a nie wałęsać się po mieście.
-Nie wałęsam się- odpowiedziała dziewczyna przyglądając się badawczo miksturze przyrządzanej właśnie przez czarodzieja.- tylko zbieram informacje. Co to za świństwo gotujesz?
-Powinnaś wiedzieć skoro jesteś moją uczennicą- odpowiedział Fenfir dodając kolejny składnik.

-Ech... Śmierdzi to jak maść na korzonki..- Powiedziała otwierając okno pracowni.- Za to wygląda jak moje smarki.
-Dziewucha wychowana na dworze, a takich słów używa.- Czarodziej zamieszał parę razy mazią, po czym dodał do niej ostatni składnik.- Ale masz racje, chociaż tyle zapamiętałaś z moich nauk.
-Nauk które prawie w ogóle nie polegały na używaniu magii, tylko głupie mikstury i leki...- pomyślała dziewczyna wychylając się za okno.
- A co to za zamieszanie pod bramą? Czyżbyś znowu zaprosił paru szemranych magów staruchu?
-Trójca orła nie jest szemrana. Po prostu pracują inaczej niż typowi magowie.- Odpowiedział Fefir wzburzony.- A ty naucz się w końcu, żeby mówić mi mistrzu.
-Tak tak tak... Idę zobaczyć o co tyle zamieszania.- Powiedziała Feba wybiegając z komnaty.
-Gdzie znowu... Ech..- westchnął czarodziej- a żebyś tak spadła ze schodów mała jędzo.

-Feba tu się plątasz!- Usłyszała znajomy głos.- Księżniczka chce się z tobą widzieć.
-Myślałam, że już o mnie zapomniała, jak o starej zabawce.
-Strasznie się zrobiłaś o nią zazdrosna.- odpowiedział jej rycerz.- Ja wiem... Kiedyś byliśmy nierozłączni, ale nawet ty musisz w końcu dorosnąć i chodzi mi o coś więcej niż picie alkoholu. Bianka wychodzi za mąż, powinnaś się cieszyć.
-Niby czemu?- zapytała dziewczyna, której nie było do śmiechu.
-Jeśli przeniesie się na tamten zamek weźmie Cię ze sobą.
Usta dziewczyny wygięły się w cwanym uśmiechu.
-W końcu uwolnię się od tego zgreda bez talentu!
-Zbyt surowo go oceniasz- Powiedział młodzieniec śmiejąc się z reakcji dziewczyny.- W końcu to on stworzył twoją bransoletkę.
-Raz mu się udało i wszyscy jakby oszaleli.- Powiedziała dziewczyna gestykulując wymownie.- Nasz wielki mag, nie uczy mnie niczego o magii. Wciąż tylko mikstury i jego głupie przepowiednie na haju..
-Nie narzekaj, mogłaś trafić gorzej.
-Masz rację, mogłam dalej żyć na ulicy- odpowiedziała wchodząc do komnaty księżniczki.

-Feba, jesteś w końcu!- Powiedziała długowłosa dziewczyna poprawiając spinkę utrzymującą jej włosy.- Szukam Cię cały dzień.
-Wystarczyło sprawdzić w karczmie.- Odpowiedziała dziewczyna kładąc się na łóżku księżniczki.- Cóż to się dzieje, że cały dwór biega jak mrówki?
-Gdybyś tu była, to byś wiedziała.- odpowiedziała księżniczka stając nad dziewczyną. Jej mina nie wyrażała złości, ale nie była też nad wyraz wesoła.- Ech co ja z tobą mam...
-Kiedyś miałaś ubaw...- Odpowiedziała bez zastanowienia Feba.
-Teraz wychodzę za mąż, a ty moja droga jedziesz ze mną spotkać mojego przyszłego męża.
-Czekaj co?- Feba nie zdążył powiedzieć nic więcej. Wylądowała z hukiem na podłodze po tym jak księżniczka jednym sprawnym ruchem pociągnęła ją w stronę krawędzi łóżka.
-Już postanowione. Dziś przybywa po mnie grupa rycerzy księcia. Ty udasz się z nami, jako mój zaufany mag.
-Bianka, tobie już od tego ślubu rozum odebrało.

Feba nigdy w życiu nie pakowała się w takim pośpiechu. Bianka oczywiście specjalnie powiedziała jej o wyjeździe najpóźniej jak się dało, tylko po to by nie mogła wymyślić dobrej wymówki. Teraz została skazana na parę dni w siodle, obolały tyłek i wory pod oczami. Przynajmniej będzie daleko od tego starego pryka i maści na korzonki. Oczywiście będzie musiała użerać się z rycerzami księcia. Większość rycerzy znacznie różniła się od tych opisywanych w książkach. Ich uroda często była dyskusyjna a maniery fatalne. Feba sama nie należała do osób pełnych ogłady, ale potrafiła się zachować. Co prawda znała paru młodych rycerzy, którzy wciąż starali się być jak ich legendarni idole, ale prędzej czy później z tego wyrosną. Dlatego Feba była zła gdy jej przyjaciel Chan ogłosił, że został giermkiem. Już wtedy miała złe przeczucia, tak jak teraz gdy zapinała swoją torbę. Całe to wesele napawało ją niepokojem, a to nigdy nie był dobry znak.

-Feba chodź że tu.- Syknęła Bianka na swoją przyjaciółkę.- Cały czas gdzieś biegasz a jak przychodzi co do czego to się ociągasz.
- Powiedziała krucha księżniczka, która wygrała niemałe pieniądze siłując się na ręce. Odpowiedziała dziewczyna wyrównując krok z księżniczką.
-Eskorta już tu jest. Feba zachowuj się proszę.- Powiedziała Bianka zatrzymując się przed ogromnymi drzwiami prowadzącymi do sali tronowej.- Wiem, że potrafisz.
Feba przewróciła oczami, czego zaraz pożałowała, gdy oślepiło ją światło wydobywające się zza drzwi.
Gdy ich wejście zostało oficjalnie ogłoszone dziewczęta weszły do komnaty. Wszystkie oczy zwrócone były w ich stronę, czego Feba nie lubiła bardziej niż nudnych lekcji w wieży maga. Bianka za to zdawała się promienieć w towarzystwie. Każdy krok wykonywała z gracją, a jej uśmiech onieśmielał każdego mężczyznę. Feba idąca za nią wyglądała jak pokraka, ale w końcu takie było też jej zadanie. Dziewczyna stanęła u boku księżniczki, starając się nie uciec z krzykiem. Gdy król zaczął przemawiać obie dziewczyny rozluźniły się delikatnie. Feba w końcu znalazła odwagę by rozglądnąć się po sali. Większość ludzi zgromadzonych w sali należała do tutejszego dworu. Żadnych niespodzianek.
Po przemowie króla nastąpiło przedstawienie delegacji, z którą miała podróżować do obcego jej królestwa. Wszyscy byli bardzo poważni,a przede wszystkim młodzi, co trochę ją zdziwiło. Nie wyglądali na starszych od niej, część z nich zdawała się dopiero co zakończyć okres bycia giermkiem, ale nie to najbardziej ją zaniepokoiło. Osobą, która wystąpiła przed króla w imieniu księcia był nie kto inny, a rudowłosy chłopak, którego znokautowała w karczmie.

-Potasujesz?- zapytał mężczyzna podając młodemu chłopakowi karty.
-Nie będziesz tym razem oszukiwał?- Zapytał chłopak śmiejąc się pod nosem
-To ja mam do Ciebie sprawę, więc to sprawiedliwe, żebyś to ty tasował czyż nie?-Odpowiedział mężczyzna zachrypniętym głosem.- Co słychać u twojego brata?
Chłopak zręcznie potasował karty, po czym szybko rozdał je pomiędzy siebie, a mężczyznę.
- Radzi sobie, wykonuje wszystko z planem- Odpowiedział sprawdzając swoje karty i wyciągając pary.
-To dobrze, bałem się, że będzie miał trudności w dopasowaniu się.- Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.- Ciągniesz.
Chłopak badawczo spojrzał na twarz mężczyzny, po czym chwycił jedną z kart i sprawdził ze swoją talią. Para.
-Taka gwiazda jak on? Nie mógł lepiej trafić.
Teraz to mężczyzna pociągnął z talii chłopaka. Para.

-W takim razie cieszę się, że wszystko idzie po naszej myśli. Chociaż doszły mnie słuchy, że pewna osoba może zagrażać naszej inicjatywie.
-A więc po to chciałeś się spotkać.- Powiedział chłopak a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który obnażył jego kły. - Skoro tak się sprawy mają... To czas na negocjacje.
W ręku mężczyzny zostały już tylko dwie karty. Teraz to z jego twarzy nie znikał uśmiech. Jeden niewłaściwy ruch chłopaka, a ten będzie musiał wykonać jego polecenie, bez marudzenia, dokładnie według planu.
-Zobaczymy co los nam przyniesie.- powiedział chłopak sięgając po kartę. Nie spuszczał wzroku z mężczyzny, dokładnie badając jego twarz. W końcu pewnie, jednym ruchem chwycił kartę. Odwrócił ją, i zaśmiał się głośno.-W takim razie- odpowiedział mężczyzna przez zęby. Robimy po twojemu.  

Ai ajuns la finalul capitolelor publicate.

⏰ Ultima actualizare: Mar 25, 2019 ⏰

Adaugă această povestire la Biblioteca ta pentru a primi notificări despre capitolele noi!

Kataklizm ŚwiataUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum