Komentarze prosimy i coś się znajdzie jeszcze na dziś 😈😈
Louis sprawdził, czy jest pod odpowiednim budynkiem, był tam pierwszy raz i klinika wyglądała imponująco. Wszystko wyglądało tak jak Harry opowiadał, a nazwa zgadzała się. To był ten budynek. Na sto procent. Wszedł do środka i rozejrzał się po białym pomieszczeniu. Było tam już kilka osób ze swoimi pupilami, a przy biurku siedziała recepcjonistka. Spojrzał na zegarek i postanowił spokojnie poczekać na swojego chłopaka, mieli dziś pojechać do Liama.
Mama bruneta praktycznie zgodziła się na przeprowadzkę, tylko chciała mieć pewność do warunków mieszkania. Louis rozsiadł się w jednym z foteli i sprawdził telefon. Czas mu prędko minął i po chwili usłyszał znajomy stukot butów na małym podwyższeniu. Harry wyszedł z gabinetu kompletnie blady, ale z drobnym uśmiechem.
- Harreh. - szatyn się podniósł i uniósł brew patrząc na chłopaka.
- Hej kochanie. - mruknął cicho i przytulił się w odrobinkę większe ciało.
- Jak minął dzień? - spytał i zaciągnął się znajomym zapachem.
- Chodźmy, opowiem ci po drodze. - złapał jego dłoń i przed wyjściem pożegnał się z właścicielami zwierzaków.
Louis bez słowa szedł tuż koło bruneta i czekał, aż ten będzie gotowy żeby my powiedzieć o co chodzi. Za każdym razem stresował się przy takich sytuacjach, bo naprawdę bał się o młodszego.
- Jeden z właścicieli był blisko mnie i po prostu podniósł rękę, tak się przestraszyłem... Podskoczyłem i wszystkie złe wspomnienia do mnie wróciły. - wyjaśnił, kiedy stali przy samochodzie.
- Oj Harreh, mój biedny. - przytulił go do siebie mocno - Chcesz przełożyć sprawę z mieszkaniem?
- Nie kochanie. - zgrabił się i mocniej przyległ do jego ciała.
- Dobrze, powiedz jakbyś chciał wrócić. - wplątał palce w jego włosy.
- Po prostu mnie pocałuj. - poprosił cicho, unosząc na niego wzrok.
Szatyn od razu połączył ich usta i przeniósł dłonie na biodra młodszego. Harry mruknął cichutko i zaczął oddawać pieszczotę, która jak zwykle była delikatna i czuła.
- Jedziemy? - spytał szatyn, odrywając się od Stylesa.
- Tak. - oblizał dolną wargę, która zrobiła się bardziej czerwona. Otworzył drzwi po właściwej stornie i usiadł na swoim miejscu.
Louis zajął swój fotel i odpalił samochód. Ruszył w dobrze znane sobie miejsce, włączając wcześniej radio. Harry zagadywał go z delikatnym uśmiechem. Nie lubił ciszy, wolał rozmawiać ludźmi. Tomlinson zaparkował pod blokiem swojego przyjaciela i obaj wyszli z samochodu. Starszy, kiedy tylko mógł złapał Harry'ego za rękę i podeszli do odpowiedniej klatki.
- Które piętro? - młodszy czuł delikatnie, ale miłe podenerwowanie. Wszystko powoli się układało.
- Drugie. - uśmiechnął się - Nieduże mieszkanie, Liam mieszkał tutaj zupełnie sam, więc nie potrzebował nic większego.
- Na pewno wystarczy mamie. - był pewny swoich słów, kiedy weszli do windy, gdzie Harry nacisnął odpowiedni guzik.
Chwilę później podeszli do drzwi, a Louis zapukał w ciemną powłokę. Otworzył im szatyn z ciemnymi oczami, który jak Harry się domyślał, musiał być przyjacielem jego chłopaka. Louis dumnie przedstawił swojemu znajomemu swojego partnera, który z delikatnie czerwonymi policzkami przyjął dłoń na przywitanie. Weszli do mieszkania. Zaczynało się ono małym przedpokojem z szafką na buty i lustrzaną szafą na kurtki.
YOU ARE READING
French || Larry
FanfictionChłopak Harry'ego jest zazdrosny, ale to normalne w związku, przynajmniej tak postrzega to Harry. A przecież miłość jest ślepa...