22 grudzień 1939
Hugo Heinrich Krause
Zmierzałem właśnie w stronę mieszkania mojego przyjaciela. Chciałem zaproponować mu, aby przyszedł do mnie w tę wigilię. Wiem, że ją obchodził. Tak jak ja kiedyś, dopóki praca nie stała się przeszkodą dla wiary.
Idąc tak myślałem o wczorajszej sytuacji. Nie powinienem być dla niej, aż tak dobry, ale nie mogłem nie zareagować, kiedy siedziała tam taka przerażona. Tak jak już mówiłem jestem za nią odpowiedzialny, ona... Ona jest jak takie duże dziecko...Udałem się na górę po schodach, zapukałem do odpowiednich drzwi i czekałem, aż ktoś mi odpowie.
- O witam Pana Huga. Wchodź! - jak zawsze wyluzowany otworzył szeroko drzwi.
Przekroczyłem próg i zacząłem zdejmować swój płaszcz.
- Chcesz się czegoś napić? - posłał mi swój szyderczy uśmieszek.
- Nie, nie dzięki. - odmowiłem.
- Zapraszam sztywniaka do salonu - udaliśmy się do ładnie wystrojonego pomieszczenia i zasiedliśmy na sofach.
- Coś sprowadza, czy po prostu stęskniłeś się za ukochanym Kurtem? - zaśmiał się.
- Jak wigilia w tym roku? Tutaj czy jedziesz do Berlina? - spytałem przechylając lekko głowę.
- Ta... Pierwszy raz poza domem. Nie wiem co ja tu sam będę robił.
- To przyjdź do mnie. - wyczekiwałem odpowiedzi.
- Skoro nalegasz! - krzyknął uradowany.
- Pamiętasz jeszcze, że w wigilię się nie pije? - spytałem chcąc uświadomić mężczyznę.
- Aj tam, aj tam! - machnął ręką.
***
Jadwiga Jabłońska
Skończyłam pisać i wsadziłam kartkę w prowizoryczną kopertę.
Ubrałam szybko beżowy płaszczyk i pobiegłam prędko w stronę mojego domu. Chciałam załatwić to jak najszybciej, aby oficer nie zorientował się nawet, że gdzieś wychodziłam.
Pragnęłam zobaczyć swoją rodzinę. Chociaż raz na ten rok, w wigilię! Dotarłam do zniszczonej kamienicy i wbiegłam po ledwo trzymających się schodach. Moim oczom ukazały się tak dobrze mi znane, obskurne drzwi. Zapukałam mocno w drewniane deski. Po chwili otworzyła mi jakaś młoda kobieta z dzieckiem na ręku... Nie znałam jej.- Tak? - zapytała zdezorientowana.
- Y... Przepraszam czy tutaj nie mieszkają Jabłońscy? - ze łzami w oczach spytałam młodej dziewczyny.
- Nie, wyjechali. - już chciała zamknąć drzwi.
- Pani poczeka! Proszę mi powiedzieć czy wie Pani gdzie? - mówiłam szybko, sklejając słowa.
- Przykro mi, nie mam pojęcia. - zamknęła mi drzwi przed nosem.
Moje ręce opadły w dół wraz z głową. Patrzyłam jeszcze przez chwilę na stare, zniszczone drzwi i udałam się wolnym krokiem na dół.
Teraz zostałam sama? Oni pojechali... Nie, nie mogli... przecież by mnie tu nie zostawili. Próbowali by coś zrobić, przynajmniej jakoś poinformowali.
- Panienka poczeka! - dogonił mnie młody chłopak. - Oni do Poznania się udali. - szeptał. - Siostra nie chciała mówić, bo nie wie kto Pani, proszę jej wybaczyć. Panienka to rodzina Jabłońskich? - zdawał się być sympatyczny.
- Tak, tak... Dziękuję! - odkrzyknęłam, kiedy chłopak pobiegł na górę.
- Nie ma za co - uśmiechnął się i zniknął.
Teraz do mojej głowy zawitał plan - poprosić Jurka o dostarczenie listu. Chcę im go przekazać, złożyć im świąteczne życzenia.
Pobiegłam dwie kamienice dalej i wstąpiłam do sklepu mięsnego. Było pusto, nikogo prócz właśnie Jerzego stojącego za ladą.
- Witam Jadziu! - uradował się na mój widok.
- Serwus Jerzyk. Słuchaj mam prośbę... Jedzie ktoś może z twoich ludzi do Poznania? Przekazałby list mojej rodzinie? - położyłam kartkę na ladzie.
- A to co Ciebie tu zostawili? - spytał zdziwiony. Nie chciałam mu mówić.
- Matka się rozchorowała, pojechali do ciotki ona tam lepsze warunki ma. - skłamałam.
- A no to oczywiście, jak tylko ktoś będzie jechał w tamtą stronę to dostarczy! - zasalutował, a ja się uśmiechnęłam.
- Dzięki wielkie - dałam mu buziaka w geście wdzięczności. - Muszę już lecieć, jeszcze raz dzięki!
- Nie ma sprawy, ślicznie dziś wyglądasz! - obracając się w drzwiach posłałam mu szeroki uśmiech i wyszłam na ciemną już ulice.
Ludzi było jeszcze sporo, ale ja musiałam czym prędzej udać się do mieszkania oficera.
***
- Listy! - otworzyłam jednemu z mężczyzn. - Do oficera Krausa. Jest może?
- Jeszcze nie, ale mu przekażę. - odebrałam i zamknęłam drzwi.
Zerknęłam na karteczki, które trzymałam w rękach. Nie miałam ochoty go szpiegować, nie zaglądałam do nich. Położyłam je na biurku i znów udałam się do sprzątania.
Postanowiłam jakoś porządniej tu poogarniać. Nie wiem czy oficer obchodzi Boże Narodzenie, ale ja zamierzam zrobić sobie chociażby taką małą kolację, tak symbolicznie.
Po paru godzinach wrócił Hugo.
- Jadwigo! - krzyknął, kiedy wszedł do mieszkania. Podskoczyłam wystraszona bo jego ton był jeszcze zimniejszy niż zawsze.
- Tak? - natychmiast przybiegłam do oficera Abwehry.
- Szykuj dom, zrobimy wigilię. - poinformował mnie, zdejmując z siebie zimowe obuwie.
- Dzisiaj przyszły listy, położyłam je na biurku.
- Dobrze, dziękuję. - nie spoglądając na mnie udał się do swojego pokoju, a ja do miotły i szmat...
CZYTASZ
Oficer Krause [Zakończone]
Historical FictionWojna zazwyczaj wyzwala w ludziach to co najgorsze, ale i to co najlepsze. Teraz można sortować społeczeństwo. Ten będzie dobry, ten będzie zły. Okupacyjne władze ogarnęły Polskę nowymi zasadami, surowymi zasadami. Rzesza musi uporać się z ludzmi, k...