02/02/19

369 44 44
                                    

Baekhyun nie miał pojęcia jak długo był nieprzytomny, ale kiedy w końcu się obudził wokół było całkowicie ciemno. Czuł, jak jego oddech niebezpiecznie przyśpiesza. Panika ogarnęła jego ciało, kiedy zaćmiony umysł nasunął mu retrospekcję wypadku. Czuł, jakby każdy kolejny wdech zabierał mu powietrze, zamiast wtłaczać je do jego płuc. Nie mógł swobodnie oddychać. Jego głowa pulsowała tępym bólem, a oczy mimo ciemności wyłapały plamy krwi wokół. Nie czuł swoich stóp. O matko, dlaczego nie czuł swoich stóp?

Wokół nie było niczego prócz drzew oraz części samochodu znajdujących się gdzieniegdzie. Padał śnieg. Ciężkie płatki przysypywały wszystko wokół. Baekhyun podniósł wzrok na rozbite lusterko wsteczne. Mógł zobaczyć, że ślady kół, które powinny znajdować się za nim dawno już zginęły pod warstwą białego puchu.

Dlaczego nikt jeszcze go nie znalazł? Jak długo znajdował się w tym miejscu? Czy był tu bezpieczny? Jakie zwierzęta żyły w okolicy? Czy miasto lub bardziej wioska jego sióstr znajdowała się blisko? Czy ktoś już idzie w jego kierunku, aby mu pomóc?

Miał tyle pytań w głowie. Z każdym momentem napływały kolejne. Nie miał pojęcia w której chwili zaczął płakać. Jego gardło tak okropnie bolało! Dlaczego nie mógł oddychać?

- Spokojnie, spokojnie. -Szepnął do siebie kilkakrotnie. Jego głos był tak zachrypnięty, że sam się go przestraszył. Wielkimi oczami mierzył swoje ciało uważnym spojrzeniem. Jego dłonie były zakrwawione, ale prócz malutkiego zranienia nie miał na nich ran. Ta, którą miał była zbyt mała, aby wydać taką ilość krwi. To nie był dobry znak. Spojrzał na swoją twarz w lusterku. Wyglądała całkiem dobrze. Przy linii włosów był ciemny siniak i nacięcie, które przestało już krwawić. Ono również było małe, niemal ginęło pod jego rozwianą grzywką. Kilka włosów przyczepiło się do zaschniętej krwi powodując u niego odruch wymiotny. Nie mógł na to patrzeć.

Podniósł drżącą dłoń i objął nią lusterko, aby spojrzeć na swoją szyję. Była podrapana w wielu miejscach, ale to wciąż zadrapania i siniaki.

Jego bok. To jego bok tak krwawił. Był tego pewny, bo brązowy płaszcz miał ogromną, czerwoną plamę. Był rozcięty i przez to mężczyzna widział zakrwawiony sweter. Spojrzał na drzwi. Krwisty kolor tak bardzo go przerażał. Był wszędzie. Drzwi pękły od wewnątrz. Ich plastikowa obudowała była rozszarpana. Nie wiedział co to spowodowało. Miał wiele przedmiotów w samochodzie. Zawsze był okropnym bałaganiarzem.

Kawałek plastiku z wytworzonej dziury musiał rozciąć jego ciało. Bał się na to spojrzeć. Musiał poczekać na pomoc. Był pewny, że znowu straci przytomność, jeśli rana wyglądała wyjątkowo źle.

Jego uda były w całości. Spodnie, które miał na sobie były rozdarte w kilku miejscach. W środku samochodu było pełno szkła. W miejscu przedniego, bocznego okna pasażera nie było już niemal niczego prócz kilku odłamków. Przednia szyba była niesamowicie popękana, ale nie rozpita. Chciał dziękować za to Bogu.

Kiedy panika odrobię opadła zrozumiał, że mógł bez problemu poruszać nogami. Jego stopy bolały, chyba prawa kostka była złamana lub skręcona. Spadając uderzył jej bokiem w pedał hamulca. Bardzo go bolała. Chyba najbardziej z całego poobijanego ciała.

Podejrzewał, że jest noc. Bał się wyjść na zewnątrz. Nie wiedział co czai się w dzikim lesie. Nie widział niczego prócz zaśnieżonej roślinności. Był bezgranicznie przerażony. Strach niemal go paraliżował, ale próbował wewnętrznie się uspokoić. Panika była ostatnim, czego potrzebował.

Spróbował znaleźć swój telefon. Wcześniej przyczepiony był w okolicy kierownicy dzięki specjalnemu uchwytowi. Teraz już go nie było. Ani urządzenia, ani trzymającego go plastiku.

Missing |ChanBaek|Where stories live. Discover now