|| Promyczek || [ Nevra]

2.4K 53 152
                                    

  Oparłem się plecami o korę Stuletniej Wiśni. Przymknąłem oko i zaciągnąłem się świeżym powietrzem. Chłodny wiatr muskał moją twarz i mierzwił moje czarne włosy. Blade światło księżyca padało na moją twarz. Kochałem takie noce. Nie było gorąco, lecz powiewał orzeźwiający wiatr, nikt nie przechadzał się po alejach schroniska poza mną. Mogłem być sam, pogrążony we własnych myślach bądź literaturze. Byłem z natury dość cichy, nie chciałem się wyróżniać czy też wpadać komuś w oko. Nie potrzebowałem tego, bo miałem ją.

  Moja Erika. Mój mały błyszczący promyczek, który wywoływał uśmiech na twarzach wszystkich, których tylko znała i lubiła.

  Przybyła do Kwatery przede mną, razem z jej przyjacielem z dzieciństwa, Ezarelem, który po dość krótkim czasie stał się też moim przyjacielem. Od zawsze coś do niej czułem, ale nigdy nie chciałem tego wyjawiać. Sądziłem, że prędzej czy później ona i elf będą razem, a ja nabawię się jedynie złamanego serca. Jednak wybrała mnie. Wiązała ze mną swoją przyszłość, nie raz wyobrażała sobie to jak w przyszłości będziemy znanymi na skalę światową szpiegami, zamieszkamy razem oraz będziemy mieli gromadkę słodkich i rozkosznych pociech.

– Ktoś tu chyba ponownie spędza wieczór samotnie – wyrwałem się z transu najróżniejszych przemyśleń, gdy tylko usłyszałem delikatny, kobiecy głos tuż przy moim uchu. Mogłem go słuchać godzinami. Nieważne jak okropny i paskudny nastrój bym miał, cokolwiek złego się nie działo, gdy tylko rozbrzmiewał tuż przy mnie czułem się o niebo lepiej. – Chyba troszkę za często wychodzisz na dwór po nocach.

– To nie moja wina, że tylko w nocy jest cicho i ludzie dają mi spokój. Nie da się przy nich myśleć – Zachichotała i przysiadła się do mnie. Odgarnąłem dłonią jedno z niesfornych szarych pasemek jej włosów ułożonych w niechlujnego, ale uroczego koka, za ucho. Wpatrywała się na mnie wyczekująco swoimi błękitnymi oczami, czekając aż zacznę mówić. Ich kolor kojarzył mi się z ulubionymi kwiatami Ezarela, Myosotis. Miał ich pełno w swoim pokoju, dzięki czemu pachniało w nim lasem i przyrodą. Wydawało mi się to bardzo inspirujące, pewnie dlatego to zapamiętałem. – Zastanawiałem się nad moją książką. Elyssa ma raczej zginąć poprzez uduszenie pnączami, które nasłała na nią Rita, kiedy była w szale czy miała to jednak zrobić matka Rity? Eden znienawidziłby Ritę, bo zabiłaby jego miłość, ale koniec końców mają się ze sobą przespać, bo to w końcu Eden musi być ojcem ich dziecka, które wybawi cały las przed zagładą, a nie widzę, by przespał z nią po pijaku. Chyba lepiej byłoby, gdyby to jej matka zabiła Elyssę, prawda?

– Dlaczego ty ją w ogóle zabijasz? – westchnęła dość głośno. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem.

– Bo chcę, by wszyscy ją polubili, a potem wbiję im nóż w serce jej śmiercią! To będzie bardzo ciekawe. Napiszę to w taki sposób, by każdy kto lubił Elyssę płakał! Książki, które wywołują łzy, wzruszenie, smutek są cudowne. Każda opowieść kończy się dobrze, ale muszą się znaleźć jakieś nieprzyjemne momenty, w końcu nie da się uniknąć wojny bez ofiar. A wojna tam będzie trwać bardzo długo. – spojrzałem na ukochaną z rozszalałymi iskrami w oczach. Kochałem opowiadać o swojej przyszłej książce. Czytanie, pisanie, wymyślanie różnych smutnych, wesołych, wzruszających i wielu, wielu innych historii było dla mnie ogromnie ekscytujące. Chciałem wydać książkę i zostać słynnym pisarzem, a nie szpiegiem. To było moje marzenie. – A jak zabronisz mi zabić twoją ukochaną elficę o różowych włosach, skończysz jak mieszkańcy wschodniej części lasu, gdy tylko sprzeciwili się Niebieskiemu Panu i jego wysłannikom!

– Morderca – zaśmiała się dość głośno. Przybliżyła się do mnie i chichocząc pod nosem oparła się o moje ramię.

– Kocham twój śmiech – powiedziałem, z czego zdałem sobie sprawę dopiero po chwili. Kiedy dziewczyna znowu zaczęła chichotać i już odsunęła się ode mnie, usłyszeliśmy wybuch ze środka Kwatery.

  Niebieskie światło Wielkiego Kryształu razem z jego odłamkami rozprysnęło na wszystkie strony. Ściany budynku i meble umieszczone w środku również rozlatywały się na wszystkie strony. Z każdej strony fearies przekrzykiwały się wołaniami o pomoc. Parę domu zaczęło płonąć żywym ogniem, który roznosił się z każdą sekundą. Płacz i rozpacz były widocznie wszędzie, nieważne gdzie by się spojrzało.

  Nim zdążyłem cokolwiek zrobić usłyszałem krzyk Eriki tuż koło mnie. Nie dałem rady nawet spróbować podnieść z jej drobnego ciała ogromnego fragmentu ściany, który na nią spadł. Zanim padłem na ziemię, by znaleźć się przy niej wydała z siebie ostatni oddech.

  I mimo, że upłynęły już dwa lata odkąd Kryształ prawie został zniszczony, a ta mała Ziemianka, Gardienne, która pojawiła się tutaj parę miesięcy temu jest tak podobna do mojego Promyczka, nie potrafię przestać płakać i pamiętać o niej. Chcę znowu kochać. Dlaczego nie umiem poczuć tego samego do innej kobiety? Dlaczego to wszystko nadal tak bardzo boli?

~~~

Słowa: 771

Z serii: Kiedy Marysi zachce się pisać smutne (przynajmniej chciałam, by było smutnie, a to że pewnie mi nie wyszło i ten One-Shot wygląda jak rozdział napisany przez ośmiolatkę, w którym "o nie, Maks zdradził Dżesikę z Andżeliką, mężczyźni to świnie" to już zupełnie inna kwestia) one-shoty po nocach. No, ale chyba nie wyszło tak źle.

W razie czego zmienię kiedyś tytuł oraz okładkę i zrobię z tego książkę z One-Shotami z Eldaryi, żeby mieć je wszystkie w jednym miejscu i nie robić bałaganu na profilu <3

Baju, buziaki~

|| Eldarya One-Shots ||Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang