4

83 18 27
                                    

Był ranek. Ciepłe promienie słoneczne oświetlały ruchliwe ulice New Jersey. Na niebie znajdowały się nieliczne chmury, obok których co jakiś czas przelatywały samoloty. Ptaki radośnie śpiewały, a kolorowe kwiaty rosnące w ogródkach wydawały się ładniejsze niż zazwyczaj. Na ulicach znajdowało się mnóstwo samochodów. Widząc ludzi idących chodnikiem w letnich ubraniach, można było się domyśleć, że na zewnątrz jest naprawdę ciepło.

Gerard siedział w kuchni i powoli pił kawę z kolorowego kubka, który w ogóle nie odzwierciedlał jego mrocznej duszy. Zamyślony wpatrywał się w zegar, który przypominał mu o tym, że lekcje zaczynają się dopiero za pół godziny. Po dłuższej chwili postanowił, że pójdzie po Franka i przypilnuje, żeby poszedł do szkoły. Nie chciał spędzić kolejnego dnia w samotności. Wstał z krzesła i poszedł do przedpokoju. Założył swoje ulubione buty, wziął plecak i wyszedł z domu.

Minęło kilkanaście minut. Czarnowłosy stanął przed domem Franka i zadzwonił dzwonkiem. Mimo iż drzwi były zamknięte, potrafił usłyszeć podniesione głosy wydobywające się ze środka. Po minucie lub dwóch ktoś otworzył drzwi. Był to Frank. Łzy powoli spływały po jego bladej twarzy, a oczy były całe czerwone. Kiedy zobaczył Gerarda, szybko wybiegł na chodnik i po chwili zniknął za zakrętem. Czarnowłosy biegł za przyjacielem przez dłuższy czas. Kiedy młodszy się zmęczył, Gee dogonił go, złapał za przedramię i przyciągnął do siebie. Frank przez dłuższy czas stał, przytulony do chłopaka i powoli wypłakiwał sobie oczy. Nie obchodziło ich to, że ludzie dziwnie się na nich patrzą.

Kiedy Iero poczuł się odrobinę lepiej, przyjaciele postanowili iść do parku, ponieważ piwnooki w tym stanie nie mógł iść do szkoły. Wędrówka przez całe miasto była bardzo emocjonująca, między innymi przez setki moherowych beretów dreptających do kościoła oraz dwóch policjantów w radiowozie, czekających, aż będą mieli okazję przeprowadzić miłą wymianę zdań z dzieciakami, które postanowiły nie iść do szkoły. Dwójka nastolatków po dotarciu do parku, usiadła na starej ławce. Pierwszy odezwał się Gee.

- Co się stało, Frankie?

- Nic.

- Przecież widzę, że coś jest nie tak, debilu.

- Nic się nie stało.

Czarnowłosy cicho westchnął, po czym przytulił przyjaciela. Po chwili odsunął się i spojrzał w jego oczy.

- Jeśli coś się dzieje, pamiętaj, że zawsze możesz mi powiedzieć.

Nastolatek wymamrotał ciche 'dzięki', po czym położył głowę na ramieniu starszego. Kiedy siedzieli już tak przez dłuższy czas, jakaś para siedząca na ławce kilka metrów dalej, spojrzała na nich z obrzydzeniem. Czarnowłosy uśmiechnął się, złapał przyjaciela za rękę i patrzył z rozbawieniem, jak dziewczyna wstaje, a chwilę później robi to także jej chłopak. Jeszcze raz obdarzyli ich spojrzeniem pełnym nienawiści i skierowali się w stronę wyjścia z parku. Frank odsunął się od Gerarda i spojrzał na ich splecione dłonie. Uśmiechnął się i wstał, ciągnąc wyższego chłopaka za sobą. Gee był trochę zaskoczony tym, że taki krasnal może mieć tyle siły.

- Idziemy na lody. - piwnooki spojrzał na przyjaciela - później wszystko ci opowiem.






******

następny rozdział będzie dłuższy

always sunny || frerardWhere stories live. Discover now