9.

279 17 13
                                    


Do wrót kopalni dotarliśmy o zmroku, jednak uprzednio musieliśmy się uporać z ogromną śnieżną ścianą, która zagrodziła nam przejście. Była to sztuczka Sarumana, który był pewien, że w końcu zrezygnujemy z dalszej wędrówki i tracąc nadzieje zamarzniemy na śmierć. Bolały mnie nogi i gardło co niestety było niczym w porównaniu do palców stóp i dłoni. Szczypały mnie tak bardzo, że nie mogłam powstrzymać się od ich gryzienia, a po pewnym czasie niemal przestawałam je czuć. Byłam pewna, że musiałam je odmrozić, a jedyną deską ratunku była właśnie droga ku wrotom kopalni. W pewnym momencie kichnęłam donośnie tworząc przeogromne echo wśród skał.

- Wszystko w porządku?- podszedł do mnie Merry.

Zaniepokoił się nieco widząc w jakim jestem stanie, kiedy właśnie gryzłam kolejny palec u ręki mając nadzieję, że jeszcze nie odmarzł na amen. Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem.

- Tak. Chyba trochę się przeziębiłam tam na górze.- uśmiechnęłam się lekko i ponownie kichnęłam.

- Krasnoludzkie wrota są po zamknięciu niewidzialne. Nawet ci którzy je zakładali nie potrafią ich odnaleźć, jeśli tajemnice pójdą w zapomnienie.- przemówił Gimli, kiedy przechodziliśmy pod skalną ścianą.

- Dlaczego mnie to nie dziwi?- powiedział cicho Legolas, a krasnolud tylko ciężko westchnął załamany komentarzem elfa.

Po paru minutach dotarliśmy do wrót, których w tym momencie absolutnie nie było widać. Jedyną rzeczą, dzięki której rozpoznałam, że znajdujemy się w odpowiednim miejscu była gładka ściana na zachodniej części góry, pod którą się znaleźliśmy. „Jeszcze trochę czasu minie, zanim je otworzą". Z tą myślą usiadłam na sporym kamieniu nieopodal jeziora strasznie zmęczona, przysypiając na siedząco. Zdjęłam przemoknięty płaszcz, szal, bluzę i koszulę pół-elfki, położyłam je obok siebie i zjeżdżając nieco niżej ze skały oparłam o nią głowę zamykając zmęczone oczy i grzejąc przemarznięte dłonie.

- Popatrzmy.- szepnął do siebie czarodziej.- Ithildin. Odbija tylko blask gwiazd i księżyca.

Jak na zawołanie wrota zaczęły świecić, co dostrzegłam przez przymknięte oczy, a jego wzór od razu pojawił się w mojej głowie- dwie kolumny zwieńczone łukiem, otoczone wijącymi się wzorami na kształt roślin, a w samym środku między nimi gwiazda, nad którą umieszczona została korona władców Morii oraz młot z kowadłem.

- Napis głosi „Wrota Durina. Władcy Morii. Powiedz przyjacielu i wejdź".

- Co to znaczy?- spytał zaciekawiony Merry.

- Jeśli jesteś przyjazny i znasz hasło wrota się otworzą.- powiedział jakby to było oczywiste i zaczął wypowiadać słowa w innym języku.

Wrota ani drgnęły, a jedynym słyszalnym dźwiękiem był cichy plusk wody z jeziora. Staruszek spróbował jeszcze raz, ale niestety skutek był ten sam- żaden.

- Nic się nie dzieje.- powiedział ze smutkiem Pippin.

- „Jeśli jesteś przyjazny i ZNASZ HASŁO".- z naciskiem na ostatnie dwa słowa, powiedziałam spoglądając na Gandalfa zza kamienia. Wszyscy zaśmiali się cicho, oprócz staruszka, który nieco zdenerwowany westchnął cicho.

Siwobrody próbował siłą otworzyć drzwi, ale też nic to nie dało, w końcu nie był goliatem ani co najmniej Herkulesem o boskiej mocy, mogący zniszczyć głaz gołą ręką.

- Znałem kiedyś wszystkie zaklęcia we wszystkich językach elfów, ludzi i krasnoludów.

- I co teraz zrobisz?- dopytywał go Tuk.

"Nie z tego świata"- LOTR FanfictionWhere stories live. Discover now