Rozdział 4

133 10 2
                                    

Obudziłam się o 11:34. Przed zejściem na dół sprawdziłam social media, ale nic ciekawego tam nie było. Gdy tylko wyszłam z pokoju poczułam przyjemny zapach. Gdy zeszłam już na dół w kuchni zobaczyłam gotującego Matta.

-O hej wstałaś już?- głupio się zapytał, nienawidzę takich pytań...

-Nie, jeszcze śpię- głupio odpowiedziałam.

-Co chcesz na śniadanie?- zapytał się odwracając w moją stronę ślicznie się do mnie uśmiechając.

-A co tam robisz?

-Bekon i tosty- odpowiedział przewracając bekon na drugą stronę.

-Widzę, że śniadanie na tłusto? To ja też to poproszę.

-Już się robi-powiedział, sięgnął po drugi talerz i nałożył dwie porcje na talerze.

Zjedliśmy śniadanie w ciszy, jednak czułam na sobie wzrok Matta. 

-Nie patrz się na mnie, nie lubię jak ktoś się patrzy gdy jem.

-Przepraszam ale jesteś zbyt piękna i nie mogę oderwać od ciebie wzroku- na te słowa się zarumieniłam, a on to chyba zauważył bo zaśmiał się pod nosem.

 Gdy zjedliśmy Matt pozmywał talerze. Chciałam ja to zrobić ale mi zabronił. Ja w tym czasie siedziałam dalej przy stole i się na niego patrzyłam. Rozmawialiśmy o jakiś głupotach. Gdy spojrzałam na telefon zobaczyłam, że jest już 14:52 i uznałam, że to już chyba pora by wrócić do domu.

-Ja już chyba będę się zbierać.

-Już?? Tak szybko??

-Muszę zrobić kilka rzeczy w domu.

-No dobra... Jakbyś nie była moją sąsiadką to bym cię odwiózł. Ale może cię odprowadzę??

-Nie dzięki, sama trafię- mówiąc to razem się zaśmialiśmy- dziękuje za wszystko- mówiąc to mocno się do niego przytuliłam. Zapomniałam o tym co stało się dawniej, Matt mi w tym pomógł. Gdy już go puściłam powiedziałam jeszcze raz "Dziękuję" i wyszłam z jego domu. Po pięciu minutach byłam już pod moim domem. Wtedy sobie przypomniałam, że miałam iść z Mattem do tego gościa. Ale to dobrze, że o tym zapomniałam, przynajmniej Matt nie będzie się z nim bił. Po dwóch godzinach dostałam sms-a.

Matthew : Zapomniałaś pokazać mi gdzie mieszka ten skurwysyn.

Ja : To dobrze przynajmniej nie musisz się z nim bić.

Matthew : Ja nie odpuszczę...

Mathew: Otwórz mi drzwi .

Co?? On tu jest??? Nie chce żeby wdawał się z nim w bójkę... Chociaż?? Wiem, że Matthew jest silni i da radę sobie z tym skurwielem a należy mu się wpierdol za to co mi zrobił. Poszłam mu  otworzyć drzwi. Gdy otworzyłam drzwi zauważyłam Matta z bukietem kwiatów w ręce. Z jakiej okazji mi je kupił??

-To dla ciebie- powiedział wyciągając bukiet przed siebie i szczerzę się uśmiechnął.

-Z jakiej to okazji??

-Bez okazji... Dla najpiękniejszej dziewczyny nie trzeba kupować kwiatów tylko gdy jest jakaś okazja. Chcesz to możesz takie dostawać codziennie- gdy powiedział, że jestem najpiękniejszą dziewczyną na moich policzkach ukazały się rumieńce.

- Dziękuję, jesteś kochany...- dałam mu buziaka w policzek i wtedy to on się zarumienił.

-To co?? Powiesz mi gdzie on mieszka??

- No dobrze tylko włożę te kwiaty do jakiegoś wazonu- mówiąc to odebrałam mu te kwiaty, weszłam z nimi do środka, wlałam do wazonu wodę i postawiłam je na stole w kuchni. Tak pięknie pasowały do wystroju mojego domu. Następnie wróciłam do Matta który nadal stał przed drzwiami i poszliśmy pod dom tego gościa. Szliśmy tam nie spiesząc się, widziałam jednak, że Matt się stresuje.

-Spokojnie dasz sobie z nim radę...

-Tak myślisz??? Szczerze mówiąc to z nikim się jeszcze nigdy nie biłem- powiedział zakłopotany.

Te słowa mnie zdziwiły. Naprawdę nigdy się nie bił? Aż trudno mi w to uwierzyć.

- Nie myślę tylko to wiem- powiedziałam to pewnie i żeby dodać mu otuchy chwyciłam go za rękę. Miał takie delikatne dłonie. Gdy powiedziałam mu, że to tu on mocno ścisnął moją rękę po czym mnie puścił powiedział żebym tu poczekała a on zaraz wróci. Następnie wszedł na altankę przed domem i nawet nie pukając otworzył drzwi, które dziwnym trafem były otwarte. Ja oparłam się o auto, które stało przed domem i wyjęłam telefon z kieszeni. Minęło 10 min a Matta dalej nie było. Postanowiłam sprawdzić czy wszystko jest okey. Po cichu weszłam do domu. Znowu widziałam ten okropny wystrój. Usłyszałam jakiś krzyki dochodzące chyba z salonu. Nie myliłam się. Widziałam jak Matt wali pięściami po twarzy już prawie nieprzytomnego faceta siedzącego na kanapie. Szybko podbiegłam do Matta i chwyciłam go za pięści by dał już spokój.

-Co tu robisz?? Miałaś czekać na mnie przed domem!!-krzyczał denerwowany Matt.

-Nudziło mi się i chciałam widzieć co tam tak długo robisz- w tym momencie facet z całą zakrwawioną twarzą wstał i rzucił się z pięściami na Matta. Ja starałam się ich rozdzielić. Zauważyłam szklany wazon na stole, wzięłam go i walnęłam nim w głowę tego skurwiela. Szkło rozleciało się po całym salonie a on zemdlał.

-Wow... Dzięki, już nie dawałem powoli sobie z nim rady-chłopak chyba się zawstydził bo opuścił głowę i się po niej podrapał.

-Nic ci nie jest?? Krwawisz...-zmartwił mnie widok lecącej krwi z jego nosa i śliwy pod okiem.

-Trochę boli, ale tak to wszystko w porządku. Choć zanim się obudzi.

-Masz rację, czas na nas.

Wróciliśmy do domu w ciszy. Gdy byliśmy już w środku postanowiłam zająć się Mattem. Zatamowałam krew i przyłożyłam lód do oka. Ręce też miał całe zakrwawione i obolałe więc założyłam na nie bandaże. Następnie dałam mu buziaka w czoło i podziękowałam za wyjaśnienie tego gościa.

Dwie godziny później...

Matt cały czas u mnie był. Czuł już się lepiej i postanowił zdjąć bandaże z rąk ponieważ mu przeszkadzały. Przez te dwie godziny siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy coś na telewizorze. Gdy Matt zdjął bandaże przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem, ja oparłam głowę o jego tors. Tak nam miło się siedziało razem, że włączyliśmy kolejny film. W połowie filmu zasnęłam w jego objęciach...

$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$

Cześć!! To już kolejny rozdział z tej książki, mam nadzieję, że się wam podoba!! Pamiętajcie by pisać mi czy są jakiś błędy i proszę dawajcie gwiazdeczki jeśli chcecie więcej rozdziałów!!!

Papa :*



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 09, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Cudowna ParaWhere stories live. Discover now