11

97 9 0
                                    

Marinette

-Marinette, wstawaj!- Usłyszałam piskliwy głosik, który budził mnie ze snu.

-Zaraz. Daj mi pospać!

-Marinette! Akuma!- Krzyknęła mi do ucha.

-Aaaa!- Gwałtownie się podniosłam, przy tym uderzając głową o ścianę obok łóżka.- Tikki, nie strasz mnie tak!- Spojrzałam na okno nad moją głową, było jeszcze ciemno. Mój wzrok przeniósł się na zegar, który wskazywał godzinę 3:43. -Serio?! Władca Ciem musiał akurat teraz wysłać akumę?! Nie mógł na lekcjach?!

-Przestań rozpaczać Marinette! Paryż potrzebuje pomocy!

-Jasne, wracam na ziemię. Tikki, kropkuj!- Krzyknęłam i po chwili pokrywał mnie czerwony, lateksowy kostium w czarne kropki.

Wyszłam na balkon i pobiegłam na pole bitwy, akurat obok Katedry Notre Dame. Znajdowali się tam już wszyscy: Kot, Cheetah, Wolf.

-Witaj, Moja Pani. Cudowny poranek, prawda?- Spytał Czarny Kot unikając pocisków wodnych, wysyłanych przez naszą przeciwniczkę.

-Tak, bardzo cudowny.- Powiedziałam sarkastycznie i zaczęłam walkę.

Dziewczyna, z którą walczyliśmy miała kręcone, blond włosy i długą niebieską suknie zakończoną tak jakby ogonem delfina.

-Poddaj się, ty głupia rybo!- Krzyknął i wycelował w nią strzałą Wolf.

-Wiesz, że delfiny to ssaki, prawda?- Spytała go Cheetah?

-Jedno i to samo.- Odpowiedział.- Stop Czas!

Wolf pobiegł prosto na złoczyńcę i zatrzymał ją w bezruchu. Zdjął jej naszyjnik i rzucił go mi. Nadepnęłam na zawieszkę, z której wyleciał czarny motyl.

-Koniec twoich rządów, akumo! Pora wypędzić złe moce!- Złapałam akumę i ją oczyściłam.- Szybko poszło, co? Nawet nie musiałam użyć Szczęśliwego Trafu.- Powiedziałam

-Nie ma nawet żadnych zniszczeń, poza tymi kałużami.- Stwierdziła Cheetah.

-Cóż ważne, że zwalczyliśmy akumę.- Powiedział Kot.

-Zaliczone!- Przybiliśmy sobie żółwika.

-Widzimy się na patrolu. Na razie.- Pożegnał się Wolf i zniknął za budynkami.

-To Ja też już lecę. Pa.- Zahaczyłam swoim jojo o budynek i pobiegłam do domu.

Daisy

Kiedy też miałam się zmywać, ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam Czarnego Kota.

-Co tam?- Zapytałam.

-Chciałbym porozmawiać.

-O, jasne. Tylko może nie tutaj?

-Idziemy na dach?- Zaproponował.

Przytaknęłam głową i już po chwili znajdowaliśmy się na dachu Katedry Notre Dame oglądając wschód słońca.

-Kocie, chciałeś mi coś powiedzieć.- Spojrzałam na niego.

-Tak. Wydajesz się być osobą, której można zaufać.

-I nie mylisz się co do mnie.- Uśmiechnęłam się lekko.- Mów śmiało co ci leży na sercu, a może powinnam się zapytać kto?

-Skąd wiedziałaś?- Spojrzał na mnie z szokowany.

-To widać gołym okiem. Zresztą z nią flirtujesz.

-No, tak. Próbuje zrobić jakiś krok do przodu w naszych relacjach, ale ona nie czuje tego samego do mnie.- Lekko spochmurniał.

-Nie za bardzo wiem co mam ci poradzić, bo w życiu nie byłam zakochana.- Patrzyłam na wschodzące słońce.- Paryż to cudowne miasto, prawda?

-Fakt.- Odpowiedział.

-Co do twojego problemu, nie wiem jak mam ci pomóc.

-Wiesz... Ona mi mówiła, że jest już ktoś.- Znowu spochmurniał.

-Może, powinieneś trochę przystopować. Jeżeli jest ktoś koś kogo darzy uczuciem...

-Powinienem przestać.- Przerwał mi.

Spojrzałam na niego ze smutkiem. Było mi go szkoda.

-Kocie, jest mi bardzo przykro.- Położyłam dłoń na jego ramię.

-To nie twoja wina. Ty po prostu uświadomiłaś mi, że nic z tego nie będzie. I za to ci dziękuję.- W końcu się leciutko uśmiechnął.- Będę już spadał. Jeszcze raz dzięki.

-Nie ma za co. Od czego są przyjaciele.- Wzięłam swoją rękę z jego ramienia. Oboje wstaliśmy.- Do patrolu, Kocie.- Machnęłam ręką i wskoczyłam na dach budynku obok.


Miraculum: Nowi BohaterowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz