-- Odkryta tajemnica --

167 7 0
                                    

   Ostatnie miesiące były dla mnie wyjątkowo ciężkie. Jest listopad. Antek jeszcze nie wysłał listu. Trudno określić, gdzie się aktualnie znajduje. To nie wszystko. Niemcy osiedlili się na alei Szucha i już zaczęły się masowe przesłuchania. Nie oszczędziło to nawet samego Stanisława Zawady, ojca Jasii, który odmówił współpracy z Niemcami. Oni za to ograbili cały jego magazyn i umieścili go na Pawiaku. To, co moja koleżanka przeżywała było nie do opisania. Wraz z matką i siostrą musiały się wyprowadzić z pięknego domu w Sulejówku i zamieszkać w sercu Warszawy na Powiślu. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że znalazły dobrze płatną pracę i udało im się uzyskać dobre papiery, co w dzisiejszych czasach jest prawdziwym skarbem.

  Małgosia za to zaczęła uczęszczać na tajne komplety i dobrze się uczy. Wraz z rodzicami w Konstancinie oczekują powrotu Franciszka.

  Pewnego pięknego dnia listopada wracając z tajnej uczelni zauważyłam Jerzego. Szedł bardzo zdenerwowany. Bez namysłu ruszyłam za nim. Piękne słońce oświetlało ruiny na pół opusztoszałej Warszawy. Na ulicach głównie przeważała ludność cywilna niemiecka. Weszłam w pewną ulicę na Mokotowie, której wcześniej nie znałam. Tam się dopiero działo. Pierwszy raz spotkałam się z widokiem sklepów otwartych tylko dla Niemców! To był skandal! Ludność polska miała coraz gorzej z zaopatrzeniem pożywienia, a tutaj największy sklep mięsny wszedł we współpracę ze szkopami i tylko dla nich sprzedaje towar. Byłam zdruzgotana tym widokiem. Kolejną ulicę, w którą skręcił mój brat już bardzo dobrze znałam. Na ulicy Nowowiejskiego zawsze roiło się od zakładów fotograficznych. Ale nigdy w życiu bym nie pomyślała, że tacy porządni, polscy fotografowanie wejdą w spółkę z żandarmami. We wszystkich zakładach widniały podobizny niemieckich oficerów. Ten widok przyprawiał mnie o mdłości.

  Szłam dalej śledząc Jerzego. Biedak nawet nie zauważył, że ktoś go od kwadransu obserwuje. Chciałam się wreszcie dowiedzieć, co takiego ukrywa przede mną i matką. Tych jego nieskończonych tajemnic miałam już po dziurki w nosie. Jeżeli miałby jakieś problemy, z całego serca pomogłabym mu.

  Mój obiekt nagle skręcił w bramę jakiegoś starego budynku. Ostrożnie przybliżyłam się do bramy. Kiedy weszłam, nagle mnie ktoś złapał i przyparł do ściany. Byłam taka przestraszona.
- Baśka? Czemu mnie siedzisz.- zapytał bardzo poważnym tonem.
- Jerzy! Jak mnie wystraszyłeś! Słuchaj, nie bądź na mnie zły, ale martwię się o Ciebie. Od kiedy wybuchła wojna, jesteś jeszcze bardziej niedostępny niż kiedyś. Przestań mnie okłamywać. Jeżeli masz jakieś problemy, możemy na spokojnie porozmawiać.- po mojej wypowiedzi, puścił mnie ze swoich objęć. Zamyślił się na chwilę opierając się o mur.
- Jeżeli się komukolwiek o tym wygadasz, a zwłaszcza matce to Cię uduszę zrozumiano?- patrzył na mnie pytająco.
- Tak tak, opowiadaj!- mówiłam podekscytowana.
- Halo halo pierwsza zasada młoda, nie okazuj swoich uczuć aż tak bardzo. Rzucasz na siebie zbyt dużo uwagi. A teraz chodźmy do domu, wszystko Ci opowiem.- powiedział i ruszyliśmy w stronę Konstancina.

  Kiedy wyszliśmy z miasta, zaczął mówić:
- Więc tak, akurat wracałem ze swojego spotkania...-zaczął nieśmiało.
- Kospiracyjnego?- powiedziałam od razu.
- Skąd wiesz?!- popatrzył na mnie zaskoczony.
- Kilka dni temu sprzątając stół znalazłam jakiś meldunek czy rozkaz, jak wy tam to nazywacie. Ciesz się że to ja znalazłam ten świstek papieru, a nie mama.
- Masz rację...
- Od kiedy w tym siedzisz?
- Jakoś od września. Nie mogę wytłumaczyć, czemu się w to wplątałem. Po prostu chcę pokazać Polakom, że kraj wciąż żyje i... tak jak w harcerstwie byłem na służbie, tak to też jest pewnego rodzaju służba.
- Rozumiem Cię, też nie mogę patrzeć na tych szkopów paradujących po ulicach mojego miasta.
- Widzę, że mnie rozumiesz. Tylko nikomu o tym nie możesz powiedzieć. Od niedawna związałem się z PLAN-em i coś nie czuję się w tej organizacji. Mam wrażenie, że niedługo się rozstaniemy.
- Czemu tak uważasz?
- Tego nie mogę Ci powiedzieć.
- Mam do Ciebie pytanie, czy mogę dołączyć?- spytałam patrząc na torbę z książkami.
- Słucham? Przecież nie dasz rady! Jesteś jeszcze za młoda i niedoświadczona...
- Jak to niedoświadczona?! Przecież pokazałam swoją odwagę wtedy w pociągu...
- I matka przez Ciebie prawie zawału dostała. Przyznaję, zainstrygowała mnie twoja odwaga i empatia, ale to nie wystarczy. To lata szkoleń dziewczyno....
- Ale im szybciej zacznę, tym szybciej zdobęde to doświadczenie. Proszę, zgódź się...
- Wystarczająco okazałem serca pozwalając Ci zatrzymać tą broń... A tak właściwe, gdzie ona jest?!
- Spokojna głowa, zdobyczna jest w bezpiecznym miejscu.
- No oby, bo jeśli matka się dowie, że Ci jej nie zabrałem to nie Ciebie obedrze ze skóry, tylko mnie!
- Tak jest panie...- chciałam zasalutować.
-  Plutonowy narazie...- powiedział, czerwieniąc się.
- Tak jest panie plutonowy!- powiedziałam śmiejąc się.

  W mgnieniu oka byliśmy już przed domem. I to przed godziną policyjną! Mama zrobiła nam kolację i poszła spać po ciężkim dniu. Po zjedzeniu i przebraniu się w wygodniejsze ubranie, zrobiłam to samo. Kładąc się do łóżka, usłyszałam kroki na strychu. To Jerzy przesuwał jakąś ciężką skrzynkę.
- Mój mały konspirator- zaśmiałam się i zamknęłam oczy. Z jednej strony byłam zła na Jerzego, że nie chce mnie wciągnąć w organizację, jednak wiem, że chce dla mnie jak najlepiej. Kiedy rozstanie się z tym jak mu tam? PLAN-em? To wraz z nim wstąpię do nowego kręgu konspiracyjnego. Jestem pewna.
 

Dziewczyny nie strzelająWhere stories live. Discover now