-- Zdrajca? --

99 2 0
                                    

   Późnym wieczorem, po pożegnaniu z Antkiem, udałam się w kierunku swojego pokoju. Przy pochodzie towarzyszyło mi miły koncert świerszczy oraz blask chowającego się słońca. Było tak pięknie...

  Po dojściu do domu kapitana spostrzegłam biesiadujących wokół ogniska chłopców. Postanowiłam, że dosiądę się do nich. Wśród znajomych mi twarzy dostrzegłam mojego brata, któremu humor dopisywał jak nigdy dotąd. Niepostrzeżenie usiadłam na kłodzie drzewa i okryłam się ciepłym, bawełnianym swetrem. Po chwili, Jurek mnie zauważył i przyłączył się do mnie.

   Noc była jeszcze piękniejsza niż dzisiejszy zachód słońca. Na bezchmurnym niebie ukazały się świetliste gwiazdy. Świerszcze jeszcze głośniej odgrywały swoją melodię, a chłopcy przy ognisku przypominali mi dawne harcerskie wyprawy do lasu. Wtedy to się działo! Brat nie lubił, gdy wszędzie za nim chodziłam, dlatego zawsze starał się mnie na takich spotkaniach zgubić. Właśnie na tych biesiadach zbliżyłam się do Antka. Pamiętam, że uwielbiałam z nim we wszystkim rywalizować...
- Wszystko dobrze?- zapytał opiekuńczo Jurek.
- Tak, w porządku...- spuściłam wzrok.
- Wiesz, jeżeli masz jakiś problem, możesz mi o wszystkim powiedzieć.- zacytował moje słowa sprzed lat. Nie próbowałam ukrywać śmiechu.
- Po prostu jestem zmęczona.- odpowiedziałam.
- Nie wierzę Ci. Proszę, powiedz mi, co cie męczy. Postram się Tobie pomóc.- uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
- Ale obiecaj mi, że odpowiesz na to pytanie.- popatrzyłam mu głęboko w oczy.
- Jeżeli pytasz o sprawy konspiracji...- zamyślił się.- Nie wiem, czy będę Ci w stanie odpowiedzieć.
- Przekonamy się, czego to jest sprawa. - skrzyżowałam ręce.- Czemu się pokłóciliście z Antkiem? Dzisiejszego ranka wyszedłeś ze szpitala co najmniej, jakby Cię piorun trzasnął. - mój rozmówca na chwilę zamilkł. Popatrzył na gwiazdy i zaczął nad czymś rozmyślać. Domyśliłam się, że na pewno mi nic nie powie, więc oparłam swoje łokcie o kolana i zapatrzyłam się w żar ogniska.
- Mnie samego nurtuje ten problem i chyba najwyższy czas, żebym to komuś zaufanemu powiedział. Tylko proszę, nikomu ani słowa.- powiedział bardzo zdenerwowany.
- Spokojnie, nic nie powiem.- zapewniłam brata, a później udaliśmy się w bardziej spokojniejsze miejsce.
- A więc opowiadaj.- powiedziałam siadając na ławce za domkiem.
- Ciężko mi o tym mówić, więc mogę opowiadać trochę niezrozumiale...- tłumaczył się Jurek.
- Nie martw się. - uśmiechnęłam się do niego ochoczo.
- Pamiętasz ten niespodziewany powrót Franka? Pomimo tego że tak wiele czasu minęło od jego powrotu, całe dowódctwo nie ustaliło jeszcze faktów jego ucieczki, to znaczy.... nie wiedzą w jakich okolicznościach uciekł....
- Jeszcze go nie wypytaliście o te okoliczności?- zdumiałam się.
- Wszyscy go o to pytaliśmy,  oczywiście na swój sposób, aby się nie domyślał, że mu nie ufamy.
- Czyli mam rozumieć, że podejrzewacie go o zdradę?- zasmuciłam się.
- Niestety, na razie jest uznany za zdrajcę do odwołania. Góra zleciła mi przyjrzenie się tej sprawie. Basia, uwierz mi, zrobiłbym wszystko, aby dowieść jego niewinności, ale prawda będzie musiała wyjść na jaw.
- Jakie jest twoje zdanie? Też go uważasz za zdrajcę?- po krótkiej chwili namysłu zapytałam patrząc bratu głęboko w oczy.
- Z wstępnego raportu wynika, że uciekł z paroma więźniami - łud szczęścia- sama rozumiesz. Dla mnie nie jest to pełna odpowiedź. Ktoś musiał mu pomóc, nie wierzę, że sam z kilkoma ledwie trzymającymi się na nogach ludźmi wszczął zbrojny bunt i uciekł. Próbowałem czegoś się dowiedzieć od Antka o tym całym obozie i przedstawiłem jemu ten sam raport, co Tobie teraz. Widziałaś, jak mnie potraktował. On nie chce ze mną na ten temat rozmawiać. Jeżeli tak dalej nie będzie chciał ze mną współpracować, on też wkrótce będzie pod kontrolą Góry, a potem.... kto wie...- skończył swoją wypowiedź Jurek. Od razu widać, że był zdołowany całą sytuacją. W sumie to się jemu nie dziwię- musi prowadzić śledztwo w sprawie, w której są zamieszani jego najlepsi przyjaciele...
- Jurek... musisz się teraz wziąć w garść i za wszelką cenę zrobić ten raport do końca... Wyobrażam sobie, jakie to musi być dla Ciebie trudne przesłuchiwać swoich własnych przyjaciół, ale jest wojna i ani moralność ludzka, ani wartości, nie mają tutaj znaczenia. Postanowiłam, że pomogę Ci przy tym.- położyłam dłoń na jego rękach.
- Nie wiem, czy mogę Cię o to prosić, miałem to sam załatwić...
- Ale masz taką siostrę, która za Tobą poszłaby w ogień.- uśmiechnęłam się szeroko.- I nawet nie próbuj mnie przekonywać na zmianę zdania, bo Ci się to nie uda.
- Nawet nie próbuję.- zaśmiał się i przytulił mnie jak najmocniej. Nastała wszechogarniająca cisza, którą co jakiś czas przerywały koncerty świerszczy oraz dalekie radosne śpiewy chłopców przy ognisku.

Dziewczyny nie strzelająNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ