Od feralnego zdarzenia minął miesiąc. W mieście panował spokój. Zero rozbojów, zero awantur. Członkowie Sangria Wine i Dragon Fly zachowywali się jak łagodne baranki. Może dlatego, że wszyscy nadal byli pogrążeni w smutku.
- Przyniosłam twoje ulubione kwiaty. Te stare już zwiędły, wyrzucę je - odparła ciemnowłosa dziewczyna. - Dzisiaj była rozprawa. Uznali go za niepoczytalnego i skazali na dożywotni pobyt w zakładzie psychiatrycznym za miastem. Całe szczęście. Chyba nie zniosłabym faktu, że mógłby za jakiś czas opuścić więzienie.
Brak odpowiedzi.
- Za kilka dni egzaminy końcowe. Myślałam, że będę się bardziej stresować, ale jakoś nie bardzo mnie to obchodzi - usiadła. - W sumie od wczoraj niewiele się zmieniło. Codziennie tu przychodzę i opowiadam ci o jakiś pierdołach. Jaki to ma sens? I tak mi nie odpowiesz. Pewnie miałabyś już dość mojej paplaniny.
Panował taki spokój.
- Pewnie powiedziałabyś, że mam się już zamknąć, bo uszy cię bolą od tym moich wywodów - zaśmiała się gorzko. - Wiesz, wczoraj zajęłam się sprzątaniem, żeby nie myśleć za dużo o rozprawie. Znalazłam nasze wspólne zdjęcie sprzed kilku lat. Zrobiłyśmy je na tej kłodzie, pamiętasz?
- Mogłabym tu siedzieć godzinami - odparła Lauren. - Widok jest taki ładny. Następnym razem wezmę szkicownik.
- Jeszcze nie znudziło ci się to uciekanie? - Camila dźgnęła ją w bok.
- Z tobą mogę uciekać nawet bez końca. Zresztą, ty nadajesz się do tego najlepiej.
- Serio?
- Jasne. Jesteśmy prawie jak Pauline Parker i Juliet Hulme.
- Nie mam pojęcia, o kim mówisz - zaśmiała się.
- Lubisz kryminały. Czytałaś coś spod ręki Anne Perry?
- Jasne - oburzyła się, jakby to pytanie było nie na miejscu.
- Gdy była w naszym wieku, przyjaźniła się z Pauline Parker. Wtedy jeszcze nazywała się Hulme. Były nierozłączne, a wręcz miały na swoim punkcie obsesję.
- Jak my? - parsknęła.
- My mamy więcej szczęścia, niż miały one. Po pewnym czasie ich rodzice uznali tę relację za niezdrową. Ograniczyli im kontakt do minimum.
Camila słuchała zafascynowana. Uwielbiała jej opowieści i brzmienie głosu. Działał na nią kojąco.
- Matka Juliet miała romans, dlatego jej rodzice postanowili się rozwieść. Ona miała wyjechać z ojcem do rodzinnego kraju. Jak możesz się domyślać, dziewczyny nie były tym faktem zachwycone.
- Też bym nie była, gdybym miała stracić z tobą kontakt.
- Pojawił się pomysł, żeby Pauline pojechała razem z nimi, ale odpowiedź była jasna. Żaden z rodziców się na to nie zgodził, a największy sprzeciw wniosła matka Parker. Dlatego też przyjaciółki postanowiły ją zabić. Wiesz, bo stanęła na drodze ich wspaniałej przyjaźni.
- Miały romans? No wiesz, były tylko przyjaciółkami czy kochankami także?
- Prasa też wysnuła takie podejrzenia, ale z ich relacji wynika, że nie. Kategorycznie temu zaprzeczają, a media powtarzały tę teorię, żeby dodać sprawie pikanterii.
- No i co, zabiły ją?
- Zrobiły to. O ile dobrze pamiętam, to kobieta dostała czterdzieści parę ciosów w głowę cegłą.
- I co się z nimi stało?
- Złapali je i oskarżyli o morderstwo. Jak na ironię, chciały być razem, a ostatni raz widziały się na sali sądowej. Dostały po pięć lat i wyszły.
- Nigdy więcej się nie spotkały?
- Nie.
Godziny mijały, a dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Zresztą, nawet nie miała dokąd pójść. W domu czekała na nią tylko ta martwa cisza. Nie miała ochoty się z nikim widywać. Odseparowała się od wszystkich, którzy próbowali przy niej być w tych ciężkich chwilach. Ale chyba tak to już działa. W obliczu tragedii alienujemy się, mimo że to nie wpływa korzystnie na naszą psychikę.
DU LIEST GERADE
versus | CAMREN |
FanfictionCienka jest granica między miłością a nienawiścią. "Już kiedyś mi coś przysięgałaś. Obie wiemy, że to słowo jest gówno warte."