23

3.7K 138 4
                                    

Maya:

Po bliższym poznaniu, Marta jest bardziej otwarta na rozmowy. Ona jest moim przeciwieństwem, skromna, wstydliwa, spokojna, nie lubi używać przemocy, no i nie jest złośliwa.
Jej charakter jest idealnym dopełnieniem jej wyglądu.
Jasna karnacja, idealnie podkreśla jej piękne brązowe oczy i malinowe usta. Kruczo-czarne włosy sięgające pasa, są idealnie proste.  Niska, bo ma może metr sześćdziesiąt na wysokiej szpilce. Idealna figura jak u modelki z katalogu Victoria Secret.
Rysy twarzy  delikatne  jak u dziecka, co sprawia, że  wygląda jak anioł.
Brakuje tylko białych skrzydeł i aureoli.
Izabella wyszła z mojego pokoju jakieś pół godziny temu, by pomóc w nakryciu stołu.

- zaraz będzie obiad więc, proponuję udać się na dół do kuchni.

- tak, dobry pomysł. Poznasz przy okazji lepiej Rafaela - powiedziała dziewczyna.

- masz rację, a jaki on jest z charakteru? - do pytuje, kierując się do drzwi wyjściowych z pokoju.

- to był typ imprezowicza....

- był? Już nie jest?

-jest, ale nie tak jak przed naszym poznaniem. Dużo mi opowiadał o sobie z tąd też wiem takie rzeczy.
Teraz jak chce się zabawić, to wyciąga mnie ze sobą i nigdy nie zostawia mnie samej na dłużej. Przeważnie odchodzi tylko by zamówić coś dla nas, albo do toalety.  Wobec mnie jest troskliwy, szarmancki no i czasem zbyt bardzo zazdrosny. Ale wiadomo, to u wilkokrwistych zupełnie normalne. Zawsze staramy się rozwiązywać problemy poprzez kompromis. Nigdy nie narzuca mi swojej woli. Idealny wręcz.

-to się dobrali.

- kto? - pyta nie wiedząc o co mi chodzi.

- Mike i Rafael. Przyjaźnią się, a są zupełnie różni. Jak woda i ogień.

- tak, ale przeciwieństwa się często przyciągają. Ich przyjaźń przetrwała tyle czasu, właśnie dlatego, że są różni. Popatrz na to tak.... My też mamy dwa odmmiene charaktery, a dogadujemy się ze sobą, powiedziałabym nawet, że bardzo dobrze się dogadujemy. - posłała mi uśmiech.

- tak, możliwe że masz rację. A teraz nie mówmy już o naszych mate. - uciełam temat, kiedy przekroczyłyśmy próg kuchni.

Jak się okazało w kuchni była już większa część watahy ale ani śladu po nowej Becie i Alfie.
Jedząc obiad  ciągle rozmawiałam z Martą na różne tematy, do pewnego momentu.

-możemy porozmawiać po obiedzie? - zapytał mnie  lekko zachrypniętym głosem Mike, tuż przy moim uchu. Czego się zupełnie nie spodziewałam.
Wystraszona podskoczyłam na krześle, łapiąc się za miejsce, gdzie jest serce.

- czy ty chcesz, bym dostała zawału? Nie skradaj się tak. - posłałam chłopakowi swoje gniewne spojrzenie.
Oczywiście całe zajście było obserwowane przez kilka osób w tym Rafaela i Martę. Oboje głośno zaśmiali się z mojej reakcji.

- dobrze. Więc porozmawiamy? - dopytuje.

Rozejrzałam się ukradkiem po całej kuchni, chcąc wiedzieć ile osób przygląda się nam jeszcze.
Niestety, ale znaczna większość wlepiła swój wzrok na mnie, czekając na to co powiem. Więc nie było mowy o tym, by odmówić Alfie. A szkoda.

-okey. - dodałam krutko a następnie wróciłam do posiłku, tak jakby nic się nie stało, nie zwracając  już uwagi na mojego mate.

Po obiedzie udałam się prosto do gabinetu Mika.
Rozsiadłam się wygodnie na jego fotelu, czekając aż łaskawy Pan raczy się zjawić.
Nie musiałam czekać długo, bo po dwóch minutach drzwi  się otworzyły a za nich wyłoniła się pociągająca postura  Mika.  Wróć... CZY JA POWIEDZIAŁAM W MYŚLACH, ŻE JEST PRZYSTOJNY?!
No cóż, nie ma co się wypierać, bo faktycznie jest.
Jego idealnie wyrzeźbione ciało i te piękne złote oczy to jedyne co mi się w nim tak naprawdę podoba. No może jeszcze te lśniące włosy, których można pozazdrościć.

- więc czegoś konkretnego chciałeś? Czy masz zamiar się tylko tak na mnie gapić? Może zrób sobie zdjęcie, nie będę Ci potrzebna osobiście. - za pytałam kiedy chłopak siadł na fotelu po przeciwnej stronie biurka i nie spuszczał ze mnie swojego wzroku.

- jak ci się podobały prezenty?

- aaa to,  nie bardzo, nie w moim guście - sklamałam, były piękne ale mu tego nie przyznam, inaczej pomyśli sobie, że może mnie przekupić.

- okey - spuścił wzrok i po drapał się po karku - to co w takim razie by ci się spodobało? Staram się odkupić swoje winy ale utrudniasz mi to.

- właśnie, chcesz je dosłownie odkupić a ja nie należę do osób, które sprzedadzą się za parę błyskotek.

- ja nie twierdzę przecież, że jesteś materialistką - dodał zakłopotany.

- nie wiem co ty sobie myślisz, ale dam Ci wskazówkę, daruj sobie takie prezenty to na mnie nie działa.

- okey, zrozumiałem - podniósł ponownie wzrok i teraz nasze spojrzenie się skrzyżowało.  Po moim ciele przebiegło dziwnie przyjemne ciepło przez które się troszkę rozluźniłam. - wyjdziesz ze mną dziaisj wieczorem?

- że co proszę? Proponujesz mi randkę? - naprawdę mnie to zaskoczyło.

- może nie randkę, ale bardziej taki spacer dwójki przyjaciół.

- Mike, my nawet przyjaciółmi nie jesteśmy

- ty to zawsze wszystko musisz zepsuć, prawda? - wstał z krzesełka i ruszył w kierunku drzwi. Naprawdę mnie zaskoczył tym, że zaprosił mnie na wspólny spacer a w dodatku nie nalegał.

Kiedy chłopak miał już przekroczyć próg drzwi w końcu się odezwałam.

- zgoda, przejdę się z tobą.

Mike przystanął w miejscu, odwrócił się w moją stronę i z wielkim zdziwieniem wymalowanym na twarzy popatrzył na mnie.

- Dziękuję. Bądź gotowa na dwudziestą w salonie.

Miał już wyjść ale jeszcze go zatrzymałam.

- powiedz mi chociaż, gdzie idziemy?
Nie wiem co ubrać.

- nie powiem a  ubrana możesz być w to co zawsze.

Po patrzyłam na niego z przymróżonymi oczami. Próbuję odgadnąć co on kąbinuje ale na próżno.

- no nie patrz tak, przecież cię nie wprowadzę do lasu w celu zabicia.

- po tobie to mogę się spodziewać wszystkiego, więc i to by mnie zbytnio nie zdziwiło.

- łuk i sztylet w bucie nie będzie Ci potrzebny, obiecuję będę grzeczny, wystarczy?

- powiedzmy, że  wystarczy.

- do później Williams.

Dźwięk zamykanych drzwi rozluźł całkowicie moje ciało. Nie ufam mu tak, jak by tego chciał i on zdaje sobie z tego doskonale sprawę. Jednak postanowiłam, że aż tak mu utrudniać życia nie będę. Wygląda na to, że zrozumiał o co mi chodziło, kiedy mówiłam, o innym sposobie odkupienia win.

Nie chcąc rozmyślać o dzisiajszym wieczorze, postanowiłam ruszyć swój tyłek z gabinetu i po trenować. Zabije w ten sposób czas i myśli, odprężając się jednocześnie.

Ustrzelić Mate Where stories live. Discover now