Rozdział 3

1.7K 87 18
                                    

- Toris...  Nie mogę zasnąć... - cicho powiedział Łotysz.
- Po prostu się połóż i zamknij oczy. - odpowiedział Litwin, a chłopak posłuchał jego rady jednak nie dało to skutku.
- No ale ja nie mogę.
- Możesz.
Raivis pomyślał chwilę i wstał z łóżka.
- Gdzie idziesz?
- Do [TI].
- Chyba sobie żartujesz!
- Ciszej bo obudzisz Edwarda i nie żartuję.
- Wracaj do łóżka i idź już spać.
Łotysz wybiegł z pokoju, a Toris rzucił się za nim w pogoń.
- Stój! Tak nie można!
[TI] właśnie wyszła z łazienki kiedy nagle Raivis wbiegł w nią po czym od razu ją przytulił.
- Co się dzieje? - spytała zdezorientowana dziewczyna.
- Nic takiego, wybacz, wezmę go już.. - na słowa Litwina chłopak wtulił się mocniej.
- Co się stało Raivis?
-.. Bo ja nie mogę zasnąć... - dziewczyna delikatnie pogłaskała wtulonego w nią Łotysza.
- Czyli śpisz dzisiaj ze mną tak? - [TI] uśmiechnęła się do niego.
- Jeśli oczywiście mogę...
- Jasne, że możesz. Toris, zajmę się nim dobrze?
- Wedle twojej woli. - Litwin skierował się w stronę swojego pokoju.

- Poczytać ci bajkę? - Oboje siedzieli na dużym łóżku z baldachimem lekko przykryci kołdrą.
- A znasz jakieś legendy? - powiedział chłopak z maślanymi oczami.
- Wiesz... Chyba nie...  Albo może...  Znasz legendę o Lechu, Czechu i Rusie? - Łotysz był tak uroczy, że grzechem byłoby mu odmówić czegokolwiek.
- Nie...  - chłopak oparł się o [TI], a ta delikatnie go objęła.
- To jedna z moich ulubionych. Dawno, dawno temu, było sobie trzech braci, Lech, Czech i Rus...

Kiedy [TI] skończyła opowiadać Raivisowi historię, ten wydawał się już trochę przysypiać. Jednak dziewczyna spostrzegła coś niepokojącego na wewnętrznych stronach jego dłoni. Delikatnie odwróciła jego rękę.
- Raivis? Śpisz?
- Jeszcze nie.. - chłopak lekko otworzył oczy.
- Skąd masz te blizny? - na te słowa skulił dłonie.
-.. K-kiedy.. źle cokolwiek zrobiłem..
- Już spokojnie, rozumiem... - Łotysz wtulił się w nią i o mało nie zaczął płakać.
Widać było, że blizny na jego dłoniach powstały dość regularnie w różnych odstępach czasu, jedne były wyraźnie starsze, a drugie nieco świerzsze.
- Nigdy nikt się mu nie przeciwstawił?
- Toris, ale to tylko raz, nie widziałem go potem przez kilka dni, a kiedy wrócił nie był już taki sam... Wyglądał jakby miał zaraz umrzeć...
- To straszne... Wiesz co mu się stało?
- Po tym wszystkim zamknął się w sobie i stał się oschły i nieufny... Ale to co zrobił wymagało ogromnej odwagi.
- Cierpienie zmienia ludzi... - powiedziała cicho [TI].
- Z naszej trójki zdecydowanie najmniej dostaje się Edwardowi.
- Dlaczego?
- Sam nie wiem...
- Kiedy myślę o tym, że za parę dni będę musiała was oddać spowrotem mojemu kuzynowi...to serce mi się kraja...Nawet nie wiedziałam o waszym istnieniu, tych wszystkich cierpieniach... Przecież musi być z tego jakieś wyjście.
- Obawiam się, że to niemożliwe... - konwersacja widocznie zmęczyła chłopaka. Ziewnął i zamknął oczy. [TI] delikatnie go głaskała.
- Dlaczego tak uważasz? - jednak na te pytanie nie dostała już odpowiedzi gdyż chłopak zasnął. [TI] pocałowała Łotysza w czółko, chwyciła delikatnie jego dłoń, ułożyła ich ostrożnie w bardziej leżącej pozycji i sama usnęła.

Następnego dnia [TI] obudziły promienie słońca zza okna. Mimo tego, że temperatura była stanowczo poniżej zera i wszystko było przykryte białym puchem, przez świecące słońce wydawało się jakoś cieplej.
Dziewczyna spojrzała na jeszcze śpiącego Raivisa.
- Raivis? - lekko go szturchnęła, ale on nadal spał wtulony w nią co ograniczało jej ruchy. Nie chciała go obudzić. Pewnie u Iwana nie miał możliwości się dobrze wyspać.
[TI] powoli i ostrożnie próbowała wydostać się w taki sposób, aby go nie zbudzić jednak nie udało jej się, ponieważ chłopak lekko otworzył oczy.
- Spokojnie, możesz spać dalej, po prostu muszę już iść.
Dziewczyna rzuciła okiem na zakrytego kołdrą po uszy Raivisa, wyszła z pokoju i przymknęła za sobą drzwi.
- Dzieńdobry Panienko [TN] - powiedział Toris, którego spotkała po drodze do kuchni. Gdyby wiedziała jak ma na nazwisko, odpowiedziałaby mu w ten sam sposób.
- Dzieńdobry Toris. Nie bądź taki sztywny i oficjalny, mów mi po imieniu. Raivis jeszcze śpi. I jeszcze jedno. Uśmiechnij się czasem. - Toris zdobył się tylko na prawie niewidoczny sztuczny uśmiech. Widać po nim było że już całkowicie stracił wiarę w możliwość lepszego życia. Jakby dla niego to wszystko czego doświadczał u Iwana było normą, jakby po prostu tak musiało być. Bez żadnych uczuć, bez wiary w siebie, bez wolności. Wyuczony pod jego dyktando.
[TI] zdała sobie sprawę, że ciężko będzie mu pomóc, jeśli sam pomocy nie przyjmie, a przecież nie będzie go do niczego zmuszać siłą. Sam musi zrozumieć, że tak wcale nie musi być, że może żyć bez strachu, że może być dla kogoś ważny, że może wyrażać siebie i swoje uczucia, że życie nie jest pasmem bólu i nieszczęść. Ale czy będzie w stanie po takim cierpieniu dojść do tych wniosków całkiem sam?


// Już 3 rodzialik~
Przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły.

Panna i niewolnicyWhere stories live. Discover now