Rozdział - 67

1.5K 81 12
                                    

#67

- Philip, ja, ja nic nie wiem. Co się stało? Gdzie jest Harry? - pytam, ale on wgapia się w moją twarz i nie odpowiada.

- Miałem cię chronić, a ty leżysz w szpitalu, w dodatku nic nie pamiętasz. - odpowiedział, ale mało z tego rozumiem.

- Ty jesteś Philip, mój chłopak to Harry, jego brat Will. Moja mama urodziła niedawno Alana. Tylko tyle pamiętam. Nie wiem jak się tu znalazłam, nie wiem o co chodzi Willowi. Jaka narzeczona, przecież ja kocham Harrego.

- Nie kochasz go. - zaczynam się denerwować – Siostro, spokojnie. Ufasz mi? - pokiwałam głową – W takim razie odpoczywaj, pozwól, że ja się wszystkim zajmę. Przywrócę ci wspomnienia, przecież nie zapomniałaś o miłości swojego życia przez głupi wypadek.

- Czyli miałam wypadek. W takim razie... - myślę – ja przeżyłam, a jakieś dziecko umarło? Młody człowieczek nie żyje, a ja tak.

- Nie i jeszcze raz nie. Leż tu spokojnie, pomogę ci. Kto jak nie ja. - uśmiechnął się przyjaźnie i wstał – Zaraz wracam, nie denerwuj się. - ułożyłam się wygodniej.

Ja nic nie pamiętam, kompletnie. Dlaczego niby miałabym być z Willem? Jestem szczęśliwa z Harrym przecież, prawda?

- Will chce z tobą porozmawiać. - moje myśli przerwał Philip. Will, dlaczego na jego imię reaguje jakoś inaczej? Wszedł, jest załamany. Dlaczego? Przecież... - zaczął mówić.

- Jak się czujesz? - zapytał i zbliżył się do mojego łóżka, ale zaraz wycofał, jakby był przestraszony.

- Jestem zdezorientowana. Przepraszam, że pytam Will, ale ... - zastanawiam się czy to powiedzieć, a co jeśli nie pamiętam czegoś ważnego i powiem jakieś głupstwo – gdzie jest Harry? - jego oczy widocznie posmutniały. Patrzy się w ziemię, ręce złożył w pięść.

- Przyjedzie. Mama źle się poczuła i pojechał sprawdzić. Zostawił cię przecież pod dobrą opieką. - uśmiechnął się.

- Dlaczego ty nie mogłeś pojechać? - wypaliłam. Will zacisnął usta w wąską linię, zamilkł na chwilę i dopiero odpowiedział.

- Nie mamy za dobrych relacji, przypomnisz sobie z czasem wszystko. - ma rację. Potem przesiedzieliśmy w milczeniu.

W końcu przyszedł, tak bardzo chciałam go zobaczyć. Czy on się zmienił? Nie, no przecież przez noc to nie możliwe.

- Już jestem kochanie, lepiej już? - pocałował mnie w dłoń. Wszyscy jakoś gwałtownie zareagowali. Philip złapał Harrego za łokieć, ale po sekundzie go puścił. Patrzę się na Willa, ale on jedynie wgapia się w punkt na ścianie.

- Tak, obudziłam się, ale cię nie było. - powiedziałam. Patrzę na jego cieszące się oczka. Ma dziwny wyraz twarzy. Zresztą jak wszyscy w tym pomieszczeniu.

- Musiałem coś zostawić. Tak się cieszę, że mnie nie zapomniałaś. Jak widać prawdziwa miłość nie umiera. - Will pociągnął go za kaptur do tyłu. Zapiszczałam. Zaczynają coś szeptać. Harry się uśmiecha, a Will zaciska szczenkę.

- Philip? - patrzę na niego. Niech oni mi powiedzą o co chodzi. Jednak on milczy. Z jego ust nie wydobywa się ani jeden dźwięk.

- Nie mogę już. - praktycznie wybiegł z sali. Philip wybiegł za bliźniakiem, a ja zostałam sama z Harrym. Czuję lekki niepokój, nic nie rozumiem. Nie wiem co się dzieje i dlaczego ludzie, moi bliscy zachowują się w taki dziwaczny sposób.

WILL.POV.

Nie mogę dłużej, nie mogę patrzeć jak on się ze mną drażni, jak dotyka moją kobietę jak się cieszy. Chcę tylko ściągnąć mu ten głupi uśmieszek i wykrzyczeć całą prawdę. Lekarz powiedział, że za parę dni powinno być wszystko w porządku, ale co mi z tego. Nie umiem się opanować. Że akurat jego musiała sobie przypomnieć. Kurwa. O tylu rzeczach nie wie, zapomniała o mnie, a o nim nie.... Może ona go faktycznie kocha. Ja już sam nie wiem co sądzić.

Two faces   - Zakończone Where stories live. Discover now