Od dwóch dni Cedmon przygotowywał się mentalnie do nadchodzącej rozmowy. Walczyły w nim dwie natury. Ta ludzka wiedziała, że odgórne polecenia należy wykonywać, zwłaszcza jeśli to ojciec zalecił spotkanie z Corneliusem – głową kilku kainitów, którzy niedawno osiedlili się na terytorium Farkasa.
Powinieneś zrozumieć, że od kilku lat staramy się z kainitami nie wchodzić sobie w drogę dla dobra naszych ras, powiedział ojciec. Jednak Cedmon nie chciał rozumieć, dlaczego berserkowie – zmieniający się w wilki – mieliby nie zabijać tych pijawek? Przecież byli silniejsi, równie szybcy, a do tego nie musieli żywić się ludzką krwią raz do roku. Po przemianie mieli całą szczękę ostrych zębów, a także cztery łapy z pazurami. Kainici mogli się pochwalić dwoma nędznymi kłami i zaostrzonymi paznokciami.
Spojrzał jeszcze ostatni raz w lustro i już miał wychodzić, gdy drogę zastąpił mu jego zastępca, Michael. W łososiowym podkoszulku i spodenkach w tym samym kolorze wyglądał kretyńsko, jednak nigdzie dzisiaj nie wychodził, więc nie było się czego wstydzić.
— Na pewno nie chcesz, żebym jechał z tobą? — spytał już drugi raz od śniadania.
— A kto zostanie z nimi? — Wskazał na schody prowadzące na pierwsze piętro, gdzie trójka pozostałych berserków miała pokoje. — Nie są dziećmi, ale gdyby coś się stało, to jesteś tu po mnie najstarszy.
Rzucił becie ostatnie porozumiewawcze spojrzenie i wyszedł, zostawiając Michaela samego z ich dysfunkcyjnym stadem.
···
Gdy tylko przekroczył próg kawiarni, wyczuł kainitę siedzącego w rogu sali. Zanim drzwi się za nim zamknęły, krwiopijca także zwrócił na niego uwagę. Nie wyglądał na wrogo nastawionego, w przeciwieństwie do przywódcy berserków, który już podchodził do stolika.
Przeklęci kainici, zawsze nadgorliwie punktualni, pomyślał Cedmon. Podał jednak rękę Corneliusowi i zmusił się do uprzejmości.
— Witam. Jestem Cornelius Le Fanu. — Z jego ust dało się wyczuć krew. Czyżby jadł niedawno?
— Cedmon Farkas — odpowiedział alfa i obaj usiedli naprzeciw siebie.
Berserk spoglądał na towarzysza nieco spięty, wyczekując rozpoczęcia dialogu. Kainita zmrużył oczy, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy. Przekrzywił lekko głowę.
— Przepraszam, ale wyglądasz bardzo młodo. Rzadko spotyka się takich przywódców.
— To samo mógłbym powiedzieć o tobie — odciął się Farkas, choć wiedział, że nie była to trafiona riposta.
Cornelius zaśmiał się pobłażliwie.
— Ja niedługo będę obchodził sto trzecie urodziny, a ty? — zapytał, wychylając się nieco w stronę rozmówcy.
— A ja nie dałbym ci więcej niż sto.
Le Fanu zachichotał i wrócił do poprzedniej, wyrażającej nonszalancję, pozycji. Westchnął, odganiając tym samym ostatnie strzępy początkowej rozmowy z powietrza. Miał okazję bywać w ładniejszych miejscach w lepszym towarzystwie, ale właśnie w Destruction Bay mieszkało to stado berserków, u którego miał największe szanse przetrwania.
— No dobrze, to bez znaczenia. Pomówmy o powodzie naszego spotkania. Wyszedłem z inicjatywą tego paktu, więc lepiej zacznę. Jest nas troje. Nie zamierzamy zabijać ludzi, ani przeszkadzać wam w waszym życiu. Po prostu potrzebujemy miejsca dla siebie, a dotąd inni przedstawiciele waszej rasy nie okazywali zbytniej gościnności.
— Ciekawe dlaczego — mruknął ironicznie Cedmon i podparł głowę na dłoni, jakby wyczekując długiego i dokładnego wyjaśnienia, którego się spodziewał po kainicie.
YOU ARE READING
Autarcha [Zakończone]
WerewolfPewnie wiele już czytaliście historii o złym alfie i jego miłości, dla której ten zmienia się w potulnego szczeniaczka. Opowieść, którą zaraz poznasz, jest podobna, choć jednocześnie różni ją od pozostałych pozornie nieistotny szczegół. A gdyby alfa...