Rozdział 6. - TAK MI DOBRZE, TAK MI MÓW

1.9K 82 10
                                    

Kiedy podjechali pod apartamentowiec Kuby, gospodarz wysiadł pierwszy z samochodu. Podszedł od strony pasażera i nachylił się nad dziewczyną.
- Złap mnie za szyję...
- Mogę iść sama... - powiedziała do niego.
- Wiem, ale  chcę to zrobić sam, dobrze? Pozwól mi... Poza tym, Mała, nie masz butów, więc nie marudź... - powiedział do niej.
- Zabiorę graty. - Krzysiek zabrał wszystkie rzeczy dziewczyny. Po chwili Izzy złapała Que za szyję, który zaniósł ją do windy, a później do swojego apartamentu.
- Wow... - szepnęła kobieta, kiedy zobaczyła ogromne, nowocześnie urządzone mieszkanie. Kuba postawił ją w przedpokoju. Rozglądała się, jalby to było muzeum. Zachwiała się po chwili, ale wytatuowany chłopak czuwał.
- Spokojnie, pomału idź. Usiądziemy chwilę w salonie, a potem zniosę cię do sypialni.
- Dobrze... - mówiła cicho i niepewnie. Zastanawiała się, co to za bajka i czemu się w niej znalazła. Czy los znowu szykował dla niej jakieś kłody? Krzysiek przyniósł z kuchni lód w woreczku.
- Hej, ziemia do Izzy... - pomachał jej pod nosem woreczkiem. - Nie wiem, czy nie jest za późno, ale spróbuj przyłożyć do policzka.
- Normalnie, jestem załamany tą sytuacją... Gdybyśmy tylko wiedzieli... - pięść Quebo zacisnęła się, aż mu kostki pobielały. Brunetka złapała jego dłoń i poluzowała uścisk.
- Nikt nie mógł wiedzieć... Myślałam, że to koniec, że on odszedł i nie wróci. Dlatego nie chciałam powiedzieć, kto za tym stoi. - delikatnie wodziła paznokciami po jego ręce, chcąc rozluźnić jego spięte mięśnie.
- Mała, ale on mógł skrzywdzić inne dziewczyny, rozumiesz? - powiedział spokojnie Krzysiek.
- Racja... Tak bardzo chciałam wolności, że nie zwracałam uwagi na resztę świata... - Kuba ją przytulił.
- To nie do końca też tak, przeszłości nie zmienisz, najważniejsze, że on dostanie zasłużoną karę. Teraz skończmy o nim gadać, dawali ci w szpitalu jakieś leki?
- Nie, tylko przeciwbólowe na moje rządanie. - odpowiedziała dziewczyna.
- Krzysztofina, skocz po flaszkę, którą mi i tak wisisz. Chyba każdy zasłużył na drinka, po tym dniu pełnym wrażeń.
- Dobra, lecę. - wskoczył w buty i zbiegł na dół, udał się do osiedlowego sklepu.
- Posłuchaj, wiem, że to dla ciebie dziwne i nowe, ale chciałbym, żebyś czuła się jak w domu. Jeśli czegoś potrzebujesz to mi to mów. Tak prosto z mostu, a ja będę się martwić dalej. - mówiąc to nakręcał kosmyk jej włosów na palec. - Jutro załatwię ci pielęgniarkę i rehabilitanta, żeby dokończył twoją rehabilitacje. Później wezmę cię do Tadeusza, przyda ci się trening z nim, on bardzo szybko wzmocni twoje ciało, a do tego wiem, że nie zrobi ci krzywdy...
- Kuba... - szepnęła dziewczyna.
- Słucham?
- Dlaczego to robisz...? Tak szczerze, dlaczego? - spojrzała mu w oczy, a on zajrzał wprost w jej.
- Bo wycierpiałaś tak wiele, że zasługujesz teraz na to, co najlepsze... Tak uważam, do tego zmierzam. Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić, jak bardzo się cieszę, że mowa ci wróciła, że jesteś tu ze mną... Po prostu mam dobre serce, a bynajmniej staram się być lepszym człowiekiem...
- Kuba... Ty nie jesteś dobrym człowiekiem...
- No wiem, ale się staram...
- Nie przerywaj mi, bo nie skończyłam. Jesteś aniołem. Gdyby nie ty i Krzysiek, leżałabym pobita i zgwałcona, idę o zakład. - jej oczy wypełniały się łzami. Kuba widząc to, złapał ją za biodra i posadził na swoich kolanach, przodem do siebie. Delikatnie złapał ją za plecy i wtulił w siebie mocno.
- Nie myśl o tym i nie płacz, w tym domu się nie płacze... - po tych słowach siedzieli tak wtuleni, w absolutnej ciszy. Żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. W końcu dziewczyna zaczęła.
- Jak mogę ci się odwdzięczyć? - zapytała cicho.
- Po prostu ciesz się życiem, noś te ciuchy, niczym się nie przejmuj, a ja sobie coś wymyślę. - zaśmiał się delikatnie. Krzysiek wpadł z impetem, jednak widząc przyjaciela wtulonego w dziewczynę, zachowywał się najciszej jak mógł, żeby im nie przeszkadzać. Poszedł do kuchni i naszykował drinki dla każdego.
- Można? - szepnął czerwonowłosy z uśmiechem, a dziewczyna zeszła z Kuby.
- Głupie pytanie, jasne, że tak. - uśmiechnęła się biorąc szklankę.
- No to za dzisiejszy dzień, niech już się skończy i zacznie nowe jutro. - powiedzoał teatralnie Krzychu, a reszta się zaśmiała. Stuknęli się szklankami, jednak nim zdążyli się napić rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kogo tu niesie...
- Nie wiem i nie mam z tym nic wspólnego. - powiedział mało przekonywującym tonem Krzysiek.
- Czemu ci nie ufam? - poszedł do drzwi i otworzył, Maciejka, Koziara i Moyes wbili mu na chatę. - Serio Krzysiek? - spojrzał na kumpla i pokręcił z niedowierzaniem głową.
- A co braciszku, nie cieszysz się? Poza tym my nie do ciebie, a do tej piękności na kanapie. Wybacz masz za dużo w gaciach i za mało w klacie, by ją przebić. - Maciek rozłożył ręce i udał się do dziewczyny. - Hej piękna, w końcu cię wypuścili... KUBA, KURWA! - krzyknął.
- Co znowu? Nie drzyj mordy... - przywitał się z Moysem i Koziarą.
- Jak to co? Jak ty o nią dbasz, że ma siny policzek?!
- Nie krzycz, to nie jego wina. - powiedziała dziewczyna, a trójka nowych gości, popatrzyła po sobie, będąc w szoku.
- Ty mówisz, w końcu...- na ich buziach pojawiły się szerokie uśmiechy.
- W kuchni macie drinki. - powiedział Krzysiek.
- Dobra, dobra... Mów co się działo, jezu zupełnie inaczej sobie wyobrażałem twój głos. Nie żeby był zły, ale dziwnie no... - Maciejka się usmiechał szeroko.
- Czy ty się właśnie do niej ślinisz? - skwitował Kuba.
- Jaaa? W życiu.
- Dziwne, bo ciągnie ci się ślina do samej podłogi, wiesz? - pokiwał Que z niedowierzaniem.
- Dobra, nie kłóćcie się dzieci. - powiedział Koziara. - Miałaś być w szpitaku jeszcze dwa tygodnie. Co się stało i skąd ten siniak na policzku.
- Kuba wam opowie, albo Krzysiek. - odpowiedziała dziewczyna.
- No weź, dopiero odzyskałaś głos, daj nam się nacieszyć. - dodaj Maciejka.
- No właśnie, dopiero odzyskała, wiesz co to oznacza imbecylu? Że musi pomału wracać do normalnego mówienia, bo jej struny głosowe są osłabione.
- Jezu brat, czemu ty masz zawsze kija w dupie.
- Bo nie masz mózgu w głowie tylko majtkach.
- Weźcie się ogarnijcie. Robicie z siebie idiotów. - powiedział Moyes odpalając laptopa i zapuścił beat. Dziewczyna zaczęła delikatnie się bujać na boki.
- Dobra, Kuba, opowiedz nam co się dzisiaj wydarzyło.
- W sumie to... Poszliśmy ją odwiedzić i jak wychodziliśmy, minęliśmy się z lekarzem. Okazało się, że to były facet Izzy i on jej to zrobił. Uważał, że ona dostała wsztstkie rzeczy za seks z nami. Pewnie dlatego oberwała i chciał ją zabrać do domu. Wtedy ona krzyknęła i wróciliśmy na salę, spraliśmy typa i oddaliśmu w ręce policji. To wszystko. Stwierdziłem, że skoro nie ma już gipsu to będzie lepiej, jak ją tutaj zabiorę. W końcu to żaden problem ściągnąć jakąś pielęgniarkę i rehabilitanta, nie?
- W sumie to szkoda, że wcześniej na to nie wpadłeś, oszczędziłbyś jej cierpienia. - powiedział Maciejka.
- Nie dobijaj go, jest okej, tak jak jest. Może zasłużyłam na takie traktowanie... - każdy zamilkł na chwilę. Kuba złapał ją za dłonie.
- Nigdy tak nie mów. Nikt na to nie zasługuje, by być traktowany, jak ostatnie zło... - zagarnął kosmyk jej włosów za ucho.
- Dokładnie, teraz masz pięciu starszych braci, no dobra może czterech, mnie możesz traktować inaczej. Wiesz na przykład, jakbyś była samotna, to ja zawsze...
- Maciek, zamknij mordę. Wyrzucę cię stąd, jak Boga kocham... - w Kubie się zagotowało. - Wybacz mu, pomimo, że jest starszy, to dużo bardziej dziecinny niż ja.
- Kubuś się poczuł zagrożony. - wszyscy parsknęli śmiechem poza samym zainteresowanym.
- Jezu, z kim ja pracuję...
- Spokojnie, to nawet miłe, że jeszcze się komuś podobam, nawet z tą śliwą na twarzy. - pokazała na policzek.
- Widzisz, podoba jej się to, że ją podrywam, haaaa... I kto teraz ma kija w dupie braciszku? - Krzysiek praktycznie zalewał się już łzami ze śmiechu. Kuba był wkurwiony tym, że nie potrafili dać dziewczynie spokoju.
- Wiecie co, jest bardzo miło i dziękuję za te odwiedziny,ale zaczynają boleć mnie plecy i chciałabym się położyć, nie będziecie źli?
- Jasne, że nie. Twoje zdrowie najważniejsze, my i tak zaraz spadamy i będziesz miała ciszę i spokój. - powiedział Koziara. Kuba wstał i nachylił się nad dziewczyną.
- Wiesz co robić. - uśmiechnął się do niej, a ona złapała go za szyję, wniósł ją po schodach na piętro do wielkiej sypialni.
- Wow, masz sypialnię wielkości mojego mieszkania... - zsunęła się z jego rąk i stanęła na podłodze.
- Przesadzasz... Tam jest toaleta i prysznic, możesz się wykąpać, tylko uważaj na siebie. Tam jest moja szafa, jeśli potrzebujesz jakiejś koszulki, to możesz sobie coś wziąć.
- Okej...
- Dasz sobie radę? Pójdę wygonić tych czubków, nim rozniosą salon.
- atak dam, nie nazywaj ich tak są naprawdę dobrzy.
- Wiem, ale działają mi na uzębienie jak nikt. - uśmiechnął się do niej i zszedł na dół. Dziewczyna weszła do łazienki i wzięła prysznic. Cały czas podpierała się ścian, czuła się niepewnie. Kiedy skończyła, wyjrzała z łazienki, czy nikogo nie ma i nago przemkła do jego garderoby, skusiła się na jedną z jego koszulek, która sięgała jej prawie do kolan. Położyła się na wielkim łożu. Nigdy w życiu nie leżała w tak wygodnym łóżku. Wtuliła się w poduszki. Po pół godzinie Kuba wszedł do sypialni, wziął szybki prysznic i ubrał się w bokserki i koszulkę. Położył się na drugiej stronie łóżka.
- Kuba? - szepnęła dziewczyna.
- Obudziłem cię? - powiedział szeptem.
- Nie, nie mogę zasnąć... - wyszeptała.
- No to chodź się przytul...
- Napewno...?
- No, a czemu nie? Może będzie ci lepiej, łatwiej zaśniesz...
- A tobie będzie wygodnie...?
- Kochana, ja nauczyłem się spać w każdych warunkach, więc nawet na kamieniach zasnę... - zachichotała i wtuliła się w chłopaka. Gładził ją delikatnie po plecach. - Tak dobrze, nie boli...?
- Nie, tam już jest wszystko wygojone...
- No to dobrze, a teraz śpij, bo jutro trzeba dużo pozałatwiać... W sumie to ja muszę, ty musisz dużo wypoczywać...
- Dziękuję, że tak o mnie dbasz...
- Nie dziękuj, tyle przeszłaś... Tobie się to należy...
- Nic mi się nie należy...
- Weź, bo się pogniewamy... - kilka minut później zasnęła i przekręciła się na drugi bok. Chłopak objął ją delikatnie i też zasnął.

ELDORADO ll Quebonafide FanfictionWhere stories live. Discover now