początek wędrówki

21 1 54
                                    


Po wyjściu z kawiarni odwiedziliśmy pewnego człowieka o żelaznych dłoniach...

Czyli hefajstosa a o kim wy myśleliście co? Poszliśmy więc do chińskiej dzielnicy, następnie poszliśmy do pewnej restauracji o nazwie,, smoczy piec''. Pomieszczenie miało 7 okrągłych stolików i duży stół. Bar miał kształt dużej drukowanej litery L zaczynał się dłuższą częścią przy prawej ścianie i kończył mniej więcej w 2/3 pomieszczenia zakrętem dotykając tylnej ściany. Stały na nim 4 gustowne, lampki z pomarańczowymi abażurami z wzorami smoka. Znajdowały się one w równych odstępach od siebie oświetlając cały barek. Koło nich leżały laski wanilii a obok małe bonsai. Po drugiej stronie barku był regał z alkocholami, sokami, napojami, ekspres do kawy i czarka z herbatą. Cała restauracja była skąpana w pomarańczowym świetle lampek które stały na każdym ze stolików.

Weszliśmy całą czwórką do środka.

- witaj Aresie - powiedziałem siadając przy barze

- no hejo zaraza, jak tam w niebie - powiedział nalewając mi herbatę (czemu herbatę? Na zarazę wóda nie działa więc po co ją marnować)

- a zasadniczo ścigają nas bóg, lucyfer,diabeł hades, zeus, posejdon, odyn, locki i na zakończenie haindal. - ares zaczął się śmiać

- no to macie delikatnie przewalone - powiedział przez śmiech - po co tu znaleźliście? - wszyscy bracia wypili jednocześnie po kieliszku wódki.

- no to zaraza, wal - powiedział śmierć uderzając mu w ramie

- śmierć ty kurwo

- oj dziękuję

- no to potrzebujemy hefajstosa, musi nam pomóc wykuć trochę żelastwa - powiedziałem do Aresa

- no dobra, ale jak was pobije młotem to ja się nie mieszam

- no jasne niczego nie oczekuje

- jest na zapleczu - pokazał kierunek - wchodzicie, śmierć otwiera ciemno czerwone drzwi, wchodzicie przez nie no i widzicie się z hefajkiem

- dzięki - wstaliśmy i zaczęliśmy iść w kierunku zaplecza

- będzie bitka? - krzyknął za nami wojownik. Popatrzeliśmy się na siebie nawzajem i wspólnie odkrzykneliśmy

-raczej wojna!

- pisze sie na to chłopaki, wpadnijcie po drodze do mnie

- świetnie będzie cię mieć przy boku

.

Weszliśmy przez drzwi w prawej ścianie na zaplecze. Nic specjalnego niebieski korytarz z 4 drzwiami z czego jedne ciemno czerwone drzwi, przypominały lawe.

- śmierć otwierasz

- ale czemu niby ja?

- bo tak powiedział ares?

- NIE WEJDĘ TAM PIERWSZY! - śmierć zaczął spierdalać. Wojna złapał go za kaptur i trzymał stanowczo

- no gdzie uciekasz gnoju i tak cię złapie - powiedział wojownik

- a wypchaj się! Nie wejdę tam pierwszy! Sami sobie wejdźcie! - podszedłem do idioty

- człowieku masz je otworzyć nie włazić pierwszy! Wojna wejdzie

- co?! Nie ma mowy! To twój plan ty tam idziesz! - powiedział debil z wielkim mieczem

- nosz kurwa nie dość, że to wasza wina to jeszcze ja mam ponosić koszty?!

- jak to nasza?!

- ja tylko zakosiłem sztylet w dodatku po waszych ekscesach

- oj no już nie przesadzaj - powiedzieli wojna i śmierć jednocześnie

- ZAPIERDALAC DO HEFAJA ALE JUŻ!

- no dobra dobra... - powiedział zrezygnowany wojownik z kosą.

Podszedł do drzwi i je otworzył ze środka biło gorąco, ogromne gorąco.

- może jedna... - wojna nie dokończył widząc mój wkurw.

- dobra wchodzę - jak powiedział tak zrobił, ja zanim, następnie śmierć chowający się mi za plecami a na końcu głód. Drzwi się zatrzasnęły a śmierć wyskoczył w górę i usiadł mi na głowie.

- c-ccc- o co cc-oto było! - wydukał przestraszony.

- złaź ze mnie to tylko drzwi! - zrzuciłem go z mojej głowy. Szliśmy dalej w ciemność czując tylko ogromny gorąco. Nagle podłoga się zapadła i zaczęliśmy spadać... To co ujrzeliśmy na dole zszokowało nas do tego stopnia, że nawet mi gatka się skończyła...

Spadliśmy w śnieg. Tak kurwa. W śnieg. Rozumiecie to? W jaskini hefajstosa, który powinien mieszkać w wulkanie był śnieg. I lody, dużo lodów, takich normalnych lodów waniliowe, czekoladowe, truskawkowe wiecie o co chodzi. Hefaj odwrócił się w naszą stronę, akurat kół jakiś miecz na kowadle które stało naprzeciw dziury w ścianie w której to była kolejna dziura z lawą.

- A WY TU CZEGO?! - wykrzyczał niskim basem, czuć było jego gniew na nas.

- taką prośbę mielibyśmy do ciebie hefajstosie - zacząłem

- znowu, ZNOWU KTOŚ CHCE, ŻEBYM DLA NIEGO COŚ WYKUŁ CHOLERA MOŻE JESZCZE POWIECIE MI ŻE ZNOWU ZADARMO CO?!

- oj widać że był nie w humorze. Dodam, że zaczął już się szykować do rzutu swoim młotem! Wszyscy wtedy pomyśleli: KURWAAAAAAA!

- tylko spokojnie. - poprosiłem - za wszystko zapłacimy potrzebujemy tej broni.

- NIBY DO CZEGO?!

- do zajebania boga! - wyrwał się śmierć. Zrobiłem głośnego facepalma myśląc że to koniec zabawy.

- hm? A to ciekawe. Było tak od razu mówić. Znacznie ciekawiej byście zaczęli. - #szok.

- myśleliśmy że inaczej zareagujesz na to... - odezwał się osiłek z mieczem. Głód tylko masną jedząc loda.

- bóg to chuj i nie ma co z tym dyskutować chętnie wam pomogę za to co mi zrobił

- a właściwie - mlaśnięcie - co ci zrobił? - mlaśnięcie, zapytał wieczny obżartuch.

- zajebał mi ukochaną mówiąc, że miłość ponad mitologiami jest niemożliwa.

-a zakochałeś się w? - zapytał śmierć

- takiej jednej ze słowiańskiej

- czyli?

- dopytywał

-w dodoli - odrzekł zmieszany hefajek (dla tych co niewiedzą bogini deszczu)

- nie ściemniasz?! Bóg kucia w gorącu zakochał się w deszczu! A to dobre! - powiedział śmierć przez śmiech, wszyscy się zaczęliśmy śmiać bo to niezła ironia.

- przestańcie! - zabrzmiał pan młotkowa łapa. Od razu spoważnieliśmy.

- panowie nie ładnie się śmiać z cudzej niedoli i ironii życia - chwile staliśmy z poważnymi minami

- no chyba nie! - krzyknął głód i znowu zaczęliśmy się śmiać. Zrezygnowany kowal usiadł na ziemi i zaczekał aż przestaniemy.

- dobra co mam dla was wykuć?

- zaczął rzeczowo jak się uspokoiliśmy.

-coś czym będzie można zajebać boga. - odrzekłem

- nie wykuje czegoś tak potężnego od zera. Dajcie mi swoje bronie a przemienie je w pogromców.

- czyli że co zasadniczo ? - zapytałem

- broń pogromu, tak nazywa się typ broni mogącej zabić każdego, są to najpotężniejsze artefakty wszechrzeczy, a wasze bronie należą do jednych z 10 artefaktów podstawy czyli istniejących od początku i mających wyjątkowe znaczenie tylko z tych 10 broni można wykuć nowy artefakt

-mhm - byliśmy trochę zdziwieni, trochę w chuj ! Oddaliśmy mu bronie i grając w pokera i pijąc nalewkę od hefajka. Siedzieliśmy przy stole i czekaliśmy aż skończy kuć.

Jeźdźcy Apokalipsy i Boska WojnaWhere stories live. Discover now