Ludzka zabawka

1.7K 104 6
                                    

Z każdym dniem, każdym kolejnym zdarzeniem byłem bardziej wyprany z uczuć. Denerwowało to ich, chcieli widzieć jak cierpię, dlatego też posuwali się coraz dalej. Nauczyciele nie reagowali, sam też niezbyt prosiłem o pomoc, bo wiedziałem, że na nic się do zda. Typowy syndrom ofiary, myślenie, że lepiej jest zaakceptować to co się dzieje, bo jak się poprosi o wsparcie to będzie tylko gorzej. Zabawne jest to jak daleko są w stanie posunąć się ludzie w moim wieku. Bili zostawiając po sobie długo gojące się siniaki, gasili na mnie papierosy, a nie rzadko cieli. W efekcie czego często miałem na sobie plastry lub w gorsze dni bandaże. Byłem dla nich jak worek treningowy, tylko, że ja reagowałem, przynajmniej do pewnego momentu. Taka o to ludzka zabawka. Chciałbym powiedzieć, że ich nie winię za to co mi robili, bo każdy pragnie poczucia wyższości, dominacji, ale gdybym tak powiedział to byłbym skończonym idiotą. Nie wierzę w takie bzdury jak bezgraniczne przebaczenie. Szczerze ich nienawidziłem, a jednocześnie im współczułem. Nie mogłem siebie w tym zrozumieć. Współczucie było tak sprzecznym uczuciem w tej sytuacji, że sam sobą pogardzałem.

Sytuacja zmieniła się dla mnie dopiero ostatnio, kiedy posunęli się za daleko. Gdy tylko zabrzmiał dzwonek, oznajmiający kończące się lekcje podeszła do mnie trójka chłopaków. Jak się pewnie domyślacie nie zaprosili mnie na wspólne granie w gry po lekcjach. Cóż, nie byłem zdziwiony, pomyślałem, że zrobią to co zawsze, a potem pójdę po prostu do domu. Wszystko wydawało się takie same jak zazwyczaj do momentu, gdy weszliśmy do łazienki. Dwójka z nich mnie unieruchomiła, a trzeci zaczął rozpinać moją koszulę. Nie było sensu szarpania się. Wtedy jeszcze byłem pewny, że po prostu zrobią mi nową ranę na brzuchu. Byłem w błędzie, powinienem się szarpać. Powinienem był krzyczeć, zanim jeden z nich zakrył moje usta dłonią. Po rozpięciu koszuli zaczął rozpinać mój rozporek. Jego ręka zawędrowała w miejsce, w które zdecydowanie nie powinna. Zaczął szeptać mi coś do ucha, jednak nic nie słyszałem. Byłem zbyt przestraszony, wiem, że widział to w moich oczach, wiem też, że widział jak napływają mi do nich łzy. To był mój błąd, okazanie słabości. Moje spodnie powoli opadły ku podłodze, a ja już wiedziałem, że to mój koniec. Byłem o nim przekonany. Wtedy pojawił się właśnie on. Brzmi to jak z jakiegoś cholernego filmu, gdzie chłopak pojawia się, żeby uratować dziewczynę z rąk złych ludzi. To był przewodniczący, Alan. Chłopak grający rolę chyba najbardziej pożądaną w szkole – popularnego, przystojnego i inteligentnego przewodniczącego. Moje przeciwieństwo.

BańkaWhere stories live. Discover now