Cień szepczący słowa zwątpienia

581 47 0
                                    

 Raz siedząc na dachu, podczas letniego dnia podwinąłem rękawy. Nie robiłem tego zbyt często, starałem się unikać ciekawskich spojrzeń i ogólnie zwracania na siebie uwagi innych. Jednak przy nim czułem się dość komfortowo, jeśli mogę tak to ująć. Patrzyłem w niebo. Myślałem jakby to było, gdybym mógł polecieć. Wstałem i ruszyłem ku siatce – marnym zabezpieczeniu, aby nikt nie zrobił czegoś głupiego. Przez głowę przeleciała mi myśl, że powinienem był skoczyć już dawno temu. Poczułem jakby jakiś cień mnie oplatał i szeptał do ucha, że nie powinienem żyć. Że Alan, nie powinien był mnie wtedy ratować, że powinni mi to zrobić. „Wtedy byś się załamał", masz rację, „Wtedy mógłbyś lecieć jak ptak", wolny, „Wtedy mógłbyś szybować w niebiosach", wreszcie wolny, „Powinieneś się był po prostu zabić", zaraz co? „Zobacz ile przy stwarzasz mu zmartwień", ja--. „Odwróć się, nawet teraz patrzy na ciebie zatroskany", odwróciłem się, a nasze oczy się spotkały. Ten głos miał rację. „Niszczysz go". To prawda. Przewodniczący chyba wyczuł, że coś się ze mną dzieje, bo wstał i ruszył w moim kierunku. Kiedy był już blisko zacząłem się cofać.

- Alan, wszystko w porządku? - „Martwisz go". - Spokojnie, to ja.. - „Gdyby nie ty byłby szczęśliwy". - Alan cofnij się, w tym miejscu siatka--

Nie zdążył dokończyć, siatka na którą napierałem z całej siły pękła, a ja wtedy zobaczyłem ten okropny cień przede mną - „W końcu będziesz wolny". Czas jakby się zatrzymał. Nie chcę być wolny, chcę być z nim.  

Byłem pewny, że zaraz zginę, a ostatnią rzeczą jaką zobaczę za życia będzie przestraszona twarz Alana, który coś krzyczał. Pewnie moje imię, jednak nic w tamtym momencie nie słyszałem. W momencie, gdy zacząłem spadać, chwycił mnie za rękę. Stale coś krzyczał, nie wiedziałem co. Nic nie słyszałem. Wciągnął mnie z powrotem na dach, a ja zamiast rzucić mu się w ramiona z podziękowaniami, że znowu mnie uratował, potrafiłem się jedynie na niego patrzeć. Pustym wzrokiem, po policzkach spływały mi łzy, ale nie wiedziałem dlaczego płaczę. Alan przytulił mnie tak mocno, że aż mnie zabolało, ale nie protestowałem. Ból był przyjemny, chciałem go czuć. Chciałem czuć cokolwiek. Zamknąłem oczy, wciąż nic nie słysząc.

- Kocham cię – powiedziałem i prawdopodobnie straciłem przytomność.

BańkaWhere stories live. Discover now