Szczęśliwy

673 50 5
                                    

Następne co pamiętam to obudzenie się we własnym pokoju. Pierwsze co dostrzegłem to to, że za oknem było już ciemno, drugą rzeczą była częściowo leżąca na moim łóżku postać. Mama? Nie... Przewodniczący? O cholera. Poszturchałem go lekko, usłyszałem jak przez sen mówi „przepraszam Mat", co mnie poruszyło. W końcu się ocknął i pierwsze co chciał zrobić to mnie przytulić, ale kiedy już miał to zrobić cofnął się, odwracając głowę w stronę okna.

- Jest już późno będę się zbierał – powiedział, po czym wstał z krzesła – cieszę się, że nic ci nie jest, zaraz zawołam twoją mamę.

Chwyciłem go za rękę, chcą zatrzymać. Widać było, że jest zmieszany, bał się mnie dotknąć.

- Ja naprawdę przepraszam. – zacząłem z siebie wyrzucać potok słów – Od tamtej sytuacji w łazience czasami sobie nie radzę i nie jestem w stanie rozpiąć koszuli, do tego stopnia, że początkowo wymiotowałem, myśląc o tym, że on zaraz mi coś zrobi. – nie wiedziałem dlaczego mu to mówię, przecież to takie żenujące. Wydaje mi się, że chciałem dać mu stuprocentową gwarancję, że ten atak nie był jego winą – Twój dotyk jest inny, wiem to, ale w tamtej sytuacji nie myślałem trzeźwo, po prostu się bałem. – chciał coś powiedzieć, ale mu nie pozwoliłem. Wiedziałem, że jak teraz mi przerwie to już nic nie powiem, bo będę umierał z zażenowania. - I naprawdę przepraszam, zrozumiem, jak nie będziesz chciał mnie więcej widzieć, czy coś w tym stylu...

- Matiasie, ja... - zaczął, jednak dalej kończyłem mój monolog

- I to uczucie było bardzo przyjemne, to jak się całowaliśmy – ostatnie słowa powiedziałem tak cicho, że chyba wręcz bezgłośnie.

Alan był dzisiaj wyjątkowo zmieszany, cóż miał ku temu powody. Patrzył na księżyc próbując ukryć twarz w rękach.

- Jestem tak cholernie szczęśliwy.

Po tych słowach zapukała moja mama. Była bardzo zmartwiona, a jednocześnie szczęśliwa. Jej oczy były pełne pewnego rodzaju dumy – w końcu przyprowadziłeś do domu jednego ze swoich przyjaciół. No tak, moja mama nie wiedziała, że to mój jedyny przyjaciel. Chwilę z nią porozmawialiśmy, po czym Alan stanowczo się oznajmił, że musi wracać do domu. Powiedziałem mamie, że go odprowadzę chociaż do przystanku. Była delikatnie mówiąc niezbyt przychylna temu pomysłowi, jednak widząc mnie szczęśliwego, gdy rozmawiałem z Alanem pozwoliła mi go odprowadzić. Poszliśmy do wyznaczonego miejsca rozstania trzymając się za rękę. Początkowo bałem się, że ktoś zauważy, ale okazało się, że o tej godzinie mało kto spaceruje. Na pożegnanie Alan pocałował mnie delikatnie i powiedział, że pomoże mi z tego wyjść. Miałem na końcu języka coś w stylu „ja też pomogę ci wyjść z twojego mroku", ale na szczęście w ten język się ugryzłem. Za dużo emocji jak na jeden dzień. Muszę się dla niego postarać, nie mogę go stracić. Nie pozwolę pęknąć naszym wszystkim bańkom.  

BańkaWhere stories live. Discover now