#8

3 1 0
                                    

Iris Pov.

Czemu ja go nie odepchnęłam? Czemu z nim poszłam i co najważniejsze czemu nadal z nim idę?

-Misiu?

-Wszystko tylko nie misiu.

-Czyli mam ci wymyślić inną ksywkę tak?

-No, tak.

-W porządku w takim razie jesteś "Moja"

-Ty głupku!

-Przystojny głupku-Poprawił mnie
-Ty przystojny głupku!-Powtórzyłam akcentując wyraźnie słowo po środku.

-Tak to ja!-Splótł nasze palce jeszcze ciaśniej i przyspieszył kroku. A ja oczywiście musiałam go gonić.

-Nie bądź taka do przodu bo cię sznurówki wyprzedzą.

-Moje plecy nie są pocztą głosowa powiedz mi to prosto w twarz.-To nasze dogryzanie sobie stało się czymś w rodzaju małej tradycji.

-W ten sposób?-Nachylił się i delikatnie musnął moje wargi swoimi a następnie ruszył biegiem przez park.

-Jeszcze cię dorwę! Co to miało być!?-Zaczęłam go gonić.

-Dałem ci buziaka. Jeśli ci się nie podoba możesz mi go oddać.-Nawet jeśli ma kłopoty to zachowuje swoje poczucie humoru. Imponujące... Jak na kogoś kto udaje to radzi sobie świetnie i gdybym patrzyła na to z boku moglibyśmy naprawdę wyglądać jak para. Nie stop Iris ogarnij się... To tylko dobra gra aktorska... Za dobra...

-Rozchmurz się misiaczku nie bądź tak smutna. Jeśli poprawi ci to humor to możesz mnie uderzyć.

-Poważnie?

-Tak ale szybko zanim się rozmyślę. Bo wiesz jednak jesteś dość silna...

-Jak chcesz to zamiast się bić możemy się posiłować.

-Wiesz, teoretycznie to język też jest mięśniem więc...-poruszył sugestywnie brwiami.

-Ty porąbany idi...-Nie skończyłam bo Kyle podciął mi nogi i wylądowałam w kupie liści na którą zaraz potem sam się rzucił.-To oznacza wojnę

Zbieraliśmy liście i rzucaliśmy się nimi przez co najmniej godzinę. Wszystkie dzieci w parku patrzyły na nas z zazdrością wypisaną na twarzy, a my świata poza nami nie widzieliśmy. Oczywiście dlatego, że byliśmy wojownikami niemogącymi sobie pozwolić na przegraną... Tak, tłumacz to tak sobie...

Kyle Pov.

-Czekaj jeszcze chwilę to już prawie ostatni.-Właśnie kończę wyciągać wszystkie liście z włosów mojej małej Iris.-Teraz możemy iść.

-Czekaj chwilkę tylko zawiąże buta.

-Zawiąże go za ciebie. Nie chcę żebyś się przewróciła i wpadła w oko komuś jeszcze.

-Czy tobie nigdy nie kończą się te słabe teksty? To jest doprawdy żenujące.-Mówi kręcąc głową kiedy klękam przed nią żeby zawiązać jej buta.

-Na razie mi ich jeszcze nie brakuje.

-To ja może poczekam-mówi wstając z ławki na której przesiadywaliśmy.

-Oh poczekaj twoje ręce wyglądają na ciężkie, pozwól, że je dla ciebie potrzymam.

-Jeśli ci pozwolę to się w końcu zamkniesz?

-Najprawdopodobniej...-podała mi rękę-Ale zawsze jest szansa, że jednak nie...-Próbowała wyrwać mi swoją dłoń ale ja nie miałem zamiaru jej puścić.

-Gdzie mnie ciągniesz tym razem?

-Idziemy na gofry. Na lody jest za zimno.

-Ale nie wzięłam pieniędzy.

-Ja stawiam.-Uśmiechnąłem się do niej i pociągnąłem w stronę najlepszej budki z goframi w okolicy.

***

-Na co masz ochotę?

-Zwykłego z cukrem pudrem. Nie lubię udziwnień...

-Spoko loco.

Uśmiechnąłem się do niej i poszedłem złożyć zamówienie.

-Dla mnie to co zawsze i dodatkowo jeszcze jeden z cukrem pudrem.-Tom czyli właściciel budki a jednocześnie znajomy moich rodziców zabrał się za robienie gofrów.

-To z kim przyszedłeś młody?

-Z Iris. Nie będziesz kojarzył.

-To ta z czarnymi włosami co siedzi na ławce przy latarni?

-Tak. Dzięki-Odebrałem zamówienie i poszedłem do mojej dziewczyny. Nareszcie mogę ją tak nazywać-cieszę się jak dzieciak.

-Mam nasze gofry.-wręczyłem jej jedzenie.

-A z czym ty masz?

-Eksperymentalny smak czyli nutella z orzechami. Mam obczajone co tu jest dobre-posłałem jej ciepły uśmiech.-Dam ci trochę spróbować.

-Dzięki ale nie przepadam za nutellą. Chcesz trochę mojego?

-Tak jasne. Dzięki-ugryzłem trochę gofra a ona nagle zaczęła się śmiać.

-Z czego się śmiejesz.-Bez słowa podała mi chusteczkę higieniczną a ja domyśliłem się, że chyba mam całą twarz w cukrze.

They can't be together but I have to stay with you.Where stories live. Discover now