28

1.1K 70 4
                                    

Cała nasza kompania siedziała w zamku z podkulonymi ogonami. W pomieszczeniu panowała głucha cisza, przerywana od czasu do czasu odgłosami walki. Za każdym razem gdy słyszeliśmy huk, nasze serca rozdzierała bezsilność. Myśl, że inni giną w naszej sprawie dręczyła nas i nie dawała spokoju.

Nikt nie potrafił spojrzeć nikomu w oczy. Wstyd oraz złość! To do siebie samych czuliśmy. Każdy z nas wiedział, że powinniśmy być na polu bitwy i razem z innymi walczyć o honor, lecz znajdowaliśmy się tutaj. Co mieliśmy rzec? Byliśmy słabi. Baliśmy się śmierci. Staliśmy się zwykłymi tchórzami. To od nas wszystko się zaczęło, a teraz nie mieliśmy odwagi by spojrzeć prawdzie w oczy. Wciągnięci w wir rozmyślania siedzieliśmy cicho, zastanawiając się jak to wszystko się zakończy.

Tępym spojrzeniem wpatrywałam się w jasne światełko bijące od małego ogniska. W tamtej chwili naprawdę wiele myślałam. Każda możliwa myśl zaprzątała mi głowę, nie dawała spokoju. Wiedziałam, że nie jestem sobą. Pomimo, że nigdy nie byłam osobą śmiałą to znałam swoją wartość. Potrafiłam dostrzec sprawy słuszne i bez wahania mogłam poświęcić życie dla dobra. A teraz? Uciekałam od problemów, starałam się je odwlec jak najdalej ode mnie. Chowałam się przed stawianymi konsekwencjami zamiast przyjąć je do serca. Nie chciałam narażać się nikomu, a w szczególności Thorinowi.

Lecz to nie mogło dłużej tak trwać. Przecież nie mogłam taka zostać. To nie w mojej naturze, by uciekać! Boję się, to jest naturalne, ale co by było gdybym się nie bała? Gdyby przerażenie nie wkradało się do mojej duszy? Wtedy możnaby uznać mnie za wariatkę. Ja zawsze się bałam. Bałam się wszystkiego, ale to czyniło mnie sobą. Ten strach motywował mnie do działania. Bo zawsze chciałam się go pozbyć, więc się z nim mierzyłam. Więc jeżeli teraz się boję, oznacza to tylko jedno.

Czas go pokonać!

Wystarczyło zrobić pierwszy ruch.

To było takie proste i zarazem takie trudne.

Wzięłam głęboki wdech i stanęłam na drżących nogach. Przed sobą widziałam długi korytarz, gdzieniegdzie oświetlony płonącymi pochodniami. Zabrałam leżący na ziemi miecz i schowałam go w odpowiednie miejsce. Zrobiłam pierwsze kroki idąc w kierunku wyznaczonego celu. Ciszę przerywał stukot moich butów o brukową posadzkę, który roznosił się echem po budowli.

- Co robisz? - po chwili dotarł do mnie stłumiony, słaby głos Fili'ego. Przełknęłam narastającą kulę w gardle, zdając się na spokojny ton.

- Chyba czas w końcu sprzeciwić się losowi - wyjaśniłam spoglądając na całą kompanię. Na ich twarzach widniała bezradność, ale czułam, że gdyby nie strach przed osobą, która dawniej była ich autorytetem już dawno walczyli by z innymi, a z ich gardeł wydobywałyby się waleczne okrzyki - Ale zanim to nastąpi to najpierw muszę iść w paszczę lwa - dodałam to bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. Po całym ciele przeszyły mnie ciarki, wiedząc, że nie będzie łatwo.

°•°•°•°

Stojąc przed Salą Królów, mierzyłam się z moją niepewnością. Ten plan w mojej głowie wyglądał o wiele inaczej. Miałam tam po prostu wejść, spojrzeć mu w oczy i powiedzieć całą prawdę, której każdy się obawiał. Właśnie.. miałam. Znów chciałam uciec, schować się w kącie, ale teraz nie było odwrotu. Trzeba biec prosto przed siebie.

Z głośnym hukiem wpadłam do pomieszczenia. Thorin gwałtownie spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Unosząc dumnie brodę w górę chciał ukazać swą wyższość, lecz może i by mu się to udało, gdybym nie była tak zdeterminowana i zwracała na to uwagę. Po zaledwie paru sekundach byłam przed jego osobą, patrząc w błękitne tęczówki, które nie posiadały już swojego dawnego, radosnego blasku.

- W co ty pogrywasz?! - zapytałam nie owijając w bawełnę. Musiałam to wyjaśnić. Istniały dwie opcje. Albo to on powróci i pójdzie ze mną w obronie wolności, albo pozostanie tutaj, a ja już nigdy więcej nie powrócę do jego życia.

- Nie wiem o co ci chodzi! - odparł ze spokojem, mierząc mnie swoim przenikliwym spojrzeniem. Przez chwilę poczułam słabość, a pewność siebie zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Chciałam wtulić się w jego ramiona i zapomnieć o wszystkich koszmarach jakie zgotowało nam życie. Pragnęłam by było jak dawniej, lecz była to tylko złudna nadzieja.

- Nie udawaj! Co się z tobą dzieje?! Gzie się podział dawny Thorin? - spytałam, a mój głos załamał się pod napływem negatywnych emocji.

- Cały czas tu jest.

- Czyli byłam ślepa i nie widziałam kim naprawdę jesteś? - wyszeptałam z żalem. Szatyn zirytowany odwrócił głowę w bok - To nie jest ten sam Thorin, którego poznałam i pokochałam.. Byłeś inny.. - w moich oczach pojawiły się łzy, ale nie pozwoliłam im wydostać się na światło dzienne - Nie widzisz, że się zmieniłeś na gorsze?! - wyjaśniłam z bezsilnością.

- Zrozumiałem, że aby odzyskać należny mi tron muszę być taki jak oni - wyjawił z powagą oraz dumą, która biła od niego na odległość.

- Czyli okrutny, zimny i bezlitosny?! O to ci chodzi?! Żeby stać się kolejną plagą?! - krzyczałam podemocjonowana. Nie spodziewałam się, że ta rozmowa zajdzie do tego stopnia - Obiecałeś tym ludziom, obiecałeś im wszystkim. Obiecałeś mi.. Nie pamiętasz tego? - spytałam szeptem, ale nie uzyskałam od niego żadnej odpowiedzi - Powiedz mi czego ty chcesz?! Wypełniłeś misję, odzyskałeś Górę, to za mało?! Władza?! Tylko na tym ci zależy?

- Tak. Bez władzy jestem nikim! - krzyknął, a jego doniosły ton głosu, aż zmroził mi krew w żyłach. Wtem poczułam, wręcz wiedziałam, że tutaj moja walka się zakończyła. Nic nie mogłam więcej zrobić.

- Dla mnie byłeś całym światem. Najważniejszą i najwspanialszą osobą na świecie - wyjąkałam z rozżaleniem - Dopiero teraz w moich oczach stałeś się nikim! Całkowicie nikim ważnym.. - rzekłam oschle, gdy to wszystko dotarło do mojej świadomości. Nie czułam współczucia. Jedynie złość oraz przygnębienie zawładnęło moim sercem.

I NEED YOU ~ [ZAKOŃCZONE] ~ [W Trakcie Popraw]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz