Rozdział 2

512 52 100
                                    

Drugi i na chwilę obecną ostatni rozdział z creditami dla bratwierzby , ale mam nadzieję, że nie ostatni tak w ogóle. Serio collab z Tobą to był mistrzowski pomysł.
A co do samego rozdziału, to nawet nie wiem jak go skomentować

P.O.V Fronk

Jadłem pizzę. Była dobra. Wtedy zadzwonił telefon.

Spojrzałem na wyświetlacz. Numer nieznany. Może to Gerard???

– Dzień dobry, tu T-Mobile – Szybko się rozłączyłem. Znaleźli mnie. Help.

O nie! To nie był Gerard! Wtedy telefon znowu zaczął dzwonić.

– Nie chcę żadnych darmowych minut! – wrzasnąłem zdenerwowany.

Odpowiedziała mi cisza.

– Fred? Wszystko w porządku?

Och. To Gerard.

– Ach to ty. Poprostu T-Mobile zhackowali moją lokalizację.

– Okej, nie wnikam – powiedział Gerard. – Ogólnie to chciałem tylko sprawdzić czy to napewno twój numer. No to nara.

– Nie! Czekaj, Gerard – krzyknąłem zrozpaczony.

– Co?

– Czy jesteśmy przyjaciółmi?

– Chcesz żebyśmy byli przyjaciółmi?

– Tak. Nigdy nie miałem przyjaciół.

– Ok. To jesteśmy przyjaciółmi.

I się rozłączył.

P.O.V Gerard

OMGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGGFrank i ja jesteśmy przyjaciółmi!!!1!!!11!

Co robią przyjaciele? Może powinienem go zaprosić na kawę? Albo na coś.

Poczytam w Internecie.

A więc powinniśmy zjeść naleśniki i pobawić się w studio makijażu. Ewentualnie fryzjera.

Wybrałem numer Franka jeszcze raz.

– Chcesz do mnie przyjść? – zapytałem.

– Ok – powiedział, bo oczywiście nie miał żadnych innych zajęć.

*przeskokw czasie hi hi*

Zrobiłem już naleśniki i niecierpliwie czekałem na przyjście Franka.

Dzwonek.

– Cześć, Gerard.

– Subskrybujesz Pewdiepie?

– Tak, a ty?

– Ja też.

– Zrobiłem naleśniki.

– Jak?

– Tak. –Wskazałem na Donnę.

Poszedłem do lodówki. Otworzyłem ją i wtedy uderzył mnie wyraźny brak naleśników.

– MOIKAY!!! – wydarłem się na cały głos.

Po chwili na schodach zjawił się mój brat z ustami pełnymi moich cudownych naleśników.

– Czo? – zapytał.

– Gdzie są moje naleśniki? – krzyknąłem i zignorowałem Franka, który rzucał komentarze na temat mojej ślepoty.

– Ne wem – powiedział niewyraźnie i zniknął w drzwiach swojego pokoju.

– No cóż. Teraz zostaje nam zabawa w studio makijażu.

Żeraard z buta wjeżdża.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz