3. Mikrokosmos part I

51 9 2
                                    




Piątek 07.06.19
Nie umiemy spać, sen chyba został w Polsce. Kręciłam się i kręciłam mimo zmęczenia. Zasnęłam na trochę, ale potem się budziłam by choć zerknąć na ten piękny widok. O każdej godzinie jest piękny. Plan był ambitny by rano pójść pod stadion po merch. Ja chciałam bluzkę a Alex Army Bombę. Pobudka  6:30 ale wiecie co... wstałam wcześniej. No po prostu nie wytrzymałam! Ale wiecie, widok. Zrobiłam fotę i powoli zaczęłyśmy się ogarniać. Wyszłyśmy koło 8 rano i dwadzieścia minut pociągiem pod stadion. Okazuje się, że sam stadion już nie jest w Paryżu, a wiecie.. metr za nim i teraz dupa blada, bo nie chciało nas wypuścić ze stacji. Bilet zły. No odcięte od świata... co robić? Poszłyśmy poszukać, zagadałyśmy jakieś laski, ale one średnio po angielsku. Weszłyśmy wyżej szukając informacji/automatu czegokolwiek a znalazłyśmy... wyjście. Ktoś zostawił otwarte i na nie legalu wyleciałyśmy z tej stacji jakby się paliło.
Pod samym stadionem nie było jakoś strasznych tłumów. Oczywiście kolejka po merch ale na to byłyśmy przygotowane i wcale jej długość nas aż tak nie uderzyła. Nie zmieniało to faktu, że stania na minimum godzinę. Nic to, wcale zimno nie było więc stałyśmy. Potem połowa kolejki (oczywiście ta za nami) poszła do innego stanowiska, a my stwierdziłyśmy, że się nam nie opłaca nigdzie ruszać. Przesuwałyśmy się metr po metrze a w głowie każda zadawała sobie to samo pytanie. Czy nam nie wykupią tych naszych fantów. Okazało się, że dla nas oczywiście wszystko starczyło i uradowane po godzinie i piętnastu minutach byłyśmy wolne w towarzystwie naszych nowych przyjaciół: Army Bomby i koszulki!
Złapał nas deszcz więc ubrane w czapki i kaptury sprobowałyśmy zrobić jakieś foty, ale kurde... w deszcz? No żenada. No dobra narzekam, coś tam wyszło. Był plakat z małą kolejką więc ofc musiałyśmy się przystawić. Miły pan strażnik obiecał, że zrobi nam zdjęcie, my w ekscytacji, że będziemy mieć wspólne zdjęcie! Potem okazało się, że pan strażnik nie umie robić zdjęć bo na pierwszym planie jest jego PALEC!
Wróciłyśmy do domu i padłyśmy bo jakoś tak dużo się działo od rana. Mama wpuściła nas do domu i czekałyśmy na naszą czwartą koleżankę która dziś doleciała do Paryża. Spotkałyśmy się na chwilę ustaliłyśmy plan działania i poszłyśmy we trzy na spacer. Zbiórka o 17:00 w domu i wspólna podróż na stadion. Do tego czasu miałyśmy zwiedzać. Była jakaś 13:00 a my dość blisko do Notre Dame, księgarni Shekspeera i pokręciłyśmy się przy Panteonie. Niesamowcie monumentalny budynek. A wewnątrz znajduje się grób Mari Skłodowskiej Curie. Taki polski akcent.

Po zwiedzaniu wróciliśmy do domu i padłyśmy. Wszystko nas boli ale nie ma czasu na odpoczynek bo zaraz wychodzimy.
Zawsze się stresuje przed takimi imprezami zwłaszcza tym wejściem, ale chyba większość tak ma. Sprawdzają cię, macają i zaglądają w duszę. Nic to, weszłyśmy bez najmniejszego problemu. Nawet szybciej niż sądziłam. Koleżanka tak nas poprowadziła, że nagle przed nami było jakieś 10 osób, a nie 1000 co było nie lada wyczynem. Nadal nie mam pojęcia jak ona to zrobiła, ale gratki. Dobra ekscytacja Level hard weszła gdy stanęłyśmy na szczycie schodów i zobaczyłyśmy stadion od środka. No WOW. To jest dopiero miażdżący widok. Ciary nawet na stopach.
Byłyśmy dużo wcześniej, jakieś dwie godziny czekania, ale warto. Atmosfera nakręcała nas z każdą sekundą.
Dostałam list... AGAIN. To nie był list od Alex, ona mi go przekazała. Ta mała karteczka wywołała skrajne emocje i prawie płacz. Czytałam jedno zdanie na minutę bo nie mogłam się skupić. Powieszę ten list nad łóżkiem i podziękuję autorowi osobiście... zobaczycie. Nawet się podpisał swoim zawijasem. Dobra zdradzę wam... Alex robi takie rzeczy, daje mi listy od Yoongiego. Widzę się z nim potem na Aurum......
Okej... KONCERT!

 Jeśli oczekiwaliście, że będą tu zachwycające opisy piosenek, świateł, emocji i wrażeń to muszę was zmartwić, bo tego nie zrobię

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jeśli oczekiwaliście, że będą tu zachwycające opisy piosenek, świateł, emocji i wrażeń to muszę was zmartwić, bo tego nie zrobię. Czemu? A spróbujcie opisać dowolny kolor. Jak można opisać na przykład kolor niebieski, hmm? Albo opisz dźwięk pękającego lodu tak by osoba go usłyszała mimo, że nigdy tego nie zrobiła. Opisz zapach na przykład terpentyny (czemu akurat terpentyny? bo kocham ten zapach) osobie która nigdy go nie czuła, ale w taki sposób by wiedziała jak pachnie. Opisz koncert BTS tak by osoba która nigdy na nim nie była czuła się tak jak ty. Trudne? Wręcz niemożliwe. Osoby które znają kolor niebieski, dźwięk pękającego lodu, zapach terpentyny, oraz były na koncercie BTS wiedzą oczym mówię.
Za to dodam kilka faktów:
- Byłam zakochana w każdej sekundzie.
- Moja mama szalała z Army Bombą.
- Mieliśmy w sektorze jednego fanboya który przyszedł sam i dawał z siebie 150%
- Pojawiła się Halsey... co nas szczerze zaskoczyło.
- W połowie koncertu straciłam głos, ale pod koniec magicznie odzyskałam.
- Widziałam na twarzy mamy to zaskoczenie i szok, bo w życiu czegoś takiego nie widziała. Bardzo ich lubi i wspiera mnie mocno w miłości do nich, za co jestem jej ogromnie wdzięczna.
- Była Alex, to jest najważniejsze ze wszystkiego.
- Byli tam też oni.
- Był wiatr/deszcz i Kookie nie latał.
- Nie było też dużych fajerwerków, ale to nic. Koncert był fenomenalny.
Dlatego życzę wam ulubionego koloru byście patrzyli na niego jak najczęściej, słuchali ukochanych dźwięków, wąchali zapachy które wzbudzają w was wzruszenie oraz byście byli na koncercie BTS i poczuli wszystko to co ja czuję.
Zniknęli, spędzili z nami trzy godziny a potem zniknęli pod sceną, a ja z Alex spojrzałyśmy się na siebie i wiedziałyśmy, że kupienie biletów na dwa dni to była najlepsza decyzja mojego życia.
Jesteśmy w połowie przygody. Jutro ciąg dalszy i puszczenie hamulców na poważnie.
Wychodząc z koncertu idąc w tłumie i z włączonymi Bombami przyszła do nas piosenka. Znacie Arkę Noego? Mamy nowy tekst piosenki.
„Nie boję się gdy ciemno jest, bo mam latarkę BTS."
Wróciłyśmy do domu wpychając się do pociągu. Zaoszczędziliśmy dwa bilety bo bramki bo były otwarte.
Nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.
Znacie to uczucie gdy jest coś szalenie ważne, gdy całe wasze życie krąży wokół jednego tematu, ten jeden temat, wątek jest całym waszym światem i daje wam nadzieje, zmienia życie, sprawia, że stajecie się odważniejsi, pewniejsi, kochacie siebie bardziej, akceptujecie porażki. Każdy ma taki temat, jestem pewna że w każdym z nas jest ta iskierka rozpalająca do czerwoności w postaci pasji, marzeń celów. JA bardzo długo nie wiedziałam co chcę robić, rzuciłam jedne studia, drugie, pięć razy starałam się dostać na weterynarię ale nie... nikt mnie tam nie chciał. Dopiero dzień 22.06.16 przyprowadził do mnie siedmiu chłopaków, którzy wywrócili moje życie do góry nogami. TO ZMIENIŁO WIELE, na nowo zaczęłam pisać, tworzyć swój własny świat, zwiedziłam pół świata, poznałam przyjaciół, poznałam NAJLEPSZĄ PRZYJACIÓŁKĘ, otworzyłam się na ludzi. Chodź nadal jestem tchórzem wśród nich (wiecie introwertyk) to znalazłam swoje miejsce na ziemi, wiem co chcę robić. Przez całe życie nie byłam słuchana, byłam olewana przez bliskie mi osoby, zwłaszcza te najbliższe. Tak naprawdę na świecie są dwie osoby którym ufam a jedna z nich nawet nie jest ze mną spokrewniona (chyba że duszą). Trzęsę się teraz cała. Chciałam się pochwalić komuś komu myślałam, że mu na mnie zależy. Wróciłam do pokoju napełniona miłością 80 tysięcy ludzi i chciałam mu drobinę tego przekazać, powiedzieć własnymi słowami jak się czuję. Niestety, ale zostałam olana, zignorowana a potem skrytykowana, bo ważniejsze są sowy na drzewie (nie pytajcie... straszna głupota) Dlatego w tym momencie po wypłakaniu się w ramię Alex, jestem wkurwiona i pokazuje dowód na to, że nikt (prawie) mnie nie słucha, dlatego piszę. Piszę by móc wyrzucić to z siebie, wzmocnić się, uodpornić na ludzi, którzy mnie krytykują. Uzbrajam w odwagę do własnego zdania, w odwagę do walczenia o swoje racje z podniesioną głową nawet jeśli gryzie się to ze mną, bo czasem trzeba odszczeknąć osobie starszej, a ja jestem uprzejma. Dużo znosiłam dużo przełykałam i udawałam, że wszystko jest okej ale koniec z tym. Nie będę się płaszczyć przed osobami które mają mnie w dupie. Nie martwcie się Astralni nie mówię tego do was, wy jesteście moją inspiracją ,moją siłą... te słowa są do najbliższej mi rodziny, która aż dziw nawet nie wie co znaczą dla mnie te chłopaki. Przez wiele lat wstydziłam się tego czego słucham, tego jak reaguje i jak inspirują mnie ci artyści. Najpierw tak było z Justinem Bieberem... nikt u mnie w szkole nie wiedział, że go lubię/kocham/cokolwiek innego, ale był inspiracją ponownie był tym zapalnikiem do tworzenia. Zrozumiałam, trzeba dać ludziom wolność nawet jeśli oznacza to, że trzeba ich kopnąć w dupę. Nawet nie wiem czy dodam to do rozdziału, ale musiałam wyrzucić z siebie te negatywne myśli. Może też będzie to dla was inspiracją jak znaleźć siłę w sobie, jak znaleźć odwagę do przekreowania negatywnych emocji w siłę. Pamiętajcie więcej, zdziałacie w złości niż bezsilności.
Nie będę się chować będę pokazywać światu jaka jestem - ta prawdziwa. Nikomu innemu jak BTS nie mogę być za to wdzięczna. Pokazali mi siłę i dali odwagę by być odważną do bycia sobą. Jeśli w was chłopaki budzą podobne emocje trzymajcie się ich nogami i rękami. Kocham was Astralni tak mocno, że nie możecie sobie tego wyobrazić.

Od nas zależy jak podchodzimy do danych sytuacji. Tak jak mama mi powtarza "Nie dzieje się mi lecz dla mnie. Są tylko lekcje i doświadczenia. Wszystko będzie dobrze. Nie ma innego wyjścia.

Livid i Alex na koncercie BTS 2Where stories live. Discover now