Rozdział 16

411 27 5
                                    

Następnego dnia wszystko przebiegało zgodnie z ustaloną normą. Rano trening, wieczorem mecz. W między czasie jakieś posiłki i nieco czasu wolnego. Punkt dziewiąta na hali pojawili się wszyscy, oprócz ciągle chorego Michała.

Po dwóch dniach przerwy, Kuba przykładał się trzy razy bardziej do wszystkiego, co robił. Mimo większego niż zwykle skupienia na treningu, znajdował czas aby porozmawiać i pożartować z kolegami. Była jednak jedna osoba, której zdawał się nie zauważać. Ignorował ją i za wszelką cenę starał się uniknąć kontaktu wzrokowego. Arturowi wydawało się nawet, że przez ostatnie kilkanaście godzin Kochanowski całkowicie wymazał jego istnienie ze swojej świadomości.

Oczywiście tak nie było. Mimo że część kubusiowego serca chciała by tak właśnie się stało. Tak byłoby zwyczajnie łatwiej. Jednak nie był w stanie tego zrobić. Nie tylko dlatego, że darzył go uczuciem silniejszym niż kogokolwiek, kiedykolwiek, ale również, z powodu Vitala, który postanowił wystawić ich obu w wyjściowej szóstce na mecz z Argentyną.

Sam mecz obaj mogli zaliczyć jako swoją porażkę, bowiem skupienia na grze oraz sił potrzebnych do zepchnięcia swoich uczuć na bok wystarczyło im jedynie na pierwszy set. Kuba sam się sobie dziwił, że był w stanie wytrzymać to nieprzyjemne uczucie, które przenikało go za każdym razem, gdy skakali razem do bloku, a ich ciała ocierały się o siebie.

Kolejny dzień okazał się być jeszcze gorszy. Nie byli w stanie przeciwstawić się francuskiej drużynie. Nawet Kubiak, który wreszcie wygrzebał się z łóżka, nie mógł im pomóc. Kolejna przegrana mocno odbiła się na całym zespole. Najbardziej z tego powodu cierpiał jednak Kuba, który po cichu obwiniał się za zaistniałą sytuację.

Fabian natomiast powoli zaczynał wariować. To co działo się obecnie w drużynie było winą, przede wszystkim, Bartosza. Toteż usłyszawszy na korytarzu głos mężczyzny wyszedł z pokoju i poprosił go o rozmowę w cztery oczy. Bartek zgodził się bez zastanowienia. W końcu mogła to być jego jedyna szansa na odzyskanie zaufania młodszego.

Kuba tymczasem przemierzał samotnie długie, hotelowe korytarze. Nie miał w tym żadnego celu. Nie myślał o tym dokąd idzie, ani dlaczego. Wiedział jedynie, że nie był w stanie usiedzieć w miejscu. Początkowo miał zamiar iść się napić, jednak po ostatnim wyskoku wyraźnie odrzucało go od alkoholu. Tak więc plątał się po korytarzach, z których każdy nie tylko wydawał mu się taki sam, ale i dokładnie taki był. Podłoga wyłożona tą samą przetartą wykładziną i puste ściany pomalowane na identyczny, nudny kolor.

 Po jakimś czasie, gdy zmęczenie naprawdę zaczęło dawać mu się we znaki, postanowił wrócić do pokoju. Jeszcze przed drzwiami wyraźnie słyszał, że rozgrywająca się w środku scena nie należała do przyjemnych. Zrobił więc to, co zrobiłby na jego miejscu każdy. Odsunął na bok wszystkie swoje emocje i przeszedł w tryb detektywistyczny. Uchylił delikatnie drzwi. które, ku jego radości, nie zaskrzypiały i niezauważony wślizgnął się do pomieszczenia.

- Popatrz na to z innej strony - powiedział Kurek. - Jak teraz odpadniemy to Bieniowi zabraknie czasu i wygram zakład.

- Nie wierzę. Naprawdę stawiasz wygranie zakładu wyżej niż medal mistrzostw świata?! Jesteś skończonym jełopem.

- Przecież wiesz, że to wcale nie tak.

- Ach tak? W takim razie ty tu poczekaj, a ja pójdę się przespać z Mateuszem.

- Nie możesz.

- Dlaczego?

- Bo wtedy przegram zakład.

- Ty zdajesz sobie sprawę, że wystarczy, że sam się z nim nie prześpisz i wygrasz?

Na te słowa twarz Bartosza przybrała purpurowy odcień. Fabian natomiast wyglądał jakby miał zaraz dostać spazmów. Detektyw Kochanowski wykorzystał ten moment, aby tak samo niepostrzeżenie, jak do niego wszedł, opuścić pokój.

Szedł szybkim krokiem, dokładnie analizując to, co usłyszał. Myśli kłębiły mu się w głowie. Przypomniał sobie nad czym pracował i co odkrył przed incydentem z Arturem. Nie pamiętał jednak wszystkiego dokładnie. Potrzebował swoich notatek, żeby upewnić się, iż ma rację. I w tym tkwił problem. Minęło kilka dni odkąd ostatni raz widział swój zeszyt i dokładnie pamiętał gdzie go zostawił.

Stanął przed drzwiami. Przeczesał dłonią włosy i z trudem przełknął formującą się w gardle gule. Zapukał. Wsłuchiwał się w powoli zbliżające się kroki. Czuł jak przechodzą go ciarki, a jego dłonie zaczynają się trząść. Szybko jednak mentalnie dał sobie samemu w twarz. To była kwestia śledztwa i uczucia nie mogły przejąć nad nim kontroli. Drzwi otworzyły się, a przed nim stanął bardzo zdziwiony Artur. Patrzyli na siebie w milczeniu kilka sekund, zanim Kuba ponownie przypomniał sobie, po co przyszedł.

- Cześć. Potrzebuję mojego zeszytu. Zostawiłem go przy drzwiach i zastanawiałem się, czy przypadkiem go nie widziałeś - powiedział na jednym oddechu.

- Mam go.

Szalupa wyglądał na nieco rozczarowanego tym, co usłyszał, jednak odsunął się i wpuścił blondyna do środka. Zamknął za nim drzwi, po czym uklęknął na podłodze przy łóżku i wyjął spod niego zgubę Kuby. Przejechał palcami po okładce, tym samym ścierając z niej kurz i podał chłopakowi. Ten bez chwili zawahania otworzył zeszyt i zaczął szybko wertować kartki i przeglądać notatki. Zatrzymał się na dłużej na jednej stronie i z wrażenia aż przysiadł na krawędzi materaca.

- To wszystko prawda. - Podniósł wzrok na Artura. - Wszystko.

Mistrzostwa NamiętnościWhere stories live. Discover now