Rozdział 17: Czas wolny

108 14 9
                                    

Po skończonej grze wszyscy zjedliśmy kolację i spędziliśmy resztę wieczoru na rozmowach i żartach. Wygłupialiśmy się do późnej nocy i gdy wybrzmiał sygnał ogłaszający początek ciszy nocnej, wszyscy udaliśmy się do swoich pokoi.

Następnego dnia po śniadaniu postanowiłam zobaczyć, co porabiają inni. Postanowiłam więc pójść na wyższe piętro.

Gdy weszłam do warsztatu, zobaczyłam że Dell pracuje przy blacie.

- Witaj, Dell - przywitałam go. - Co robisz?

- Ćwiczę - odpowiedział. - Odkąd tu trafiłem, nie pracowałem manualnie nad niczym... Nie chcę stracić wprawy.

- Oh. Masz zdolności mechaniczne? - zapytałam, podchodząc do niego.

- Można tak to nazwać. Najlepiej mi idzie zajmowanie się samochodami i motorami, choć potrafię naprawić i złożyć naprawdę wiele. Możliwe że gdyby nie mój obecny talent, ten byłby związany właśnie z tym.

- Czyli coś typu Superlicealny Mechanik lub Majsterkowicz?

- Być może... No dobrze, czas na przerwę - powiedział i odsunął się od blatu. - Pójdę na moment do stołówki, napić się kawy. Chcesz iść ze mną, Elyssa?

- Czemu nie? Prowadź.

*

Parę minut później siedzieliśmy w stołówce i piliśmy kawę. Rozmawialiśmy też przy okazji na różne tematy.

- Mam pytanie, jeśli nie masz nic przeciwko - powiedziałam. - Tak z ciekawości... jak stałeś się Superlicealnym Cyborgiem? To bardzo niecodzienna rzecz...

- To prawda... - odparł. - To długa historia, ale nie mam nic przeciwko, by ją opowiedzieć... Mamy czas. To miało miejsce dwa lata temu. Podróżowałem z moimi rodzicami autem, gdy nagle znikąd pojawił się inny pojazd i zepchnął nas z drogi, prosto w przepaść.

- O mój...! - byłam w szoku.

- Dalej niewiele pamiętam... Obudziłem się w szpitalu, już bez ręki i ze zdeformowaną twarzą. Kompletnie nie mogłem się ruszyć... Byłem sparaliżowany.

- To... to okropne...! A co z...

- ...z rodzicami...? Nie mieli tyle szczęścia... Zginęli na miejscu.

- Oh... - odwróciłam wzrok. - Przykro mi... Wiem jak to jest stracić rodziców.

- Cóż, może to i lepiej dla nich... - zamyślił się. - Prawdopodobnie skończyliby podobnie jak ja... Nie chciałbym tego dla nich.

Łał... Wydaje się taki spokojny i opanowany na zewnątrz... Ale w środku ukrywa wiele. Biedak...

- Wracając do twojego pytania... - kontynuował. - Pewnego dnia do szpitala przybył prezes pewnej firmy specjalizującej się w technice i bionice i zaproponował mi współpracę. Jeśli zgodziłbym się pomagać ich firmie w rozwoju, reprezentowałbym ją na konferencjach i wspierałbym rozwój ich technologii, mogliby mnie naprawić i dać miejsce do życia. Dali mi czas na przemyślenie tego wszystkiego, a ja ostatecznie stwierdziłem, że nie mam zbyt wiele do stracenia...

- Czyli się zgodziłeś?

- Zgadza się. Przeszedłem serię wielu zabiegów i operacji. Zamontowali mi ramię, naprawili moją twarz i oko, nawet udało im się przywrócić mi czucie w całym ciele. Długo dochodziłem do siebie, ale dzięki nim wróciłem do pełni sprawności, jeśli jej nie poprawiłem w znacznym stopniu... Naprawdę wiele im zawdzięczam.

- Naprawdę przez wiele przeszedłeś... Niewielu by dało radę.

- Wiem... Ale nie chciałem się poddać. Gdybym to zrobił, żałowałbym tego... Czułbym, że zawiódłbym moich rodziców. Nie chcieliby żebym spędził resztę życia przykuty do łóżka.

- Łał... Nie wiem co powiedzieć.

- Nie musisz nic mówić. Nie lubię zbyt emocjonalnie o tym myśleć... Zostawmy po prostu ten temat.

- Oh... okej. Właśnie, na później - podałam mu kawę w puszce. - Jakbyś nie miał czasu na przerwę, a potrzebowałbyś energii.

- O, dziękuję... Oh, mają tu taką kawę? Taką właśnie piłem, zanim tu trafiłem - zauważył. - Dzięki...

- Nie ma za co.

*

Nadeszła pora obiadowa, więc wszyscy zjedliśmy obiad. Po nim wróciłam na moment do swojego pokoju, by odpocząć. Przy okazji pograłam chwilę w grę na MonoBand, bo po ostatniej rozprawie dostałam bonusowe 1000 monet, a do niczego innego by się nie przydały.

Gdy skończyłam, zastanawiałam się co zrobić dalej. Właśnie wtedy ktoś zapukał do moich drzwi. Podeszłam do nich i gdy je otworzyłam, zobaczyłam Oliwię po drugiej stronie.

- Hejka... - przywitała się. - Jesteś zajęta jakoś?

- Nie... Tak się składa że nie robiłam niczego - odpowiedziałam.

- To mogę z tobą chwilę posiedzieć? Nie wiem, czym się zająć...

- Oczywiście! Usiądź - wskazałam jej na krzesło przy biurku. 

- Dzięki... - usiadła i spojrzała na mnie. - To, um... co tam? W sensie... Jak się czujesz tak ogólnie?

- Myślę że dobrze... A ty?

- Jakoś się trzymam.

Przez chwilę tak siedziałyśmy, zastanawiając się co powiedzieć dalej. W pewnym momencie Oliwia zaczęła nucić jakąś piosenkę.

- Co nucisz? - zapytałam.

- Hm? Oh, wybacz! Nie zauważyłam że to robię... To tylko taka jedna piosenka, którą znam...

- Słuchasz muzyki?

- Tak... Nawet uczę się grać na kilku instrumentach. Znaczy, nie jestem wcale dobra, ale... próbuję.

- To tak samo jak ja! - zauważyłam. - Kiedy się nie uczę i mam trochę wolnego czasu, ćwiczę grę na pianinie. Nie jestem jakoś szczególnie uzdolniona, ale mój wujek mówi że radzę sobie świetnie...

- To może jak stąd wyjdziemy, zagramy razem? - zaproponowała dziewczyna. - Albo lepiej, ty będziesz grać, a ja śpiewać! Będziemy podróżować po świecie, występować razem i zwiedzać różne miejsca!

Zaśmiałam się. 

- Brzmi nieźle... I zabieramy ze sobą resztę jako pomocników, nie?

- No pewnie! Tylko... najpierw musimy się stąd wydostać. Damy radę... nie? - spytała. W jej głosie był smutek.

- Zdecydowanie - złapałam ją za rękę. - Musimy tylko trzymać się razem i znaleźć sposób na pokonanie Monokumy i tego drugiego!

- Wiesz co, Elyssa... Masz rację! Znajdziemy jakiś sposób. Dziękuję...

- Nie ma za co... Właśnie, to dla ciebie - podałam jej płytę z muzyką. - Powinny tu być piosenki z całego świata, o ile ten niedźwiedź nas nie robi w balona... Myślę że ci się spodoba.

- Dzięki... Jeśli znajdę jakiś odtwarzacz, na pewno sprawdzę... Choć może na komputerze mi się uda ją odpalić. Dziękuję...

- Nie ma za co.

DING DONG BING BONG!

- Uwaga wszyscy! Wybiła godzina 22:00! Wobec tego rozpoczyna się cisza nocna, a wybrane pomieszczenia zostaną zamknięte. Życzymy miłej nocy!

- Już tak późno? - zdziwiłam się.

- Kto wie...? No dobrze, ja pójdę już do siebie - Oliwia wstała z krzesła. - Jeszcze raz dzięki.

Pożegnałam ją i zamknęłam drzwi do pokoju. Wzięłam szybki prysznic na odświeżenie się i poszłam spać.

[✔] [AU] Danganronpa: Ściany EnderverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz