Lekarstwo

1.1K 107 92
                                    

Świst raz po raz uderzających o siebie szpad roznosił się echem po ogromnym pomieszczeniu treningowym razem z cichym, przyspieszonym oddechem dwunastoletniego chłopaka, który walczył ze wszystkich sił. Spocone włosy przykleiły mu się do czoła, ale na szczęście były zbyt krótkie, by mogły zasłonić wyważone oraz pełne gracji ruchy przeciwnika. Król Vere sprawiał wrażenie całkowicie wypoczętego i nie wykazywał najmniejszych śladów zmęczenia, co dodatkowo skłaniało chłopca do wzmożonego wysiłku. Chciał udowodnić, że zasługiwał na daną mu szansę. Chciał zaskoczyć niewzruszonego niczym mężczyznę jakimś wyszukanym wypadem albo godnym podziwu pchnięciem, choć jednocześnie dobrze wiedział, że jego doświadczenie w podobnych potyczkach nie zaimponowałoby nikomu. Ledwo zaczęli naukę, więc wciąż mylił kroki, a rękojeść w co odważniejszych wymachach wyślizgiwała mu się spomiędzy palców.

Laurent bez trudu odparowywał każdy z ataków, nie próbując nawet wyprowadzać własnych, ponieważ walka miała charakter czysto edukacyjny lub wręcz rozrywkowy. Służyła raczej zagospodarowaniu wolnych poranków i spełnieniu nalegań chłopca, który pragnął naśladować swojego króla, pełny podziwu dla jego spokoju oraz opanowania niezależnie od sytuacji. Na początku niewiele rozumiał – nie wiedział, z jakiego powodu podczas procesu zabrali go z dala od regenta i czemu zaraz później wszyscy zaczęli kłaniać się przed jego bratankiem, skoro wiele razy słyszał, że to powinno skończyć się inaczej. Przez dłuższy czas nie docierało do niego także, dlaczego nie musiał już mieszkać w komnatach regenta. Przecież obiecywał mu tyle dobrego – złote klejnoty, najlepsze przysmaki, gustowne szaty – a nagle zniknął, jakby rozpłynął się w powietrzu albo w ogóle nie istniał. Chłopiec nie potrafił przeboleć tej straty aż do koronacji, którą oglądał z uchylonymi ustami, odnajdując w świeżym królu Vere nowy wzorzec do naśladowania.

W związku z tym był w siódmym niebie, kiedy Laurent po raz pierwszy zwrócił na niego swoją chłodną uwagę. Czuł się niewiarygodnie zaszczycony, bo każdy w pałacu – ba, w całym królestwie – doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zdobycie względów mężczyzny wymagało sporego trudu. Tymczasem on nie musiał robić praktycznie niczego – najwyraźniej wcześniejsza więź z regentem wystarczyła, aby chłopiec stał się kimś wartym zaangażowania w oczach Laurenta. Z dnia na dzień jego życie uległo diametralnej zmianie i wcale nie zamierzał tęsknić za nieco pomarszczonymi dłońmi, skoro był obecnie traktowany o wiele lepiej. Król (sic!) często patrzył na niego jak na równego samemu sobie i widział w nim kogoś więcej niż bezużytecznego niewolnika, a ponadto w przeciwieństwie do własnego wuja nigdy nie gustował w nastoletnich nałożnikach – czy właściwie w jakichkolwiek nałożnikach. W końcu jego związek z władcą Akielos nie stanowił dla nikogo tajemnicy i było powszechnie wiadomo, że obaj traktowali tę relację nad wyraz dojrzale, niemal jak najprawdziwsze małżeństwo.

W tamtym momencie mężczyzna ze znudzeniem zdmuchnął jasny kosmyk włosów z czoła, obserwując rozpaczliwe wysiłki podopiecznego, poniekąd lekko rozbawiony tą niezwykle poważną i skupioną miną, która nie pasowała do tak młodej twarzy. Końcówką szpady co chwilę ostrożnie podnosił jego łokieć odrobinę wyżej lub pojedynczymi słowami instruował, jak powinien zmieniać ustawienie stóp, a chłopiec błyskawicznie próbował dostosowywać się do wszelkich porad, czym, między innymi, zyskał sobie rzadko spotykaną sympatię Laurenta. Lubił on bowiem poświęcać część wolnego czasu, aby móc obserwować jego postępy na tle sparingowym, lecz również politycznym. Niekiedy był zaskakiwany przez rozwijającą się w zastraszającym tempie inteligencję i spostrzegawczość chłopaka, gdyż na podstawie jego dezorientacji przy regencie nie spodziewał się po nim niczego specjalnego. Tymczasem czekała go miła niespodzianka, dzięki czemu szczerze zaabsorbował się nauczeniem chłopca czegoś pożytecznego. Musiał przyznać, że radził sobie całkiem nieźle – oczywiście nie tak sprawnie, jak sam Laurent w jego wieku, ale nie było najgorzej.

Królewskie blizny || Captive PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz