2. Ten Jeden Z Trzema Dezerterami

93 60 14
                                    

Doncaster, dzień 0
Denise

Plama kawy na drewnianym stoliku rozlewała się na coraz większą powierzchnię, jednak zdążyłem wytrzeć ją ściereczką, zanim dotarła do brzegu i przeniosła się na białą podłogę. Westchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się do siedzącej przy stoliku starszej kobiety, pewnie niewiele młodszej od babci Christiny.

— Najmocniej przepraszam — wyjąkała staruszka, podnosząc przewróconą filiżankę. — Przepraszam...

— Nic się nie stało — zapewniłam ją i wytarłam resztę stolika. Posłałam jej jeszcze jeden uśmiech, po czym zabrałam brudne naczynia i ruszyłam z nimi na zaplecze.

To było trochę dziwne — przychodziłam do Gremium, odkąd tylko zostało otwarte i przez to czułam, że praktycznie jestem jego częścią, jakby w jasnych panelach na podłodze kawiarni, farbie na ścianach i drewnianych meblach była jakaś cząstka mojej duszy. No i w cieście, oczywiście, chociaż to już chyba popadało pod kanibalizm. Teraz jednak rzeczywiście byłam częścią tego wszystkiego i na myśl, że to mój ostatni dzień w pracy czułam nieprzyjemny ucisk w żołądku.

— Nie chcę nic mówić, ale mam wrażenie, że ten babsztyl przychodzi tu tylko po to, żeby rozlewać kawę — rzuciła Margo, która weszła do kuchni tuż za mną. Miała na sobie czarne spodnie do kostek i białą koszulę, czyli dokładnie to samo, co ja, z tą różnicą, że ona wyglądała w tym dobrze.

— Jeśli lubi rozlewać swoje pieniądze, to już jej sprawa. Ja mogę je wycierać i dostawać za to wypłatę. — Wzruszyłam ramionami i odstawiłam tacę na blat, po drugiej stronie którego dwóch chłopaków usiłowało wyprostować pomięte, czarne koszule. Od półtorej miesiąca robili to samo, dlatego nie mogłam zrozumieć, co jest takiego trudnego w obsłudze żelazka. Cole patrzył na nich w taki sposób, jakby zastanawiał się dokładnie nad tym samym.

— Długo jeszcze? — spytała Margo, patrząc z wyrzutem na Simona, który teraz próbował zawiązać krawat. — Po co ci ta smycz?

— Odwal się Margo — rzucił chłopak w odpowiedzi. Oparłam się o blat i obserwowałam, jak Liam trzeci raz zapina koszulę. Kiedy skończył, podniósł wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Blondyn posłał mi szeroki uśmiech, który od razu odwzajemniłam. Po wydarzeniach z ostatniego roku, tj. po tym, jak po raz ostatni złamał mi serce, między nami było tak dobrze, jak chyba nigdy wcześniej — miałam wrażenie, że on rozumie mnie jeszcze lepiej, a ja w końcu nie musiałam ciągle zabiegać o jego uwagę, bo po prostu nie czułam takiej potrzeby. Był obok zawsze, kiedy go potrzebowałam. Jako przyjaciel. I to mi wystarczało.

— Dobra, wszyscy gotowi? — Przez drugie drzwi, prowadzące do mieszkania na piętrze kawiarni, weszła Vanessa. Długie, ciemne włosy opadały jej na ramiona. — Na scenę, chłopaki. Margo, Denise, do roboty, nie płacę wam za chowanie się na zapleczu.

Kobieta stanęła obok wyjścia i spokojnie zaczekała, aż wszyscy wrócimy do wypełnionego gośćmi pomieszczenia. Eaton od razu ruszyła w stronę grupki nastolatek, które codziennie przychodziły o tej samej porze i siadały przy tym samym stoliku — zaraz pod sceną. Zawsze zamawiały to samo i wiedziałam, że przychodzą tylko po to, żeby Liam, Cole albo Simon mieli okazję się z nimi umówić, a ja obserwowałam to z niemałą satysfakcją, bo wiedziałam, że żaden z nich tego nie zrobi. Chociaż większość powodów nie była specjalnie... radosna.

Po pierwsze Simon raczej nie miał w zwyczaju zagadywać do przypadkowo spotkanych lasek. Właściwie nie miał w zwyczaju zagadywać do nikogo, ale ostatnio wspominał o jakiejś Monice, ale że żadne z nas nigdy jej nie spotkało, istniała szansa, że po prostu ją wymyślił. Po drugie Cole (pomijając pewien okres zeszłego roku, kiedy dostał manii wielkości) zwykle trzymał się ludzi, których dobrze znał, a doskonale wiedziałam, jak mocno przeżył rozstanie z Veronicą, co właściwie automatycznie zerowało jego chęć natychmiastowego znalezienia sobie dziewczyny. Po trzecie Liam... Liam też nie szukał dziewczyny, bo po raz kolejny udało mu się pozbyć statusu singla, więc płeć i wiek publiczności były mu całkowicie obojętne.

How Did We End Up Here? ✔Where stories live. Discover now