Kolejne dni nie przynosiły w moim życiu żadnych znaczących zmian. Minęły trzy tygodnie odkąd wpadłem w ten dziwny stan 'zakochania', czy jakby tego nie nazwać, i powoli zaczynałem rozumieć, dlaczego moja mama tak mnie ostrzegała przed tą relacją. Žiga co prawda stawał się przy mnie coraz pewniejszy, ale wszystko sprowadzało się do przytulania i to takiego ze wcześniejszym zasygnalizowaniem mojego zamiaru, bo przy bardziej gwałtownych ruchach, kulił się ze strachu. A całować mogłem go tylko w głowę, skroń, policzek, czasem krótko w usta.
Nie było mowy, żebym włożył dłoń pod jego bluzę, którą zawsze miał na sobie, albo dotknął go powyżej kolana. Całowanie po szyi też nie wchodziło w grę. Początkowo akceptowałem te granice, bo widziałem, że robi małe kroczki do przodu i pozwala mi na coraz więcej. Ale w ostatnim czasie wszystko jakby stanęło, a mnie zaczynało to drażnić. Miałem go tak blisko siebie, a jednocześnie nie miałem go wcale. Niby był moim... Chyba chłopakiem, ale jednak nie był mój.
Mimo wszystko, trwałem w swoim postanowieniu i nie zamierzałem się poddawać. Bo to już chyba tak działa, że im trudniej jest coś osiągnąć, tym bardziej się tego chce. Przynajmniej ja to tak odczuwałem. Nie z seksem, z jego zaufaniem do mnie. Zaufanie brzmi zdecydowanie lepiej.
- Serio, jeszcze ci się nie znudził?
Słysząc ten irytujący ton głosu mojej kuzynki, odruchowo przewróciłem oczami.
- Nie i nie znudzi mi się. Odpuść.
- Tilen, ty masz siedemnaście lat. Powinieneś teraz przeżywać szaloną, namiętną miłość, a nie bawić się w resocjalizowanie jakiegoś dziwaka.
- Przeżywam szaloną miłość, a na namiętność przyjdzie czas - westchnąłem. - Odpuść Nastja, nic nie ugrasz.
- Oh, fryteczka się zakochała, jak uroczo - stwierdziła piskliwym głosem. - Przynajmniej już nie muszę udawać twojej dziewczyny.
- A co, któryś z twoich chłopaków był zazdrosny? - spytałem, zadziornie się uśmiechając.
- Wiesz, że nie lubią dowiadywać się o sobie nawzajem - odparła, po czym się roześmiała. - Ej, zakładamy się? Daję ci miesiąc.
- Tak? A co potem?
- Pękniesz. Nie wytrzymasz, albo go zmusisz, albo popierdolisz i znajdziesz sobie kogoś normalnego.
- Żadna opcja nie wchodzi w grę.
- Czyli zakład?
Westchnąłem głęboko i ostatecznie się zgodziłem, odbierając to jako kolejną motywację do cierpliwości.
Rozłączyłem się i spakowałem rzeczy na trening, po czym poszedłem na skocznię. Z jednej strony te początkowe wątpliwości mojej mamy i kuzynki mnie irytowały, ale ostatecznie pokazanie im, no i przede wszystkim samemu sobie, że jestem w stanie wytrwać i postawić na swoim, było czymś... Ekscytującym. Kolejnym wyzwaniem, któremu może nie musiałem, ale bardzo chciałem sprostać.
Już w trakcie rozgrzewki dostrzegłem, że Žiga siedzi po drugiej stronie zeskoku, między drzewami. Lubił mnie obserwować podczas skoków. A ja lubiłem świadomość, że jest blisko. Przynajmniej miałem pewność, że jest bezpieczny, chociaż przez te trzy godziny. Nie zawsze byłem w stanie go chronić, zwłaszcza w szkole, gdzie wciąż był główną ofiarą, atakowaną przez każdego, komu wszedł w drogę. Za każdym razem, gdy byłem świadkiem takiej sytuacji, ledwo się powstrzymywałem przed interwencją. Ostatecznie kończyło się tylko na obserwowaniu tego z bólem i myślami o konsekwencjach mojego ewentualnego wtrącenia się. Gdybym to zrobił, zniszczyliby nas obu. Nie mogłem do tego dopuścić.
![](https://img.wattpad.com/cover/179991572-288-k696110.jpg)
VOCÊ ESTÁ LENDO
Let Me Fix Us [T. Bartol x Ž. Jelar]
FanfictionIle cierpienia może znieść jeden człowiek? Ile czasu minie, nim odzyska wiarę w ludzi? Jak wiele siły potrzeba, by poradzić sobie z przeszłością? Jak wiele odwagi, by zaakceptować samego siebie? Czym należy się kierować? Wpływem bezlitosnego oto...