16 - Wszyscy na nas patrzą

322 51 106
                                    

Po śniadaniu szybko się zebraliśmy i poszliśmy do szkoły. Razem, choć bez trzymania się za ręce i innych tego typu gestów, mogących zdradzić naszą relację. Nawet nie rozmawialiśmy wiele, jedynie zamieniliśmy kilka zdań na temat mojej mamy, którą Žiga określił jako miłą. Gdy zbliżaliśmy się do budynku, kątem oka spoglądałem na niego, próbując odgadnąć, co czuje, ale nie byłem w stanie. Wydawał się być całkowicie spokojny, jak zawsze. Bez strachu, który okazywał poprzedniego dnia i w nocy. Więc co? Jego wieczny spokój i obojętność na to, jak był traktowany, były tylko maską? Jeżeli tak, to ukrywał się doskonale. Bo wszystko wskazywało na to, że byłem jedynym, któremu pozwolił dostrzec to, co czuje naprawdę.

Ja tak nie umiałem. Denerwowałem się. Nie bałem, ale niepokoiłem. Nie wiedziałem, co mnie czeka. Nie wiedziałem jak będę musiał się zachować. Czy uda mi się jakoś przetrwać ten, i kolejne dni, bez zbędnych konfliktów, czy jednak będę musiał wznieść się na wyżyny swojej odwagi i zaciętości, stając naprzeciw... Wszystkim.

Uczucie lodowatego dreszczu przechodzącego po moich plecach, zostało skutecznie stłumione przez Žigę, który nagle po prostu się zatrzymał sprawiając, że przez zaskoczenie zapomniałem o swoich obawach.

- Co się stało? - spytałem, patrząc na niego ze zdziwieniem.

- Nie powinieneś się ze mną pokazywać... - odparł, spuszczając wzrok.

Zabolało. Znowu. I znowu dlatego, że miał rację. Zrobiło mi się cholernie przykro, zwłaszcza że widziałem, że jemu też. Chciałbym móc w tym momencie podejść do niego, przytulić, pocałować i powiedzieć, że to nie ma znaczenia. Że oni wszyscy nie mają znaczenia. Ale niestety mieli. Porównywalne do niego, jeżeli nie większe.

Spojrzałem na niego przepraszająco i dyskretnie chwyciłem go za dłoń.

- Poczekaj na mnie po szkole, dobrze? Nie chcę, żebyś wracał sam.

W odpowiedzi Žiga pokiwał twierdząco głową, a ja uśmiechnąłem się delikatnie. Rozejrzałem się dookoła, upewniając się, że na pewno wokół nas nie ma nikogo i pocałowałem go w czoło, po czym szybko odszedłem, zostawiając go z tyłu.

Zbliżając się do sali, w której mieliśmy mieć lekcje, uważnie przyjrzałem się grupie osób stojącej nieopodal drzwi i z wewnętrzną radością zauważyłem, że nie ma nikogo z mojej... Już nie mojej... Grupy. To zdecydowanie mnie uspokoiło. Podszedłem bliżej i zachowując się tak, jak gdyby kompletnie nic się nie stało, przywitałem się ze wszystkimi. Nie zdążyłem się nawet obejrzeć, by zorientować się w sytuacji, gdy stanęła przede mną Maja, jak zwykle, z szerokim uśmiechem i wpatrzonymi we mnie, błyszczącymi chyba na mój widok, dużymi, niebieskimi oczami.

- Tilen, mam pytanie...

Spojrzałem na nią i odwzajemniłem uśmiech, dając jej do zrozumienia, że jej słucham. To była jedna z niewielu osób w tej klasie, którą naprawdę lubiłem. Nie była taka jak inne dziewczyny. Nie robiła wokół siebie zamieszania, byłe tylko być w centrum uwagi, nie wywyższała się nad nikim, zawsze była miła, uprzejma, bardzo pomocna i raczej cicha, chociaż coś mi mówiło, że miała w sobie dość duży pierwiastek szaleństwa. W szkolnym otoczeniu nie dawała tego poznać, ale jej oczy czasem to zdradzały. Poza tym, była taką trochę artystyczną indywidualistką, oderwaną od rzeczywistości. Lubiła fotografię i musiałem przyznać, że jak już gdzieś zawędrowała ze swoją lustrzanką, to wracała z fantastycznymi zdjęciami. I chyba trochę się we mnie podkochiwała, co w sumie ani mi nie przeszkadzało, ani, z wiadomych powodów, nie schlebiało. Akceptowałem to, poza tym do tej pory nie miałem serca wyprowadzać jej z błędu na temat mojej osoby.

- Kiedy macie jakieś zawody? - spytała.

- Am... Takie poważniejsze to na początku lipca. Letni Puchar Kontynentalny, tylko że to w Kranju, a nie u nas - odparłem, i widząc jak uśmiech momentalnie znika z jej twarzy, od razu postanowiłem zainterweniować. - A czemu pytasz?

Let Me Fix Us [T. Bartol x Ž. Jelar]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz