Wracam po jedenastu miesiącach.
Kolejny rozdział 7.07
Biegnąc przez przejście dla pieszych, o mało co nie wywróciła się na ulicy, uciekając przed deszczem. Przez chwilę mignął jej obraz jednego z wspomnień, z odległej przeszłości, ale szybko o nim zapomniała, skupiając się na szukaniu suchego miejsca, gdzie można by było się wysuszyć.
Ta przeklęta ulewa zaskoczyła ją, zanim zdążyła pomyśleć, gdzie się zatrzymać po dość długiej podróży. Jechanie dwanaście godzin busem, wraz z postojami było fatalnym pomysłem, jednak dość tanim. A nie posiadała aż tak dużo pieniędzy, by pozwolić sobie na rozrzutność. Płatność kartą nie wchodziła w grę, bo zbyt szybko by ją znaleźli. A tego za żadne skarby sobie nie życzyła.
Zmęczona i głodna schowała się pod dachem pierwszej lepszej cukierni, pocierając ramiona w celu częściowego ogrzania się. Nie mając sił na stanie, opierała się o ścianę, patrząc leniwie na obłoczki pary, lecące z ust, z powodu dość chłodnej temperatury na dworze. Przemoknięte ubrania wcale nie pomagały odzyskać nawet odrobiny ciepła, więc trzęsła się z zimna. Brak ciuchów na zmianę wcale nie pomagał nad zastanowieniem się, co dalej. Uciekła, ale dokąd teraz? Tego
nie wiedziała. Samochody jak i przechodnie mijali ją w zastraszająco szybkim tempie, zaś ona sama mrugnęła kilka razy, upewniając się, że to nie sen. Ale to zimno, mokre ciało od kropel deszczu, zapach spalin i jedzenia w pobliskich restauracjach sprawiał, iż wiedziała, jakie to szczęście być wolnym. Nawet na moment lepiej wyjść z klatki niż zostać w niej na wieki. Co prawda jej skrzydła wolności nie potrafiły się całkowicie jeszcze rozwinąć, ale Courtney to nie przeszkadzało. Z radością posłała pochmurnemu niebu uśmiech, które przestało gorzko płakać i z niecierpliwością udała się powoli na dalszy spacer, resztkami sił obserwując miasto uważnie.- Wróciłam - powiedziała bezgłośnie do siebie, spoglądając na okoliczne miejsca, w których spędziła niejeden raz nastoletnich czasów. Zamierzała zobaczyć je po raz ostatni, zanim wyjedzie w dalszą podróż. Już za kilka godzin nie zobaczy nic znajomego, jedynie nieznany świat i tajemnicze nowe osoby, słowem mówiąc, zacznie nowe życie. I to ostatni. Na więcej nie dała rady się wykrzesać. Albo teraz, albo nigdy.
Przeszła się do pobliskiego okolicznego stoiska z pierogami, biorąc parę na wynos. Przez głód zjadła wszystkie od razu, nie zostawiając nic na potem. Nie dbała o to, przynajmniej brzuch nie burczał uciążliwie, domagając się kolejnych porcji. Najedzona zaglądała dalej do witryn sklepów z ubraniami, książkami, płytami, sprzętem elektrycznym i wieloma innymi przedmiotami, nie znając nawet ich nazw mimo ogromnej wiedzy z czasów szkolnych. Chociaż wtedy wszystko wydawało się łatwiejsze. Teraz, gdy o tym myślała, nie sądziła, że z jej dużą inteligencją wpadnie tak szybko w kłopoty. Spodziewała się tego prędzej po innych mniej mądrych uczestnikach dawnego programu, po sobie zaś dużego sukcesu w karierze prawnika.
Marzenia na nieszczęście legły w gruzach, jak i sama ich twórczyni. Nic nie było już takie samo. Jeśli tak ma wyglądać ciągle dorosłość, wolała zostać na zawsze dzieckiem i mieć na głowie wyłącznie szkołę, a nie milion różnych problemów na głowie. Ewentualnie umrzeć, na to zaś było wciąż za wcześnie dla dziewczyny. Wolała trzymać się życia, zamiast skończyć ze sobą, przynajmniej narazie.
Młoda kobieta zignorowała ludzi, drących się wszędzie dookoła, bo i tak żadnej z tego korzyści by nie zyskała. Po godzinie chodzenia po paru ulicach znalazła dla siebie przyjemne miejsce, gdzie mogłaby chwilę usiąść i wypocząć, dokładniej herbaciarnię prowadzoną przez chińskie małżeństwo od ponad trzydziestu lat. Dawniej uwielbiała tam przychodzić, codziennie na nią czekała w tym miejscu nowa mieszanka herbaty, niesamowicie pyszna i orzeźwiająca. Dzięki niej czuła się nieraz wypoczęta i gotowa do dalszych działań. Sami właściciele zaś miło witali każdego, nieraz ratując kogoś przydatną poradą na przyszłość. Jako doświadczeni życiowo ludzie wiedzieli, co mówić, aby nadać temu sens. Dzięki temu zyskali popularność i dobre dochody, nie mogli narzekać też na zły ruch.
Courtney martwiła się, że pewnie nie znajdzie już po południu żadnego wolnego stolika, dlatego zaczęła iść szybszym krokiem. Założyła szary kaptur bluzy na głowę, w celu ukrycia tożsamości, jego duża wielkość zasłaniała większość twarzy, bez obaw, że ktoś ją zobaczy.
I w tym samym momencie mogła przysiąc, że ma omamy. Dlaczego? Omijając obok niej spacerującego chłopaka, mogła przysiąc, że ujrzała ten dobrze znany zielony irokez na głowie. Ich wzrok spoczął na siebie przez sekundę, by następnie iść dalej przed siebie, jakby nic się nie wydarzyło.
Serce Bardell zabiło mocniej, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi, zaś usta układały się w jedno, wciąż powtarzające się słowo.
- Duncan, Duncan...
Zrobiło się jej słabo na myśl, że wszystko ponownie wróciło.
Zwłaszcza miłość do kryminalisty, o którym chciała zapomnieć raz na zawsze. Bo była już pewna, że nigdy nie przestała go kochać. A już tym bardziej nienawidzić.

ESTÁS LEYENDO
Kochaj mnie jak dawniej Duncan x Courtney
Historia CortaMinęły dwa lata, odkąd zakończył się sezon piąty. Niektóre relacje się zachowały pomiędzy zawodnikami, inne się rozpadły. Duncan Johnson, dwudziestolatek, który zerwał z kryminalną przeszłością cały czas poszukuje tej jedynej, ważnej dla niego dziew...