Żyło mu się coraz trudniej. Przez złożoną innym obietnicę zaczynał miewać koszmary z nią w roli głównej, przekształcając dziewczynę w prawdziwą bestię. Obwiniała go o wszystko, nawet o rzeczy, których sama była winna. Dochodziło w nich niekiedy również do rękoczynów, gdzie stawał się ofiarą przemocy domowej. We śnie całe poobijane ciało bolało potwornie, a mimo to nie oddawał jej nigdy, nie chcąc jej skrzywdzić. Strach paraliżował go na tyle, że stał się tam prawdziwą owcą, w objęciach groźnego wilka. Zanim cokolwiek był w stsnie wykonać, budził się cały zlany potem i zasypiał dopiero nad ranem. A gdy przychodził dzień, zapominał o snach, zajmując się swoimi zwykłymi czynnościami.
Spokojnie przygotowywał się do pracy w domu, wcześniej sprzątając całe mieszkanie z nawet drobnego syfu, jaki zapanował w ciągu całego tygodnia. Odkąd zamieszkał sam, nauczył się wykonywać każdy domowy obowiązek, bez potrzeby pytania rodziców o to jak na przykład włączyć odkurzać, czy zrobić pranie w pralce. Z początku szło mu to opornie, popełniał błąd za błędem. Z czasem opanował nowe czynności, nie narzekając na brak nudy w chałupie, gdzie jak na razie jegojedynym towarzystwem był laptop oraz telewizor. Nie zapominał również o przygotowywaniu ciepłego posiłku, chociaż do profesjonalnego kucharza było mu za daleko.
Na razie i tak nie miał dla kogo się starać w gotowaniu, do pewnego czasu starczało mu robienie wyłącznie prostych potraw, nie wymagających dużego wysiłku.
Praca natomiast jak to praca, tworzył programy, wyłapywał błędy kolegów i natychmiast je poprawiał, w międzyczasie oglądając jakieś seriale na pierwszych lepszych telewizyjnych kanałach. Wbrew swojemu gustowi zaczął interesować się brazylijskimi telenowelami, zawierające wszystko, czego jego ptasi móżdżek potrzebował, a mianowicie całkowitego braku logicznej fabuły, wciągającej tak samo mocno jak inne dobre znane filmy lub książki. Oglądał je codziennie, nawet powtórki lecące co weekend. Przeżywał tak samo mocno jak bohaterowie ich tragedie życiowe, chociaż w normalnym życiu śmiał się z lamusów oglądających takie badziewia.
Jednego tylko faktu nie potrafił się spodziewać. Po kilku tygodniach oglądania nowego sezonu, w kolejny środowy wieczór Duncan jedząc pudełko lodów pomarańczowych, miał zobaczyć najnowszy odcinek przygód Bianci. Jego oczom niespodziewanie ukazał się na dłoni bohaterki srebrny pierścionek z drobinami srebra, łudząco podobny do tego, jaki widział wiele lat temu na dłoni dziewczyny, za którą szalał w okresie największego buntu nastoletniego. W tym momencie poczuł jakby ktoś uderzył go mocno w twarz, plując na niego i szyderczo się uśmiechając nad nim. O ironio, właśnie przypomniał sobie moment, gdzie sam osobiście zakładał taką biżuterię swojej wybrance, przysięgając jej miłość i wierność aż do znudzenia. Nie mógł wtedy przewidzieć tylko tego, że ich drogi rozejdą się raz na zawsze, a on do dziś nie ujrzy jej pięknej osoby i nie usłyszy narzekania wkurzającego, aczkolwiek podniecającego głosu na jakąkolwiek drobnostkę.
- Zapomnij o niej. - Z głębi jego umysłu słyszał głosy bliskich oraz prawnika, który uwolnił go w odpowiednim momencie przed niesprawiedliwym wyrokiem. - Zapomnij i żyj, jakby jutra miało nie być.
Naprawdę chciał ich posłuchać, jednak ciało i rozum odmówiły mu posłuszeństwa. Nogi nie pozwoliły mu wstać i wyłączyć programu, tak samo jak oczy nie były w stanie zamknąć się na moment, tylko po to, by wymazać wszystko ze swojej pamięci jak najszybciej. Położył się na kanapie i leżał jak zabity, wpatrując sie w pojedyńczy punkt na suficie. Skazany został na przeglądanie cały czas tego samego scenariusza związanego z ich zaręczynami.
Nikt ze znajomych o nich nie wiedział, oboje utrzymywali tę tajemnicę nawet przed rodziną, aby plotki nie zaczęły się rozchodzić zbyt szybko. Liczyło się wtedy dla nich uczucie, jakim darzyli siebie i nic innego. Ale przed laty byli zbyt durni, myśląc, że miłość całkowicie różnych osobowości przetrwa całe lata. Mimo tego tęsknił za tą nastoletnią beztroską, kiedy jedynym jego problemami okazywały się pretensje księżniczki co do jego osoby i ucieczka przed policją. Teraz kłopoty wraz z wiekiem przybierały na sile, a on sam nie wiedział, do czego się nawet zabrać jako pierwsze.
- Kradziony? - zapytała, obdarzając go ironicznym uśmiechem, co jakiś czas niepewnie spoglądając na pierścionek. Z jej twarzy nie szło wyczytać dokładnej emocji, może jedynie lekkie zaskoczenie. Klęczał przed nią mocno zestresowany, obawiając się negatywnej reakcji dziewczyny.
- Wystarczy, że skradłem twoje serce, obrączka to tylko dodatek do tej transakcji - uznał, łapiąc czule partnerkę za dłoń. Zwykle nie potrafił okazywać dużo uczuć, dziś chciał jednak pokazać, iż potrafi być bardziej romantyczny od niejednego leszcza jak Trent czy Cody.
- Nie jestem przedmiotem - Chciała już się wycofać, ale jej nie pozwolił. Teraz lub nigdy.
- Nie jesteś - zgodził się. - Bo twojej wartości nie da się ocenić w żadnej walucie. Więc księżniczko, wyjdziesz za mnie? - Czekał cierpliwie na odpowiedź , czując dość spory uścisk w żołądku z nerwów. Ona jedynie patrzyła to na biżuterię, to na punka, wahając się. Otwierała już usta, głaszcząc jego palce z troską, pomimo tego...
Nie zdążył nawet dokończyć wspomnienia, kiedy do jego drzwi wyraźnie zaczął ktoś się dobijać. Lekko poddenerwowany, że nikt mu nie daje spokoju, wstał bezgrabnie z kanapy, idąc wolnym, ociężałym krokiem. Pukanie się nasilało, przez co zaczynała go powoli boleć od tego głowa. Stojąc tuż przed gościem, zajrzył więc po chwili przez wizjer i od razu zaczął żałować, że wogóle zgodził się na przyjęcie go o tak późnej porze. Nie zapowiadało to dobrych kolejnych najbliższych godzin, a prędzej fatalną noc...
***
Courtney bezradnie na ulicach wypatrywała Duncana, ale już nigdy więcej nie udało jej się spotkać go ponownie. Mieszkała narazie w hostelach, nie mając nawet gdzie indziej się podziać, bo przecież do rodziny nie mogła już wrócić. A przynajmniej przez jakiś czas. Nigdy nie podawała prawdziwego dowodu tożsamości, unikając również zbędnych pytań na swój temat. Ludzie uważali ją za skrytą, mało interesującą kobietę i to wystarczało uciekinierce. Ciągle chodząc niewyspana przez częste złe sny błąkała się po mieście, ograniczając wydatki najbardziej jak była w stanie. Jadła niewiele mimo sporej niedowagi, nie używała telefonu zbyt często, w obawie przed swoim oprawcą i jego szybkim namierzeniem. Jednym zajęciem Bardell tak naprawdę było obserwowanie idących ludzi, nieważne czy za oknem, czy na zewnątrz.
Ciekawiło ją gdzie idą, czym się zajmują i jakie ewentualne plany posiadają na przyszłość. Zazdrościła im tego, czego sama nie miała. Dlatego wyobrażała sobie, że jest już bezpieczna i nic jej nie grozi, czerpiąc ogromną przyjemność ze swoich marzeń, nierealistycznych, lecz pięknych. I tak aktualnie siedziała na parapecie jednego z obskurnych hosteli, gdzie wystrój niezmieniano dobre kilkadziesiąt lat, oddając się kolejnym fantazjom z zamknętymi oczami, gdzie występowała jako żona z dwójką dzieci u boku kochającego męża, bez twarzy. Narazie tożsamość ukochanego pozostawała tajemnicą, ale kto wie, pewnie kiedyś sama się ona ukaże.
Oddając się wyobraźni, nie przysłuchiwała się niczemu, w wyniku czego łatwo padła ofiarą nagłego ataku, gdy obcy przytykał do twarzy Courtney ścierkę z chloformem, działając najciszej jak potrafił. Wierzgała się jeszcze przez moment, wpadając bezwładnie po jakiś czasie w ramiona przestępcy, który zdjął zadowolony kominiarkę, ukazując bujne, krwistoczerwone włosy. Plan szedł zgodnie z zamysłem i właśnie rozpoczął się moment, gdzie rozpoczęła się prawdziwa gra o przetrwanie, a jej wynik nie szło wogóle przewidzieć... A słodkie momenty wolności zostały natychmiast brutalnie odebrane, nie dając rozwinąć się prawidłowo dopiero co uwolnionemu kanarkowi...

YOU ARE READING
Kochaj mnie jak dawniej Duncan x Courtney
Short StoryMinęły dwa lata, odkąd zakończył się sezon piąty. Niektóre relacje się zachowały pomiędzy zawodnikami, inne się rozpadły. Duncan Johnson, dwudziestolatek, który zerwał z kryminalną przeszłością cały czas poszukuje tej jedynej, ważnej dla niego dziew...