Zabdiel
Zadzwoniłem do Pezz i po chwili dziewczyny i chłopaki byli na miejscu.
- Co się dzieje? - Od razu spytała Jade.
- No nie wiem, coś zaczęło piszczeć, wbiegły pielęgniarki, a jedna powiedziała, że albo się wybudza, albo umiera!
- Mój Boże... - Westchnęła Leigh-Anne i oparła głowę o ramię Richard'a.
Siedzieliśmy tam godzinę, nie dostawając żadnej informacji.
- Boże, siedzimy tu już tyle czasu i zupełnie nic! - Jęknęła Perrie, opierając się z założonymi rękami o ścianę.
- Kurwa! - Uderzyłem pięścią w ścianę. - To wszystko moja wina! Co ze mną nie tak? Jak mogłem pomyśleć, że Jesy mnie zdradza? Co, jeśli ona przepłaci to życiem? Co jeśli... - Mój monolog przerwał lekarz, który wyszedł z sali Jess.
- Pan jest jej narzeczonym?
- Tak, do cholery! Powie mi ktoś w końcu, co tu się dzieje?!
- Dobrze, spokojnie, proszę nie krzyczeć.
- Przepraszam. Proszę mi po prostu wreszcie powiedzieć, co się dzieje?
- Trwało to tyle czasu, ponieważ doszło do zatrzymania krążenia. Sytuacja została opanowana, pani Jessica się wybudziła, a my musieliśmy sprawdzić, czy z dzieckiem wszystko okej i zrobić wszystko, co należy wykonać po tym, co się wydarzyło.
- Kamień z serca. - Odetchnąłem. Moja Jesy żyje, z dzieckiem wszystko w porządku.- Mogę do niej wejść?
- Oczywiście. Zapraszam. - Wskazał ręką na drzwi. Spojrzałem na przyjaciół.
- Chcecie... iść ze mną?
- Idź. Zaraz przyjdziemy. - Uśmiechnęła się pokrzepiająco Lee.
Wszedłem do pomieszczenia. Jesy siedziała na łóżku w pozycji półsiedzącej gniotąc w dłoni chusteczkę. Podniosła wzrok i spojrzała na mnie. Usiadłem obok niej i ją przytuliłem, a dziewczyna płakała w moją koszulkę.
- Przepraszam, że nie chciałem cię wysłuchać. W ogóle bez sensu, że pomyślałem, że moglibyście... ty i Harry...
- Nie, ty nic nie rozumiesz! Ja w ogóle nie powinnam żyć! Niepotrzebnie mnie ratowaliście!
- Jess... o czym ty mówisz?!
- Jestem potworem, rozumiesz?! Zrobiłam coś strasznego!
- Co?
- Ja... miałam szesnaście lat. Wtedy poznałam Jake'a. Niedługo potem zostaliśmy parą, a po trzech miesiącach... - Głośno nabrała powietrza. - Zaszłam w ciążę. Jake kazał mi usunąć dziecko. Nie chciałam tego. Ale on powiedział... Że albo dokonam aborcji, albo zrobi mi krzywdę. - Zaniosła się płaczem. - Więc zrobiłam to. Rozumiesz? Zabiłam własne dziecko, żeby ratować swój tyłek!
- Kochanie... - Przytuliłem ją. W głowie mi się nie mieściło, przez co musiała przejść. - Nie płacz. To nie twoja wina.
- Właśnie, że moja! Mogłam od niego odejść, a zamiast tego zabiłam własne dziecko i tkwiłam z nim jeszcze tyle lat! - Wykrzyczała.
- Ćśśś... już dobrze. To już nie wróci. Będziemy mieli dziecko, kiedyś weźmiemy ślub, a ja gnoja dopadnę. Będzie dobrze.
Jade
Jesy następnego dnia została wypuszczona do domu. W trakcie jej niedyspozycji zapraszaliśmy gości z rodziny Chris'a, bo są najbliżej, a to się samo nie zrobi.
![](https://img.wattpad.com/cover/190598839-288-k781754.jpg)
CZYTASZ
Barcelona II: It's All About Song
FanfictionNarodziny córki Richarda. Kryzys u Becky i Joela. Nawrót choroby Jade. Załamanie Perrie. I trzecia osoba która wcina się między Jesy a Zabdiela. To może wróżyć tylko i wyłącznie tragedię. Pół roku może bardzo wiele zmienić. Zarówno od dziewczyn, jak...