05. get to know you

114 18 2
                                    

Taehyung padł zmęczony na kanapę. Ostatnią godzinę spędził na parkiecie i już był zbyt zmęczony, żeby chociaż sięgnąć po alkohol. Jego towarzysze jakby rozpłynęli się w powietrzu. Zamknął na chwilę oczy, marząc przy okazji o odetchnięciu świeżym powietrzem. Musiał przyznać jedno – dawno nie był na tak dobrej imprezie. Dopiero gdy ponownie spojrzał na otoczenie dostrzegł chłopaka, którego widział prawie na początku. Wciąż wyglądał tak uroczo, jak gdy siłował się z szampanem. Chłopiec o króliczym uśmiechu właśnie wychodził do ogrodu, więc Kim zebrał w sobie resztki sił, żeby dotrzymać mu towarzystwa. Gdy młodszy usiadł obok basenu i wyjął z kieszeni paczkę fajek, usiadł obok niego. Nie przesadnie daleko, ale wciąż nie naruszał jego przestrzeni osobistej.

— Masz ogień? — zapytał młodszy, spoglądając na niego. Dopiero wtedy dostrzegł, kto postanowił do niego dołączyć i mógłby przysiąc, że widział anioła.

Tae bez słowa podał mu zapalniczkę w urocze kotki i Jeongguk już wiedział, że to nie może być przypadek.

— Dzięki — mruknął, oddając mu własność. Nie bardzo rozumiał, czemu ta chodząca perfekcja usiadła obok niego, gdy w ogrodzie było całkiem sporo innych osób. W jego mniemaniu bardziej interesujących.

— Jesteś stąd? — po kilku minutach milczenia, gdy Jeon skończył już palić, starszy postanowił zacząć rozmowę. Nienawidził tego etapu, gdy dopiero poznajesz człowieka. Chciałby to ominąć i od razu go przytulić, a potem opowiedzieć żenującą sytuację bez grama skrępowania.

— Kiedyś mieszkałem w Baltimore, ale jeszcze za dzieciaka. Od 13 lat nie ruszyłem się z Malibu na dłużej niż tydzień.

Taehyung parsknął śmiechem. Po prostu nie mógł się powstrzymać. W odpowiedzi uzyskał pytające spojrzenie i uniesioną brew.

— Za dzieciaka? A teraz to kim niby jesteś?

— Mam dziewiętnaście lat, jestem dorosły — oburzył się, chociaż i tak lekko się zaśmiał. Śmiech Tae był wręcz zaraźliwy.

— To kiedy idziesz na emeryturę, panie dorosły? — Kim wciąż nie przestawał się śmiać. Niektórzy zaczęli dziwnie na niego patrzeć.

— Czy mógłbyś się ze mnie nie śmiać?

— Tupniesz nóżką i się obrazisz jak na dzieciaka przystało? — z oczu blondyna zaczęły płynąć łzy, powstrzymanie śmiechu wydało się teraz niemożliwe.

— Czemu ja w ogóle z tobą rozmawiam? Mógłbym siedzieć w środku i pić, a nie zajmować się jakimś niedorozwiniętym dzieciakiem.

— Kogo nazywasz dzieciakiem? Proszę cię, jestem starszy i powinieneś odnosić się z szacunkiem — stwierdził, wciąż nie potrafiąc zachować powagi.

— Nie jesteśmy w Korei, nie będę cię nazywał swoim hyungiem.

— Dobra, nie marudź tylko chodź się ze mną napić — powiedział, po sekundzie wstając i wyciągając do towarzysza rękę.

— Z dzieciakiem będziesz pił?

— Uroczym i kurewsko przystojnym dzieciakiem. — mrugnął, sprawiając tym samym, że serce młodszego zabiło trochę szybciej. Nie odpowiedział jednak i z pomocą starszego wstał, po czym ruszyli do środka. Wręcz rzucili się na wódkę i zaczęli pić, w międzyczasie poznając się coraz lepiej.

— Ty jesteś V, prawda? — zapytał młodszy, siadając znowu na wygodnej kanapie.

— Tak, to ja.

— Na długo przyjechałeś do Malibu?

— Wracam w niedzielę rano do Los Angeles, niestety moje dwutygodniowe wakacje kiedyś muszą się skończyć, a dom w którym teraz mieszkam będzie zajęty od poniedziałku — mruknął blondyn, zdecydowanie niezadowolny ze zbliżającego się powrotu.

— Często tu przyjeżdżasz? Mam wrażenie, że skądś cię kojarzę. — chłopak zaczął szukać w pamięci twarzy starszego. Nie wiedział gdzie, ale miał pewność, że go widział.

— Mam chyba dosyć pospolitą twarz, a w Malibu jestem drugi raz w życiu. Pierwszy był gdy jeszcze mieszkałem z rodzicami. — starszy trochę się zaniepokoił. Nie chciał, żeby ktoś zaczął myśleć o nim jako o gwiazdce internetu, to mogłoby zepsuć całą imprezę.

— Dawno temu się wyprowadziłeś? Wybacz, że tak wypytuję...

— To całkiem kochane, że się interesujesz. Gdy miałem dziewiętnaście lat wyjechałem z Chicago i tak już zostało. — odpowiedział zgodnie z prawdą. Naprawdę lubił, gdy ktoś pytał o takie rzeczy.

— Nie tęskniłeś za przyjaciółmi? Ja jak myślę o wyjeździe, to aż mnie skręca.

— Szczerze to nie miałem tam raczej przyjaciół. Większość śmiała się ze mnie. Nie dość, że z pochodzenia, to też z pasji — przyznał, przenosząc wzrok na swoje złączone dłonie.

— Czym się interesujesz?

— Można powiedzieć, że fotografią. Ludzie są po prostu ograniczeni.

— Tu muszę potrzymać ci rację.

I tak spędzili większość wieczoru.

malibu • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz