2

3.6K 175 44
                                    

Przed ogromnym wieżowcem zaparkowała taksówka, z której wysiadła Geny w towarzystwie małego, czarnowłosego chłopczyka. Charlie nie potrafił powstrzymać swojej dziecięcej fascynacji. Dosłownie wszystko go ciekawiło, a przede wszystkim to, dokąd zabiera go ciocia. Z szerokim uśmiechem trzymał ją za rękę i wpatrywał się w nią swoimi dużymi oczkami. Szatynka popatrzyła na budynek, a następnie skierowała się do wejścia.

— I jak tam Charlie? Ciekawy jaką ciocia wykombinowała ci niespodziankę? — spytała idąc z nim przed siebie. Chłopiec pokiwał twierdząco głową. Można było powiedzieć, że z wrażenia odjęło mu głos. Kobieta zaśmiała się cicho, a gdy weszli do środka natknęli się na przyjaciela Starka.

— Cześć Happy — melodyjny głos kobiety rozbrzmiał w pomieszczeniu, a mężczyzna podniósł głowę znad swojego telefonu i przyjrzał się jej dokładnie, marszcząc przy tym brwi.

— Geny... czy to twoje dziecko? — spytał z nieukrywanym zdziwieniem.

Greenwood czuła się jak kwiatek zdeptany przez ludzką nogę. Najchętniej wypożyczyłaby pierwszą lepszą książkę o ludzkiej naturze i walnęła by nią Happy'ego w głowę. Uderzenie to za mało powiedziane. Miała zamiar tłuc go tak długo, aż nie zrozumie sensu swoich słów. Jednak powstrzymała się od tej czynności ze względu na będącego obok niej chłopca. Spojrzała na Hogana z politowaniem, a on nadal czekał na jej odpowiedź.

— A widziałeś, abym miała brzuch taki jak inne ciężarne kobiety?! — warknęła przez zęby, używając stosownych słów. Wolała nie przeklinać w towarzystwie młodego. Obawiała się, że Charlie przez przypadek wypapla swojej mamie jakich to nieprzyzwoitych słów używa jego ciocia — Bocian mi go nie przyniósł tak dla jasności — dodała wzdychając głęboko — Mamusia ci nie mówiła na czym  polega  noo... — nie ciągnęła dalej tego zdania, lecz jedynie wskazała wzrokiem na chłopca, który przyglądał się mężczyźnie z lekko otwartą buzią.

— Wow, ale ten pan jest duży! — Charlie wskazał palcem na Happy'ego, a Genevieve ledwo powstrzymywała śmiech.

— Dobra, dobra — zaczął się bronić starając jakoś odbiec od wcześniejszego tematu. Doskonale wiedział, że dziewczyna bywała czasami nazbyt szczera i wylewna — Zrozumiałem twój przekaz — syknął spoglądając na dziecko, mając tym samym nadzieję, że nic nie zrozumiało z ich wymiany zdań — Stark jest w salonie. Czeka na was — odpowiedział.

— Dzięki, właśnie miałam o to pytać — uśmiechnęła się szeroko i wraz z brunetem udała się na jedno z najwyżej położonych pięter w całym budynku.

Tuż po tym jak drzwi windy otworzyły się, ich oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha Tony Stark. Zarówno malec jak i Geny byli pod wrażeniem, ale każde z innego powodu. Greenwood musiała przyznać, że Tony się postarał. Wyglądał wręcz nienagannie, tak jak powinien wyglądać każdy, odpowiedzialny mężczyzna. Włosy idealnie ułożone, elegancki ubiór, dokładnie ogolona broda (jak zawsze w jego stylu), wzrok wypełniony radością. Wręcz nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Jego widok zaparł jej dech w piersiach, przez co nie mogła wydusić zwykłego "hej". Na szczęście do akcji wkroczył mały Charlie, który jako pierwszy okazał to jak był zachwycony.

— Prawdziwy Iron Man? — krzyknął rozradowany, spoglądając to na mężczyznę, to na kobietę, przy okazji lekko sepleniąc, gdyż wymawianie słów sprawiało mu jeszcze mały problem.

— Najprawdziwszy i najbardziej jedyny w swoim rodzaju. Drugiego takiego nie znajdziesz, młody — odpowiedział Tony, uśmiechając się półgębkiem i puszczając mu oczko.

Chłopiec nie potrafił powstrzymać swojej radości. Podszedł jeszcze bliżej Genevieve i przytulił ją mocno. Dziewczyna poczuła ciepło na sercu widząc, że mogła uszczęśliwić swojego chrześniaka.

Stara miłość nigdy nie rdzewieje || Tony StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz