Dzień V
Według Vieve poranek zapowiadał się cudownie, a leżenie pod ciepłą kołdrą w cichości i spokoju był według niej momentem wartym wiele poświęceń. Zapewne taka chwila trwałaby do południa, jednakże do pełni świadomości zbudził ją tupot małych stópek i coś ciężkiego, co nagle wpadło na łóżko, a także na jej ciało, szturchając ją za ramiona i rujnując całą harmonię.
— Ciociu! Ciociu! — głośne wołanie Charlie'go sprawiło, że Geny prawie poderwała się na równe nogi, ale ostatecznie ograniczyła się do postawy siedzącej. Przetarła wciąż zamglone i zaspane oczy, a jej wzrok odszukał rozbrykanego chłopca. Nie była przyzwyczajona do takich pobudek.
Przynajmniej teraz wiedziała co miała na myśli jej przyjaciółka mówiąc o ciężkich porankach.
— Co się stało Charlie? — spytała, ciężko ziewając przy tym.
— Wujek Tony naszykował śniadanie! — oznajmił z uroczym uśmiechem, po czym wtulił się w nią, jak to zazwyczaj lubił robić.
Kobieta odwzajemniła uścisk, a kąciki jej ust drgnęły w górę. Jednakże przez gwałtowną pobudkę, jeszcze nie całkowicie doszła do siebie i zajęło jej chwilę zanim uświadomiła sobie pewne rzeczy.
— Wujek Tony? — podchwyciła, marszcząc czoło z nierozumienia — Czym cię przekupił, co? — pogroziła mu i chwyciła w pasie, wstając na równe nogi, łaskocząc przy tym dzieciaka. Brunet śmiał się na całe mieszkanie, swoim uroczym, dziecięcym głosikiem.
Nie minęła nawet minuta, a oni w tym czasie zdążyli przemieścić się do kuchni, gdzie zastał ich niecodzienny widok.
Tony w jej kuchennym fartuszku dekorował kanapki różnymi warzywami, które właśnie miał pod ręką. Geny wykrzywiła usta w dość zabawny sposób, a jej czoło pokryły zmarszczki na ten dosyć interesujący widok.
— O wstałaś śpiąca królewno — odezwał się Stark, dostrzegając ich kątem oka. Na sam koniec swojej ciężkiej pracy, wytarł ręce o fartuch, a następnie postawił talerz z kanapkami na stole — Smacznego!
Szatynka odstawiła Charlie'go, a on podbiegł do mężczyzny, który podniósł go i posadził na krześle, przy stole.
— I teraz Charlie musisz przyznać, że wujek Tony jest najlepszy — zaśmiał się, wpatrując w Vieve.
— Czuję się zazdrosna — wtrąciła z udawanym oburzeniem — To ja noszę miano najlepszej cioci na świecie.
Tony zaśmiał się cicho pod nosem, ukrywając swój wzrok przed jej. W końcu podniósł głowę do góry i uśmiechając się półgębkiem, podszedł do niej na odległość zaledwie jednego kroku. Geny spięła się niewidocznie, gdyż jego bliskość zawsze wywoływała u niej motyle w brzuchu. Jednakże za nic nie chciała ukazywać tej słabości i wciąż starała się udawać urażoną.
— Wiesz, że jak się złościsz to słodko marszczysz nos? — odparł wpatrując się w nią z iskierkami w oczach. Palcem delikatnie szturchnął jej nos, a jej blade policzki oblał rumiany kolor — Pamiętaj złość piękności szkodzi — rzekł, po czym z zadowolonym uśmiechem zaczął iść w stronę łazienki — Pozwolisz, że skorzystam z twojego prysznica — dodał, posyłając w jej kierunku oczko.

Gdy Tony szykował się do powrotu do swojego domu, Geny w tym samym czasie zajmowała się Charlie'm, bawiąc się z nim jego zabawkami.
![](https://img.wattpad.com/cover/194575374-288-k526894.jpg)
YOU ARE READING
Stara miłość nigdy nie rdzewieje || Tony Stark
Fanfiction❝ Może twoje zbroje pokryje kiedyś rdza, lecz korozja nigdy nie tknie mojej miłości do ciebie, pomimo tych długich lat❞ Opowiadanie bierze udział w konkursie ,,Tylko nie Fanfiction!" organizowanym przez @Chwila_Moment