Minęło już ponad pół roku od momentu gdy w życiu Geny i Tony'ego zaczęło się naprawdę układać i prawie nic nie mogło tego zepsuć.
Byli ze sobą szczęśliwi i mocno wierzyli w to, że tak pozostanie już na zawsze. Początki oczywiście były trudne. Ciężko było im pogodzić się z tym, że nie zawsze będą się ze sobą zgadzać, a decyzje jakie podejmują muszą być akceptowane przez obie strony.
Zrozumieli, że przyjaźń, a miłość to dwa różne światy, które po połączeniu tworzą wybuchową mieszankę.
Jednakże najważniejsza była zgodność. Ustalili, że podstawą w ich związku ma być szczerość i zaufanie, a kłamstwa nie są tolerowane. Tak więc od razu musieli sobie wszystko na spokojnie wyjaśnić, akceptując swoje błędy, te małe i te większe.
Jednakże wyszło im to na dobre, przez co teraz wiedzieli o sobie wszystko, a przede wszystkim to, że nie są idealni. Zero tajemnic, które mogłyby popsuć ich więź. Ufali sobie i wiedzieli, że mogą na siebie liczyć, co było przecież najważniejsze.
Oczywiście zdarzały się pomiędzy nimi kłótnie, jak w każdym normalnym związku, spowodowane ich czasami zbyt upartymi charakterami. Bo ludzie tacy jak Greenwood i Stark po prostu rzadko przyznawali się do popełnianych błędów.
Ale od czego ma się tak wspaniałych przyjaciół, którzy dadzą im porządnego mentalnego kopa w tyłek i sprawią, że znów powróci ład i spokój, ratując tym samym świat, ich świat.
Mieli ogromne szczęście i starali się to doceniać w każdy możliwy sposób.
Bo przecież łączyło ich zbyt wiele, by nic dla siebie nie znaczyć.
•~•~•
— Cholera! — warknął Stark, gdy po raz kolejny wracał z jednej z tych swoich misji, w której znów ledwo uszedł z życiem, a zbroja prawie nadawała się na złom. Westchnął ciężko, gdy poczuł nieprzyjemny posmak krwi na swojej wardze — Vieve mnie zabije — stwierdził z niezadowoleniem.
Wiedział jak Geny się o niego martwi i przeżywa jego każdy powrót w takim stanie. I choć starała się to przed nim ukrywać, on widział jak jej serce rozpadało się na milion kawałeczków.
Nie raz zapewniał ją, że wróci do domu w nienaruszonym stanie, ale z dnia na dzień miał coraz większe wątpliwości. Nie chciał jej zostawiać na tym świecie samej, ale wciąż był Tony'm Starkiem, bohaterem, Iron Manem i nie mógł tego porzucić.
Jednakże kochał ją nad życie i jednego był pewien. Zrobi wszystko, aby była szczęśliwa.
To właśnie tego dnia, podczas walki, w najmniej oczekiwanym momencie do jego głowy wpadł pewien pomysł, który powinien już dawno zrealizować.
Uświadomił sobie, że nie mógł wiecznie czekać, wiedząc, że czas nie zatrzyma się w miejscu, lecz będzie biegł wciąż do przodu.
Kiedy postawił pierwsze kroki na dachu swojego wieżowca, jego oczom ukazała się Genevieve, niemalże biegnącą w jego kierunku. Gdy tylko pozbył się zbroi ze swojego ciała, ona momentalnie rzuciła mu się w ramiona.
Skrzywił się niewidocznie przez ból, który przeszył jego ciało, lecz pomimo to, mocniej ją do siebie przytulił.
— Przepraszam, miałem się za bardzo nie narażać — wyjawił tonem pełnym skruchy, tak jakby znów był małym dzieckiem tłumaczącym się przed swoją mamą.
CZYTASZ
Stara miłość nigdy nie rdzewieje || Tony Stark
Fanfiction❝ Może twoje zbroje pokryje kiedyś rdza, lecz korozja nigdy nie tknie mojej miłości do ciebie, pomimo tych długich lat❞ Opowiadanie bierze udział w konkursie ,,Tylko nie Fanfiction!" organizowanym przez @Chwila_Moment