II

879 35 23
                                    

Młoda kobieta idzie ulicą. Jak zawsze ma kaptur na głowie. Rozgląda się, szukając okazji do kradzieży. Niestety z samej pracy dla gangu nie wyżyje. No i na jej nieszczęście niektórzy wolą płacę w towarze jak w walucie. Idzie spokojnym krokiem, kiedy nagle czuje jak ktoś, łapie ją za rękę.

- Ej! Odbiło ci?

Nie zamierzała nawet spojrzeć na tego, kto ją zaczepił. Miała w głębokim poważaniu to, kto postanowił ją zdenerwować.

- Spokojnie chciałem tylko zadać parę pytań.

Dziewczyna odwróciła się w stronę mężczyzny. To, co ujrzała, wzbudziło w niej przerażenie. Jej oczom ukazał się centurion Novy. To mogło oznaczać tylko jedno. Kłopoty.

- Więc pytaj - rzuciła, starając się zachować pozory spokojnej i opanowane.

- To ty chodzisz i kradniesz, co popadnie?

Spytał z niebywałą powagę. Spojrzał prosto w niebieskie oczy dziewczyny. Zaczynając walkę, na ninawistne spojrzenia.

- Co? Ja w życiu.

W tym momencie mężczyzna zdjął jej z głowy kaptur. Przyjrzał się jej uważnie, po czym powiedział.

- Ach tak. Więc wskaż mi na tej planecie drugą osobę podobną do ciebie.

Luna już wiedziała, że wpadła. Na tej planecie nie było nikogo podobnego do niej. Jest jedyna w swoim rodzaju.

- Dobra masz mnie. I co teraz? Aresztujesz mnie za to, że próbuje jakoś żyć? - rzuciła z pretensją, próbując wyrwać się mężczyźnie. Ten na jej nieszczęście okazał się zbyt silny.

- Nie mam na to ochoty, ale muszę - powiedział powoli łagodniejąc. Lune ta reakcja zdziwiła. Zwykle wszyscy funkcjonariusze, na jakich wpadła byli dużo bardziej okrutni.

- No tak, przecież ktoś taki, jak ty nie ma pojęcia, jak to jest żyć z dnia na dzień. Żyć z tą niepewnością czy jutro będzie dane mu zjeść. Powiedz mi jak ty patrzysz rano w lustro?

Spytała z pretensją, odwracając wzrok. Nie umiała dłużej patrzyć w jego ciemne tęczówki.

- Normalnie? - odpowiedział zagubiony. Nie za bardzo rozumiał, jak ma się odnieść do wypowiedzi dziewczyny. Pierwszy raz spotkał się z taką reakcją.

- Potrafisz jeszcze spojrzeć na siebie normalnie po całym dniu aresztowania ludzi za to, że próbują przeżyć. Ja nie okradam biednych. Okradam cholernych bogaczy, którzy mają tyle, że już nie wiedzą ile. Oni na pewno nie zbiednieją, ale za to ja będę mogła zjeść. A ty lepiej się zastanów czy czujesz się dobrze z tym, co robisz.

Mężczyzna puścił Lunę. Ona widząc to odchodzi w pośpiechu. Mężczyzna natomiast stoi nie będąc w stanie nic zrobić. Dziewczyna miała rację nie postępował słusznie.

Luna nie odwracając się idzie do przodu. Patrzy bezmyślnie przed siebie. Kieruje się w stronę rynku głównego, przy którym znajdują się głównie sklepy i bary. Kiedy dociera na miejsce, wchodzi do małego sklepu.

- Dawaj, co tam masz.

Usłyszała niski głos mężczyzny. Ruszyła w stronę kasy. Stał przy niej postawny mężczyzna z blasterem w ręce. Niebieskooka wykonała głębszy wdech i podeszła do mężczyzny. Złapała go za ramię i obróciła twarzą do siebie.

- Słuchaj, dobrze ci radzę stąd spadać. Puki jestem jeszcze spokojna.

Rzuciła, patrząc mu prosto w oczy. On posłał jej jedynie wredny uśmiech i odwrócił się ponownie w stronę kasierki. Wyprostował rękę i wycelował blasterem w głowę kobiety:

Opuszczona przez los ・ Guardians Of The Galaxy Onde histórias criam vida. Descubra agora