Epilog

410 17 7
                                    

Luna przyjrzała się w lustrze, ostatni raz poprawiając włosy upięte w ciasnego warkocza. Na Spartaxie mieszkała już trzy lata. W tym czasie zdołała przyzwyczaić się do mieszkania w pałacu. Chociaż z początku nie było jej łatwo. W końcu nie co dzień z zapyziałego mieszkania na zadupiu trafiasz do pałacu niesamowicie bogatego imperium. Po złożeniu szczegółowych zeznań, które zajęły jej kilka dni, została oczyszczona z zarzutów. Co przyjęła z niemałą ulgą.

Przez te trzy lata sporo się zmieniło. Kiedy zdecydowała, że zostanie, przydzielono jej pokój obok Devida. Z początku nie znała zbyt wielu osób w pałacu, więc to na nim skupiała swoją uwagę. W końcu po tym, jak ten długo ją przekonywał, zdecydowała się, spytać o swoją matkę pozostałych strażników. Początkowo nie miała pojęcia, dlaczego to wzbudziło aż tak wielkie poruszenie. Jednak po zrobieniu jakiś dziwnych testów genetycznych wszystko wyszło na jaw. Była córką Quilla. Jego pierworodnym dzieckiem co czysto teoretycznie dawało jej pierwszeństwo w kolejce do tronu. Ona jednak zrzekła się z tego prawa. No bo jaka była z niej księżniczka a tym bardziej królowa? Jej ociec okazał się całkiem fajny. Nigdy jednak nie weszli na stopę relacji ojciec córka. Chociaż ich relacje były całkiem dobre. Dziwnym jednak było patrzeć na ojca, o którym wcześniej nic się nie wiedziało.

W końcu znalazła dla siebie zajęcie. Zaczęła trenować z kapitan straży królewskiej Viktorią. Która okazała się mało cierpliwym nauczycielem. Szatynka jednak z uporem znosiła jej wieczne zdenerwowanie. Przy okazji starając się czegoś nauczyć.

Adam również znalazł swoje miejsce w pałacu. Co prawda jako pomocnik, przy czym głównie robił za przydupasa Rocketa, ale chyba mu to nie przeszkadzało. Chociaż zawsze z łatwością przychodziło mu narzekanie na szefa. To jakoś nigdy nie przyszło mu do głowy próba zmiany profesji.

Co do króla i Adjufary nigdy nie sprawdzała, jaki spotkał ich los. Nie chciała zakłócać swojego nowego życia bolesnymi wspomnieniami z przeszłości. Zwłaszcza że szczerze nie obchodził ją, co stało się dalej.

W końcu udało jej się zebrać. Oczywiście jak zawsze była mocno spóźniona. Los jakoś poskąpił jej tej cennej umiejętności wyrabiania się na czas. Już miała wychodzić, kiedy drzwi do jej pokoju się otworzyły i stanął w nich Adam.

- Ten gryzoń mnie wykończy.

Były to pierwsze słowa, które padły z ust chłopaka. Najpewniej pracował od rana, a szop zdążył go już zdenerwować.

- Więc sobie od ciebie odpocznę.

Stwierdziła rozbawiona, całując Adama. Nigdy w życiu nie pomyślałaby, że zwiąże się z kimś takim jak on. Z facetem poznanym w barze, którego całowała po pijaku. Jednak jak już zdołała się przekonać, los potrafi płatać niezłe figle. A zesłanie na nią Adama było jedna z tych rzeczy, którą los zrobił dobrze. W końcu kto inny byłby przy niej nawet wtedy, kiedy robiła aż takie głupoty? Pewnie niewielu by z nią wytrzymało, a on jakoś dawał radę.

- W ogóle niezabawne. Ja się tu mierze z poważnymi problemami a ty się wygłupiasz.

Adam w tym momencie wyglądał jak dziecko, któremu zabrano zabawki. Był przez uroczy przynajmniej na swój własny sposób.

- Poważny problem to ja będę miała, jak się spóźnię. Tak więc spadam a o twoim problemie, porozmawiamy później.

Nie czekając na jego reakcje, wyminęła kosmitę i ruszyła w stronę schodów. Nimi zeszła na, prawie że ostatnie piętro gdzie mieściła się sala treningowa. Luna wpadła do niej w pośpiechu. Viktoria już na nią czekała.

Ciotka zmierzyła ją morderczym spojrzeniem, wzdychając ciężko. Pokonała dzielącą ją odległość i zacisła dłoń na swojej włóczni.

- Jak zawsze spóźniona.

Jak zawsze właśnie od tego musiała zacząć. Wypomnieć jej fakt, iż się spóźniła. Jakby doskonale nie zdawała sobie z tego sprawy.

- Jesteś strasznie podobna do ojca.

Kącik jej ust drgnął ku górze. Zawsze, kiedy robiła coś nie tak, porównywano ją do ojca. No cóż, teraz przynajmniej wie, po kim jest taką ofermą.

- Dobra dotarło, jestem okropną uczennicą.

Szatynka poprawiła rękawiczki, biorąc głęboki wdech. Już naprawdę nie miała siły na wysłuchiwanie kazań. Których tak w ogóle już się tutaj nasłuchała.

Kobieta chciała coś jeszcze dodać, jednak ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Dziewczyna i tak była oporna na wszelkie upomnienia. Jakby spływały po niej, nie pozostawiając żadnych śladów.

- Rozgrzej się i zaczynamy.

Luna po prostu nie umiała zrozumieć, czym sobie na to zadłużyła. Otrzymała od losu drugą szansę, której o dziwo nie zmarnowała. I teraz jej życie zmieniło się diametralnie. A jej pozostało tylko dziękować, za to, co teraz miała.

Koniec jest zaledwie nowym początkiem

Opuszczona przez los ・ Guardians Of The Galaxy Where stories live. Discover now