ON
Siedzę w salonie i przeglądam kanały w TV. Zupełnie nie mam co robić. Dzwoniłem do Nicole, by zapytać czy możemy się spotkać, ale do niej przyjechała ciotka. Został mi jedynie Alan, więc zadzwoniłem do niego. Zgodził się przyjść, ale później. Mimo, iż już teraz jest późno i ciemno. Tak więc skończyłem przed telewizorem z piwem i popcornem. Najgorsze jednak jest to, że nie ma co oglądać! W dodatku wysiadł mi internet! Nagle zatrzymałem na kanale z informacjami. Zdjęcie rozbitego samochodu przykuło moją uwagę. Łudząco przypominało ono Maserati którym moi rodzice pojechali dziś na delegację.
-Na autostradzie numer 33A doszło do tragicznego wypadku. Mężczyzna kierujący Rolls Royce'em zginął na miejscu, natomiast małżeństwo z samochodu marki Maserati Levante w ciężkim stanie zostało transportowane do szpitala. Łączymy się teraz z policjantem obecnym na miejscu...- wyłączyłem. Poczułem łzy kłębiące się w moich oczach. Moje ręce zaczęły się trząść.
Muszę jechać do tego szpitala!
Wsunąłem telefon do kieszeni, w biegu ubrałem kurtkę i buty. Wybiegłem na podjazd i podejrzliwie spojrzałem na Camaro. A co jeśli stanie się dokładnie to samo co moim rodzicom? Nie, nie mogę jechać autem! Pójdę, a raczej pobiegnę pieszo! Odsunąłem bramę i rozejrzałem się dokładnie by przypadkiem nie wpaść pod samochód. Było ciemno jak w dupie, ale jest coś takiego jak reflektory prawda? Kiedy zobaczyłem, że nic nie jedzie dosłownie rzuciłem się na drogę.
Nic nie jechało...
Nic...
W połowie drogi usłyszałem pisk opon. Za chwilę poczułem cholerny ból i grunt pod plecami. Nic więcej już nie pamiętam...
PRZYJACIEL
Kiedy w reportażu usłyszałem o tym wypadku, włosy stanęły mi dęba. To nie tak, że oglądam wiadomości! Babcia akurat oglądała. Wiem, jaka więź łączy Cam'a z jego rodzicami. Mam nadzieję, że nie zrobił nic głupiego! Mimo iż dochodzi 22 wziąłem kurtkę i wybiegłem jak najszybciej z domu. Całą drogę myślałem co z Cameronem. Mam nadzieję, że wszystko u niego w porządku!
Kiedy byłem w połowie drogi minęła mnie karetka na sygnale. Wyła tak przeraźliwie głośno, a jechała na pewno z 120 na godzinę. Później przejechała policja. Kiedy to zobaczyłem moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej! Przyśpieszyłem kroku.
Myślałem, że zemdleję kiedy zobaczyłem co dzieje się przed domem mojego przyjaciela. Jakiś policjant rozmawia z jakimś mężczyzną. Ratownik zaś zamyka drzwi do karetki i wchodzi do środka. Odjeżdżają wyjąc jeszcze głośniej niż poprzednio. Podbiegłem do policjanta, który przyglądał się ogromnej kałuży krwi na jezdni.
-Dzień dobry! Może mi pan powiedzieć co się stało?- zapytałem przejęty. Mój głos drżał, a ręce się trzęsły.
-Przykro mi, nie mogę.- odpowiedział niewzruszony.
-Ale ja tutaj mieszkam!- skłamałem. Starałem się być bardzo przekonujący- Brat był sam w domu. Co się stało?
-Brat? -spojrzał na mnie zmieszany
-Tak...
-Pana brat miał wypadek. Wpadł pod tamten samochód...-wskazał na czarne Volvo.
-No dobrze, ale co z nim? -teraz jestem jeszcze bardziej przejęty
-Nic nie wiadomo, aczkolwiek ratownicy musieli go reanimować...-powiedział. Poczułem łzy napływające mi do oczu. Tak cholernie się o niego martwię! Nie mogę go stracić!
-Do którego szpitala go zabrali?
-Pewnie najbliższego...
-Okej...-zacząłem stąpać z nogi na nogę rozglądając się. Przerażała mnie moja bezradność. Nie mogłem nic zrobić!- Mogę wziąć tamten samochód?- wskazałem na Camaro.
-Czy to pana auto?
-Brata...
-Przykro mi. Nie...
-Ale ja muszę do niego jechać!- krzyknąłem
-W porządku. Proszę...-zrezygnowany podniósł taśmę tak bym mógł wejść na posesję. W duszy dziękowałem Bogu, że w ogrodzeniu są dwie bramy i z obydwu można wyjechać autem!
Wbiegłem do jego domu i rzuciłem się na schody. Wziąłem kluczyki do Camaro z pokoju przyjaciela i z powrotem wybiegłem na zewnątrz. Wsiadłem do samochodu i odpaliłem. Ruszyłem z piskiem opon do szpitala.
Na miejscu byłem piętnaście minut później. W recepcji też musiałem się podać za jego brata by czegokolwiek się dowiedzieć! Powiedzieli mi w której sali leży i jak nazywa się jego lekarz prowadzący. Właściwie lekarka. Od razu ruszyłem w stronę odpowiedniej sali.
Cameron wyglądał okropnie. Miał złamaną prawą rękę, zabandażowane czoło i kołnierz ortopedyczny na szyi. Zapewne ma jeszcze więcej obrażeń tyle, że spot kołdry ich nie widać. Może to i lepiej. Na klatce piersiowej widniały kable kardiomonitora, a w lewej ręce tkwiła kroplówka. Usiadłem na krześle i czekałem, aż się obudzi.
Nie minęło dziesięć minut, a chłopak otworzył oczy i zaczął nerwowo rozglądać się po sali. Później gwałtownie podniósł się do siadu i syknął z bólu. Zgiął się w pół i zaczął masować ręką żebra.
-Gdzie jestem? Co się stało?- zapytał nadal się rozglądając
-W szpitalu. Miałeś wypadek...-powiedziałem spokojnie
-Wypadek...-powtórzył jakby był w jakimś transie- Gdzie moi rodzice?! -szybko spuścił nogi na ziemię i przygotował się w by wstać. Przytrzymałem go
-Spokojnie. Musisz leżeć.- wytłumaczyłem kładąc mu ręce na ramionach
-Nie! Muszę znaleźć rodziców!- krzyknął
-Proszę Cam...
-Muszę ich znaleźć! Pomóż mi wstać!- przerwał mi
-Cam...
-Pomóż!- wrzasnął.
Zrezygnowany przyciągnąłem wózek, który stał pod ścianą i pomogłem mu na niego przejść. Oczywiście nie obeszło się bez syczenia, łapania za żebra i ciężkiego oddychania. Kiedy Cam już siedział obszedłem wózek dookoła i pchnąłem w stronę drzwi. Chłopak zatrzymał pielęgniarkę przechodzącą po korytarzu by dowiedzieć się gdzie są jego rodzice. Kiedy się tego dowiedział pokierowaliśmy się w tamtą stronę.
Byliśmy już pod wyznaczoną salą. Przez szybę w drzwiach mogę dostrzec matkę Camerona. Kobieta jest nieprzytomna. Chłopak gwałtownie wstał z wózka, lecz zaraz potem zgiął się w pół jęcząc przy tym. Za chwilę padł jaki długi na ziemię. Od razu przy nim przykucnąłem.
-Cam! Cameron!- zacząłem delikatnie klepać go po policzku, jednak jego twarz z sekundy na sekundę bardziej sinieje. -Pomocy! -wrzasnąłem na cały szpital
-Co tu się stało?-obok nas pojawiła się lekarka Cam'a- On nie może wstawać z łóżka!
-Pani doktor...-zaczęła pielęgniarka
-Przygotuj salę operacyjną!- przerwała jej
-Co? Jak to? -wyjąkałem
-Słuchaj, on ma złamane żebra. Jedno z nich, pod wpływem upadku przemieściło się i wbiło się w płuco!-wyjaśniła szybko
YOU ARE READING
Liebe über alles
Teen FictionNieznany: Cześć kwiatuszku! Ja: Znamy się? ;-; Nieznany: Ja Cię znam słoneczko! :* Nieznany: Zagramy w 5 pytań? Ja: Ja pierwsza. Kim jesteś? Ile masz lat? Chodzisz ze mną do szkoły? Skąd mnie znasz? Wyślesz mi swoje zdjęcie? Nieznany: Jestem Camer...