~ 6 ~

358 47 38
                                    

Dziękujcie tej pani w mediach, dzięki niej miałam mood na skończenie tej historii.




- Simon, zgubiliśmy się.

- Nie, nie zgubiliśmy. Wszystko mam pod kontrolą.

- Zaraz skończy się nam benzyna, to też masz pod kontrolą?

- Cholera Bram, nie pomagasz! – Simon uniósł się nieco, czego od razu pożałował. – Tankowałem rano, więc nie wiem czemu tak szybko się skończyła.

Od ponad dwóch godzin krążyli po lesie, bo Simon przez własną głupotę wjechał nie w ten wjazd co trzeba, i nie chciał się przyznać do błędu. Bram z początku siedział cicho, niczego nie podejrzewając, jednak, im bardziej się ściemniało, i im częściej zerkał na Simona i jego coraz to bardziej zmieszany wyraz twarzy, zaczął badać grunt i dopytywać o miejsce i kiedy tam dojadą. Aż do teraz, kiedy nie wytrzymał, i powiedział na głos to, co oboje myśleli.

- Może gdzieś zahaczyłeś podwoziem, tu jest pełno wystających konarów.

Gdyby to nie spowodowało upadku ze skarpy, Simon uderzyłby w geście rozpaczy głową o kierownicę. Zamiast tego ograniczył się tylko do burknięcia jakiegoś słowa pod nosem, którego Abraham nie był w stanie wychwycić. Przypominało to w sumie ryk rannego zwierzęcia.

A może to wcale nie był żaden wyraz a zwykłe mamrotanie, byle tylko coś powiedzieć. Tak też mogło być. Simon wyglądał w tym momencie tak, jakby był zdolny do wszystkiego. Był przy tym też zniewalająco przystojny w tej swojej buntowniczej postawie, za swoje myśli Bram jednak szybko się zrugał. To nie był dobry moment na podziwianie swojego chłopaka, nie kiedy zgubili się w lesie, bez działającego samochodu, bez zasięgu w telefonie, pośrodku niczego. Obaj znajdowali się w bardzo patowej sytuacji.

Simon przygryzający z nerwów dolną wargę skutecznie na moment odciągnął Brama od nurtujących go myśli. Czy wspominał już, jak bardzo jego chłopak był przystojny?

Samochód po niespełna kilku minutach, zatrzymał się. Bram zrobił głośny motorek prychając wargami, chcąc w jakiś sposób przerwać ciszę. Postukiwał jeszcze swoimi długimi palcami o kolana, czym zyskał spojrzenie z ukosa Simona. Bram uśmiechnął się szeroko.

- Wysiadamy?

Simon pozwolił sobie w końcu uderzyć głową o kierownicę, aż rozległ się głośny dźwięk klaksonu. Kilka ptaków spłoszyło się z gałęzi drzew. Bram kiwnął sam do siebie głową.

- Dobrze dziecko, wyżyj się. Dać ci pięć minut dla siebie?

- Bram, proszę cię – jęknął Simon, opierając głowę na zagłówku fotela. To było okropne, jego pierwsza randka z chłopakiem, i takie coś. Gdyby mógł, zadzwoniłby do Leah i jej opowiedział wszystko, może by mu pomogła ( najpierw by pewnie się wypłakał dziewczynie do słuchawki, mówiąc że jest beznadziejnym chłopakiem, ona by zaprzeczyła, on by jej zaprzeczył żeby nie zaprzeczała jemu, później ona by jemu zaprzeczyła żeby nie zaprzeczał jej zaprzeczeniom... i tak by się spierali, a później dopuściłby ją do głosu, i pewnie zaczęliby myśleć co zrobić).

Gdy poczuł dłoń Brama na swoim ramieniu, obrócił głowę w jego stronę. Bram nie patrzył na niego z wyrzutem zepsucia randki, nie był też zły za jego opryskliwość w czasie drogi. Nie znalazł w nich nic takiego. Ciemnobrązowe oczy Brama patrzyły na niego z radością, iskierkami ekscytacji. Nie było w nich rezygnacji jak u Simona. On starał się znaleźć pozytywy tej sytuacji. Nawet jeśli żadnych nie było. Taki chłopak to skarb.

- Chodź się przejść. Może znajdziemy gdzieś wyżej zasięg – zaproponował.

Simon nie oponował. Odpiął pośpiesznie pas, i wyszedł z samochodu, po drodze potykając się o własne nogi, które ugrzęzły w błocie. Bram ledwo powstrzymał się od głośnego parsknięcia, tuszując to nagłym atakiem kaszlu. Stał tak jak miał w zwyczaju, w swobodnej postawie, z dłońmi wciśniętymi w kieszenie jeansów. Na jego odsłoniętej skórze ramiona zdążyła pojawić się gęsia skórka. Poza tym – uśmiechał się w ten swój Bramowy sposób. Szeroko, słodko, uroczo. Bo właśnie taki był Bram, cały Bram – słodki jak oreo.

Dear Blue | Love Simon Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin