Rozdział 4

303 23 4
                                    


Dopiero po upływie tygodnia Grell czuł się na tyle dobrze, by myśleć realnie o próbie zasadzki na swego ukochanego demona. Przez ten czas był na zwolnieniu. William oczywiście nie był z tego powodu zachwycony, jednak nie mógł nic poradzić na niedyspozycję swojego podwładnego.

Rana, którą zadał mu Undertaker, goiła się w zaskakującym tempie, szczególnie po tym, jak została pieczołowicie opatrzona przez starego grabarza. Ból i pieczenie ustały zaledwie po dwóch dniach. Sutcliff mógł już swobodnie pracować i nie odczuwał żadnych dolegliwości związanych z niedawnym pojedynkiem.

Będąc na urlopie, czerwonowłosy zastanawiał się, jak najlepiej zorganizować całą zasadzkę. Aby ułatwić sobie zadanie, postanowił poprosić Willa o dodatkowy dzień urlopu. Planował zwalić to jeszcze na dyskomfort odczuwany po odniesionej ranie. Byłby niespełna rozumu, gdyby wyjawił mu prawdziwy powód, zresztą był pewien, że nawet gdyby powiedział mu prawdę, William nie uwierzyłby mu. Spears zaliczał się do osób ślepo wierzącym temu, co zostało spisane i udokumentowane, na żadne eksperymenty nie miał ani czasu, ani ochoty. Z drugiej strony, wystawiłby na ogromne nieprzyjemności swego starego druha, więc takie rozwiązanie nawet nie wchodziło w grę.

Nie chciał, aby ktokolwiek mu przeszkodził podczas tak długo wyczekiwanego seansu, dlatego dokładnie wyobrażał sobie każdy, nawet najdrobniejszy element wyprawy, chcąc mieć pewność, że wszystko pójdzie według planu. Wówczas problem niezapowiedzianych gości, a co za tym idzie, zgonów zostałby automatycznie wyeliminowany. Ale przedtem musiał się wyspać i nabrać sił.

Cały tydzień chodził jak nieswój. Nadzwyczaj sumiennie przykładał się do swoich obowiązków, dbając o porządek w katalogach, a nawet poganiał podwładnych, aby nie było opóźnień. W roztargnieniu zapomniał o wizycie u kosmetyczki, co ostatecznie przekonało kobiety z działu kadr, że jeszcze nie w pełni doszedł do siebie po ostatnim pojedynku, z czego ubolewały po cichu, kiedy nie mógł ich dosłyszeć. Mimo ekscentrycznego wyglądu, Grell cieszył się na ogół sympatią współpracowników.

W końcu doczekał się upragnionego dnia. Już od razu po przebudzeniu czuł, jak energia wypiera go z łóżka, a adrenalina buzuje w żyłach, mimo że pierwsze blade promienie słońca dopiero rozjaśniały jeszcze zasnute mgłą miasto. Wczesnym rankiem, zanim jeszcze wybrał się do rezydencji, wpadł na chwilę do grabarza po karton z kociakiem i flakonik z gotowym płynem. Puchata kuleczka fuknęła na widok czerwonowłosego żniwiarza i swoją niechęć otwarcie zamanifestowała obsikując cały rękaw płaszcza boga śmierci. Zniesmaczony shinigami darł się w niebogłosy o kosztach pralni i czyszczenia.

Kociak nic sobie z tego nie robił i zwinnie wdrapał się na ramie Undertakera, strosząc futerko i obnażając kły. Grabarz zasłaniał twarz rękawem, starając się nie roześmiać w głos, niemniej sytuacja niezwykle go bawiła. Skoro jedyny sojusznik w tym starciu tak otwarcie okazuje, co o tym myśli... Zastanawiał się, czy to dobry, czy zły znak. Nie był przesądny z natury, chociaż lubił się zastanawiać nad fenomenem samospełniających się proroctw.

Zdenerwowany Grell razem z pudłem na rękach opuścił zakład pogrzebowy, kierując się w mniej zaludnione okolice. Po drodze spojrzał z obrzydzeniem na swój płaszcz. Niemiłosiernie cuchnął, a i plama niesamowicie go irytowała. Westchnął ciężko. Pomimo, że był już listopad i przyszły już pierwsze przymrozki, zdjął swoje okrycie i przewiesił przez ramię. Planował pozostawić je gdzieś przy wejściu do rezydencji i zabrać po skończonej akcji.

Przez jego ciało przebiegł dreszcz. Pomimo słonecznej pogody, podmuchy wiatru były przejmująco zimne. Czym prędzej pobiegł do swojego celu, wymachując po drodze kosą dla dodania sobie animuszu. Po niespełna kwadransie był już na miejscu.

Wspomnienia demonów | KuroshitsujiWhere stories live. Discover now