Dzień 5

1.7K 149 52
                                    

Krótko i na temat. Zapraszam do lektury. :)

DZIEŃ 5

Olśnienie przyszło z rana, gdy Draco szczotkował zęby. Ze szczęścia aż plunął na lustro, więc trochę się zirytował, bo zanim ruszył do Ministerstwa, musiał jeszcze je umyć. W każdym razie jak burza wparował do Biura Aurorów i z szerokim uśmiechem przywitał się z Sarą.

– Jest Harry? – zapytał, poprawiając krawat.

– Tak, Draco, ale Harry zabronił cię wpuszczać... Powiedział, że jeżeli się tu pojawisz, mam wezwać ochronę.

– Daj spokój, Saro. Przyszedłem powiedzieć coś bardzo ważnego. Obiecuję, że Harry się nie zdenerwuje. Ba! Na pewno dzisiaj uda mi się ocalić nasz związek! A przecież chcesz, żebyśmy do siebie z Harrym wrócili, tak?

Sara niepewnie potaknęła.

– Dlatego idź gdzieś na kawkę czy na ploteczki. W razie co Harry nie może mieć przecież później do ciebie pretensji, nie zastając cię w biurze, prawda?

– Prawda.

Gdy Sara zniknęła, Draco bez pukania wszedł do gabinetu Pottera. Zastał Harry'ego siedzącego przy biurku, z głową podpartą i z nieszczęściem wypisanym na twarzy. Wpatrywał się w papiery przed sobą. Słysząc, że ktoś wchodzi, podniósł zmęczony wzrok. Zauważając Malfoya, energia natychmiast wróciła.

– Draco! – krzyknął. – Co ty tu, na Merlina, robisz? Przecież jasno powiedziałem, że Sara ma cię nie wpuszczać! Gdzie ona jest? Sara! Sara!

Malfoy wywrócił oczami.

– Nie przesadzaj, przecież nic ci nie zrobię.

– Jakoś ci nie wierzę. Sara! – Harry zerwał się na równe nogi, na wszelki wypadek wyciągnął też z szaty różdżkę. – Nie chcę być znowu otruty albo związany, albo cokolwiek głupiego, co tylko ty mógłbyś wymyślić.

– Poczułem się obrażony.

– I dobrze – prychnął Harry.

– Pragnę ci przypomnieć, że to ty wdałeś się w romans i mnie zostawiłeś, więc wszystko to, co zrobiłem, jest wyłącznie twoją winą.

– Co?

– Dobra, już nieważne, nie ma co rozgrzebywać starych dziejów. – Malfoy machnął nieznacząco ręką. – Przyszedłem tu tylko z jednego powodu. Chciałem powiedzieć, że przestaję się już starać.

– Co? – powtórzył głucho Potter, opuszczając różdżkę.

– Słyszałeś. Po wczorajszej akcji poszedłem do klubu, żeby się napić i ewentualnie wymyślić jakiś nowy plan. Na szczęście zanim znów zrobiłem z siebie idiotę, poznałem kogoś.

Harry zmarszczył czoło.

– Poznałeś kogoś? Kogo?

– Damiena – wymyślił na poczekaniu Draco. – Zaczęliśmy się spotykać, Harry. To właśnie przyszedłem ci powiedzieć.

– Już się spotykacie? Po jednym dniu? – spytał zdziwiony Potter, a Draco ucieszył się, słysząc nutkę zazdrości w głosie Harry'ego. Tak naprawdę niczego takiego nie usłyszał, bo głos Pottera nawet nie drgnął, ale wmawiając to sobie, Draco czuł się lepiej.

I pewniej przed wykonaniem kolejnego ruchu.

– Dokładnie tak – potaknął. – Właśnie miałem zamiar go odwiedzić i wyrwać na lunch.

– Świetnie się składa, bo ja akurat też mam wolną chwilę!

– Co? – zgłupiał Draco.

– Bardzo chętnie poznam twojego Damiena, Draco. A skoro masz zamiar go odwiedzić, to mniemam, że pracuje w Ministerstwie. Może w takim razie wezmę Ginny i pójdziemy razem we czwórkę? – zaproponował, sprawiając, że Malfoy zbladł. – Cieszę się twoim szczęściem. Naprawdę.

Harry włożył różdżkę z powrotem do szaty i ruszył w stronę drzwi. Draco szybko otrzeźwiał. Wlokąc się obok Pottera, czuł napływającą panikę. Musiał szybko coś wymyślić! Przecież jego kłamstwo nie mogło się wydać! Inaczej Harry jeszcze bardziej się zdenerwuje i wtedy Draco kompletnie straci jakąkolwiek szansę na ich wspólny związek!

Idąc tak przez korytarze Ministerstwa Magii, Draco rozglądał się uważnie. Wzrokiem szukał potencjalnego celu.

Wreszcie, gdy zatrzymali się przy windach, zauważył przystojnego, umięśnionego bruneta. Biorąc głęboki oddech, podszedł bliżej i klepnął go w tyłek.

– Cześć, kochanie – powiedział, modląc się o cud. – Zobacz, kto cię odwiedził.

Owy brunet okręcił się na pięcie i zaczął wpatrywać się wprost w Malfoya. Minę miał nietęgą, a oczy ciskały błyskawice.

O, kurwa, pomyślał Draco.

Nie mógł gorzej trafić.

Właśnie klepnął w tyłek największego homofoba w całym Ministerstwie. Patrick Woodbridge znany był z oficjalnego prześladowania gejów, prób ich wytępienia, a przede wszystkim z wielu napaści. Nie było osoby, która by go nie znała.

– Co ty właśnie zrobiłeś, pedale? – warknął wulgarnie, a ze wściekłości cały poczerwieniał.

– O, kurwa.

Ostatnim, co Draco zapamiętał, była zaskoczona mina Harry'ego. Potem pięść Woodbridge'a walnęła go prosto w twarz, przez co padł jak długi na posadzkę. Wokół zebrał się spory tłumek, przypałętało się także paru reporterów, którzy momentalnie zaczęli pstrykać zdjęcia. Zakrwawiona twarz Malfoya na bank pojawi się jeszcze w wieczornym wydaniu Proroka Codziennego.

Ale tego już Draco nie mógł wiedzieć.

Obudził się w Mungu dopiero przed północą. Obok na krześle siedział zadowolony Zabini.

– Co tu robisz? – wychrypiał Malfoy. – Ja żyję?

– Postawiłeś całe Ministerstwo na nogi. Gratuluję, to nie lada wyczyn, Draco. Wyglądasz pięknie, tak poza tym.

Draco przejechał ręką po zapuchniętym nosie i obolałych ustach. Jęknął.

– Czyli Harry się zorientował, że kłamałem? – spytał bez nadziei, kompletnie wypompowany z emocji.

– Idiota by się nie zorientował. Chociaż Harry mógł się jeszcze nie obudzić, więc jest szansa, że jeszcze nie wie.

– Co? – zdziwił się Malfoy.

– Po tym, jak padłeś jak kłoda na ziemię, Woodbridge walnął Harry'ego. Leży dwie sale dalej.

– O, kurwa – powtórzył po raz enty dzisiejszego dnia.

Może jednak pomysł ze wzbudzeniem zazdrości wcale nie był tak genialny, jak sądził rano? 

Skutki nudy || HP, Drarry ✔Where stories live. Discover now