12

867 52 4
                                    

Dobry wieczór! Miłego czytania!

Nie lubię narzekać, pomimo tego że zdarza mi się to dosyć często. Jestem typem, który ma zdolności do tego. Ten dzień jednak przewyższa sam siebie. Zaczynając od poranka, kiedy stoczyłam paranoję z malinką, poprzez utknięcie w domu Cabrery i wylądowaniu na podłodze w swojej łazience przy Scocie, kończąc na tej jakże kiepskiej sytuacji. Naprawdę, aż trudno mi uwierzyć, że to jest ten sam dzień. Co zrobiłam złego w poprzednim życiu, że tak mnie dziś karzą? Co to było i dlaczego to zrobiłam? Pozostaje mi jednak stawienie czoła kolejnemu problemowi. Kłamstwa dziś nie mają końca. Znów muszę wymyślić jakieś, ale nic nie przychodzi mi do głowy, szczególnie, gdy Ruth patrzy na mnie z taką miną zabójcy. Doczłapała do nas jeszcze zanim zdążyłam powiedzieć koleżce, że dziewczyna tutaj jest. Teraz mam wrażenie, że góruje nade mną i jest jak sroga matka, która chce mnie okrzyczeć za moje postępowanie. Wysokie buty tylko dodają jej wzrostu. Moje nogi są jak z waty. Czekam na jakąś krytykę za kłamstwo, ale to się nie zdarza. Między naszą trójką panuje kompletna cisza. Przerywa ją jednak nie, kto inny jak Scott Cabrera, szeroko uśmiechnięty, trzymający ręce na piersi. Jest mocno wyprostowany i wygląda na to, że czuje się tak jakby to właśnie on miał wygrać tą grę. Zbyt dumny, zbyt pewny siebie. Kiedyś zaprowadzi go to do piekieł.

-Ruth, nie widzieliśmy się od wczoraj. Co tutaj robisz? -Wystawia w jej kierunku dłoń, ale nie po to by się przywitać, ale tylko żeby wskazać na jej osobę. Postanawiam się nie odzywać. Chcę zobaczyć, co czego jego gadka nas doprowadzi. W razie kłopotu wkroczę do gry.

-To ja powinnam o to zapytać. Fayette, jesteś pewna, że spędzasz czas w domu i dzwonisz do rodziców i nie masz pojęcia, gdzie jest Leonardo? -Odwraca głowę w moją stronę. Przez plecy przechodzą mi dreszcze. Wzdrygam się. Nie powiem jej przecież prawdy. Co ona sobie myśli?

-Ja- Wy- Ty- My- -Zagryzam wargi. Muszę coś wymyślić na poczekaniu.

-Przyjechaliśmy odwiedzić wspólną znajomą sprzed lat. Podobno ma dla naszej dwójki jakąś dobrą robotę i zabawę przy okazji. -Ratuje mnie Scott. Wzrusza ramionami, tak zwyczajnie. Jest całkowicie niezestresowany, a przynajmniej na takiego wygląda. -W takim razie, co ty tutaj robisz?

-Dlaczego mnie okłamałaś? -Znów ignoruje mężczyznę i zwraca się do mnie. Ewidentnie widać, że bawi ją to, jaka jestem przestraszona i to, że w tym momencie góruje nade mną siłą psychiczną. Nic dziwnego. Każdy by się tak zachował, gdyby ktoś był blisko odkrycia twojego największego sekretu.

-Po prostu, bałam się, że wyglądasz się swojemu ojcu. Nie wiedziałam, czy możemy mieć jakieś prace na boku. -Doskonale wiem, że możemy brać się za zabójstwa i kradzieże w każdych możliwych dla na ilościach i Locus nie będzie nas w tym ograniczać. Musiałam coś, wymyślić.

-To wciąż cię nie ratuje. Wiesz, że nie mam z nim dobrych kontaktów.

-Ale wróciłaś z nim do domu wczoraj, więc myślałam, że może się między wami poprawiło. -Rzucam niby oburzona. Teraz kompletnie mnie to nie obchodzi. Ważne jest to, że spotkanie z łącznikiem pozostaje w ukryciu.

-Nic nie jest lepiej. Dlaczego w ogóle to by się miało zdarzyć?! -Podnosi głos. Ta wersja Ruth mi się nie podoba w żadnym stopniu. Jest na mnie zła, ale mogłaby dać sobie spokój i nie wrzeszczeć na mnie na pół lobby.

-Już, laski. Spokojnie. Bez kłótni. Przynajmniej nie tutaj. Ruth pójdzie w swoją stronę, Fayette w swoją. I tyle. Pogadacie sobie, kiedy indziej.-Głośno wzdycham, kiedy brunet ciągnie mnie na bok i odchodzimy w kierunku wind, z której właśnie wyszła jakaś urocza para. Wyglądają jak nowożeńcy. Może są na swoim miesiącu miodowym. Niewykluczone. Boca Raton to miłe miejsce, gdzie wbrew pozorom można odpocząć. Może to nie Malediwy, Bahamy, ani Australia, ale nawet za wakacje w takim kurorcie mogłabym oddać wszystko. Jestem zwyczajni zmęczona. Wsiadamy do windy. Przez jeszcze otwarte drzwi nie jestem już w stanie zauważyć mojej koleżanki. Chyba nie rozstałyśmy się w pokoju. Tak, to jest raczej pewne. Wjeżdżamy na drugie piętro i w ciszy kierujemy się korytarzem do drzwi pod numerem 73.

undercoverWhere stories live. Discover now