Prolog

1K 29 2
                                    

Katherine O'Connor i Alexandra Jones to osiemnastoletnie najlepsze przyjaciółki.

Kate jest dość wysoka, bo metr siedemdziesiąt pięć to nie mało. Ma czarne, proste włosy do łopatek i brązowe oczy. Ceni sobie spokój i ciszę. Nie należy ani do szkolnych lalek, ani do nerdów, co nie oznacza że ma złe oceny. Lubi książki i filmy, a w wolnym czasie gra na gitarze. Jak uważa, jej największym utrapieniem jest starszy dwudziesto dwu letni brat Nick.

Alex natomiast jest dość niska, w porównaniu do Kate jej metr sześćdziesiąt trzy, robi swoje. Ma białe ombre za łopatki i niebieskie oczy. Z charakteru jest przeciwnością swojej przyjaciółki, jest opryskliwa i chamska, znajdują się jednak osoby dla których jest miła. Lubi sport, a jeszcze bardziej imprezy, na które wyciąga swoich znajomych. Jej poczucie humoru, potrafi rozśmieszyć każdego, a jak nie dobrym żartem to sarkazmem. Można powiedzieć, że jej hobby to farbowanie włosów i mszczenie się na innych.

^^^^^^^^^^^^^^
Pov. Kate

-Kaaaaate.. -zaczęła jasno włosa. -Masz zadanie z matmy? -zapytała robiąc minę szczeniaczka.

-Mam. -odpowiedziałam obojętnie.

-A dasz? -mówiła dalej, słodko mrugając oczami.

-Co ja z tobą mam. To było tylko pięć przykładów. -powiedziałam z lekkim wyrzutem podając jej zeszyt.

-No wiem, ale znając moje zdolności, to zrobiłabym to źle i znowu ta wiedźma Wilson by się mnie czepiała. A tak mam większą możliwość, że sobie odpuści. -zaczęła przepisywać przykłady.

-Uważasz, że się nie domyśli? Ze sprawdzianów masz same jedynki i dwójki, a tu nagle zadanie domowe na sześć? Jakoś tego nie widzę.. -mówiłam nieprzekonana.

-Za późno. -powiedziała oddając mój zeszyt i w tej samej chwili zadzwonił dzwonek.

-Zaraz zobaczymy. -zaczęłam iść w stronę sali od matematyki.

Wchodząc do pomieszczenia usiadłam, do trzeciej ławki pod oknem. Gdy zaczęłam się już wypakowywać, weszła nauczycielka z resztą uczniów. A po Alex ślad zaginął.  Dopiero po sprawdzeniu obecności, do sali weszła dziewczyna o niebieskich oczach.

-Panno Jones, co tak długo? -zapytała retorycznie matematyczka.

-Wie pani, nie chciałam się spóźnić na mój ulubiony przedmiot. -odpowiedziała sarkastycznie, a reszta klasy, w tym ja, prychnęła śmiechem.

-To w nagrodę dasz mi swoje zadanie domowe. -uśmiechnęła się sztucznie.

-Proszę bardzo. -położyła zeszyt na stole nauczycielki i usiadła obok mnie.

-Hm... A to ciekawe. Jak to możliwe, że masz wszystko dobrze, a ze sprawdzianu z tego samego działu miałaś podajże dwójkę? -kartkowała zeszyt przed sobą.

-Po prostu w końcu to zrozumiałam. -odpowiedziała bez zaangażowania.

-Kate, mogę twój zeszyt? -zapytała. O nie, teraz we dwie mamy problem. Spojrzałam na przyjaciółkę, mając nadzieje, że coś wymyśli.

-To nie jej wina. Zabrałam jej zeszyt gdy poszła do łazienki. -powiedziała ze skruchą.

-Dziękuję za informacje. -powiedziała uśmiechając się delikatnie. Natomiast jasno włosa mruknęła coś pod nosem i ruszyła po swój zeszyt.

-I jak? -zapytałam gdy wróciła na swoje miejsce.

-Kolejna pała do kolekcji. -odpowiedziała rzucając przedmiotem, który miała w rękach. Uśmiechnęłam się delikatnie próbując ją pocieszyć.

-Jak chcesz, możesz do mnie wpaść i mogę spróbować, po raz kolejny, ci to wytłumaczyć. -próbowałam już kiedyś, średnio mi to wyszło.

-Znasz mnie, to nie wyjdzie.. -zaczęła bazgrolić po marginesie zeszytu.

-Pamiętaj, że jak coś, to ci pomogę. -chciałam dla niej jak najlepiej, w końcu przyjaźnimy się od dziesięciu lat.

-Ty mi z matmą nie pomożesz, ale ja tobie mogę w czymś innym pomóc. -więcej się nie odezwała.

To było aż dziwne, Alex nie powiedziała ani słowa do końca lekcji. Najczęściej odpuszczała po dwóch minutach.

-O co ci chodziło? W czym możesz mi pomóc? -zadawałam kolejne pytania nie rozumiejąc o co mogło chodzić dziewczynie.

-Pomogę ci przełamać tą twoją aspołeczność. James robi imprezę, jestem zaproszona i mogę wziąć kogoś ze sobą. -spojrzała na mnie.

-I ty myślisz, że pójdę z tobą na nią? -zapytałam retorycznie.

-Myślę, że tak. -powiedziała cwanie.

-A ja myślę, że nie masz na co liczyć. -uśmiechnęłam się sztucznie.

-No weeeeeź. -zaczęła błagalnym tonem.

-Wezmę i zostanę w domu, nie ma za co. -odpowiedziałam.

-Zobaczysz, wyciągnę cię, na tą, albo kolejną. -zirytowała się.

Po szkole poszłyśmy do wolontariatu, w którym bywałyśmy nie raz. Chciałyśmy sobie nazbierać punktów do matury. Chociaż mi to się spodobało. Są momenty, w których miło jest popatrzeć jak ktoś się cieszy tylko dla tego że go odwiedzono. Jak to nazwała moja kochana przyjaciółeczka moja aspołeczność przez to zanika. Co nie oznacza, że pójdę z nią na tą imprezę. Tym chyba różnimy się najbardziej, ona jest typem człowieka tu i teraz oraz imprezy, a ja co chwilę rozmyślam o swojej przyszłości i non stop się zamartwiam.

Gdy doszłyśmy, przywitała nas pani Anderson, z czymś nowym...

-Witam nasze ulubione pomocniczki. -powiedziała radośnie.

-Dzień dobry pani Anderson. -odpowiedziałyśmy chórem.

-Mam dla was dość nietypową prośbę, a tak dokładnie od doktora Smith'a... -urwała bojąc się naszej reakcji. -Więcej dowiecie się od doktora, który czeka na was w gabinecie numer osiem.. -ruszyłyśmy w danym kierunku, bez słowa.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ciekawe o co mógł poprosić doktor Smith..

A tak na serio to witam w mojej kolejnej książce, przy której pomagała mi @-crazy-idiot- i która zapewne będzie to dalej robić, bo taki mamy układ

Zapomniałabym, okładka jest właśnie jej autorstwa 💕

Mam nadzieje, że się spodoba

Will You Help Us?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz