3: First success, not always successful

89 19 4
                                    

Jimin nie odrywał się od Jungkooka, dosłownie skacząc wokół młodszego. Czekał na jakieś słowo, uwagę, zaczepkę, lecz żadna z tych rzeczy nie wypływała z jego ust. Zamiast nich można było usłyszeć zniecierpliwione westchnienia i chrząknięcia.

"Kto tu kogo niańczy?" Zadał sobie pytanie Jungkook, bo aktualnie czuł się jak rodzic okupowany przez własne, nadpobudliwe dziecko. Ale czy Jimina obchodziło, jak się zachowuje? Oczywiście, że nie i oczywiście, że zdawał sobie sprawę, jak wygląda w oczach innych. Ale kto mu zabroni przez chwilę cofnąć się do dzieciństwa, którego nigdy nie spędzał jak większość dzieci i poirytować innych swoim zachowaniem? Teraz to odpowiedni okres, mając życie nieśmiertelne przez pół wieku może być irytującym szczylem, a kolejne pół poważnym, wykształconym człowiekiem, a potem...? Jak mu się znudzi poprosi łapacza, by go zabił, easy deal. Ewentualnie sam wpierw komuś zje duszę, by nikt nie miał nic przeciwko zabiciu go. Plan na życie idealny, bardzo ogólny, ale musi mieć miejsce na nagłe zmiany, jak nieoczekiwana śmierć z rąk jego towarzysza. Tak, to bardzo prawdopodobne, że zalezie mu za skórę i oberwie, nawet bardziej niż to, że Namjoon puści go gdzieś samego w najbliższym czasie.

Docierając do znanej im już dobrze dzielnicy zaczęli rutynowy spacer tą samą trasą, jednak po pokonaniu zaledwie kilku metrów, Jungkook złapał za ramię nic nie spodziewającego się Jimina i skręcili w boczną uliczkę, która miała ich doprowadzić do jednej z głównych ulic.

- Co robisz? - z początku blondyn był dość zdezorientowany i zdenerwowany nagle podjętą decyzją. Za bardzo traci ostatnio czujność...

- Nie możemy chodzić tą samą drogą, pożeracz z pewnością zdążył zapamiętać naszą trasę - no tak, nie pomyślałby, a sam jest jednym z tych "potworów", ale musiał przyznać mu rację. Gdyby był zdesperowany, by po prostu coś zjeść szedłby po najniższej lini oporu, omijając miejsca, w których codziennie przechodzili. Jednak była to misja najniższej rangi. Pożeracze, dla których liczy się rozrywka, są czujniejsze i nie dają się tak łatwo podejść.

Blondyn założył ręce na klatce, kręcąc głową na boki. Był ciekaw, czy młodszy wcześniej to zaplanował w razie przedłużenia się misji, by iść cały czas tą samą drogą, czy była to nagła spontaniczna decyzja. Chłopak sprawiał wrażenie zorganizowanego, jednak nikt oprócz jego samego, nie wiedział co się kryje w środku tej głowy.

- No, no, panie Jeon. Czegoś was uczą w tej szkole przygotowawczej - brwi Jungkooka automatycznie ściągnęły się do środka, zdradzając, że nad czymś intensywnie myśli.

- Zanim dołączyłem do Valrose, byłem studentem akademii sztuk pięknych - odpowiedział, nie mając do końca pewności o jakiej szkole wspomniał Jimin, jednak prosta odpowiedź bez dążenia do sedna była najbezpieczniejsza.
Tym razem to Jimin musiał przemyśleć, co powiedział młodszy. Czy to możliwe, że wzięto go bez poprzedniego przygotowania? Możliwe. To by wyjaśniało czemu jest teraz niańczony.

- Jest - powiedział pod nosem Kook, zwracając tym uwagę Jimina. Znaleźli pożeracza, który od dłuższego czasu wywoływał niepokój tutejszych mieszkańców. Był to mężczyzna na oko trzydziestoparoletni. Stał w jednej z uliczek, dokładnie tam, gdzie byliby na końcu ich dzisiejszego spaceru. Jimin od razu zauważył, jak zmarnowany jest obcy. Fizycznie nie było to do zauważenia, w końcu ludzkie posiłki zapewne spożywał regularnie, ale na wpół przeklęta dusza dawała ledwo zauważalny blask.

- Jungkook, zaczekaj - niższy złapał młodszego za ramię, a ten o dziwo się posłuchał, jednak nie darował sobie, by nie zbesztać blondyna za ingerowanie w jego misję. Już miał się wyrwać, gdy okazało się, że to niepotrzebne. Jimin sam poluźnił uścisk, nie odrywając wzroku od mężczyzny. Jungkook odwrócił się w kierunku szkodnika i zrozumiał.

soul Eater || j.jk × p.jm | zawieszone |Where stories live. Discover now