piętnaście

557 41 76
                                    

Minho wysiadł z autobusu, od razu uważnie przyglądając się otoczeniu. Okolica była ładna i zadbana. Na pierwszy rzut oka nikt by nie powiedział, że jest to najbardziej pojebana dzielnica w Seulu. W rytmie „California" Lany Del Rey zmierza na umówione miejsce.

Nie do końca wie, czego się spodziewać. Zna Jisunga od dłuższego czasu, piszą ze sobą od okołom dwóch miesięcy i można powiedzieć, że są prawie przyjaciółmi. Jednak on cały czas ma obawy, czy wszystko będzie tak, jak powinno być. Z zamyśleń wyrwał go krzyk. Już chciał spierdalać stąd jak najszybciej, ale zobaczył Hana uciekającego przed czymś. Domyślił się, że musiał to być owad, skoro chłopak biega jak opętany.

- Czego drzesz pizdę typie. - Krzyknął, wyjmując słuchawki z uszu.

- JA PIERDOLE OSA MNIE GONI. - Po tym zdaniu wszystkie wątpliwości Minho zniknęły. Jisung jest takim samym idiotą przez telefon, jak i na żywo.

- To nie biegaj jak pojeb tylko stań w miejscu i czekaj. Ile ty masz lat, zęby tego nie wiedzieć?

- A na ile ci kurwa wyglądam? - Uspokoił się i po raz pierwszy spojrzał na bruneta. Musiał przyznać, że był bardzo pociągający.

- Pięć, nie więcej. - Zaśmiał się.

- Aha. Cześć tak w ogóle. - Wstawił dłoń przed siebie, z myślą, że drugi przywita się z nim po ludzku. W odpowiedzi dostał pstryczka w czoło i głośny śmiech.

Przez następne kilka minut obmyślali co będą robić i gdzie pójdą. Żaden z nich nie zaplanował tego wcześniej, więc mieli mały problem. Oby dwoje jakoś wybitnie dobrzy w myśleniu nie są (Jisung w szczególności). Padało wiele propozycji. Park, las, spacer po centrum, cmentarz, wejście do randomowego autobusu i wycieczka w nieznane.

- Wiem! Jedziemy do maka. - Powiedział Han, po tym jak jego propozycja spacerku po opuszczonych budynkach została odrzucona.

- Ok, tylko ogarnij nam transport. - Lee wyciągnął telefon, by sprawdzić rozkład. Widział, że drugi może tego nie ogarnąć. To wcale nie tak, że naprawdę uważał go za człowieka z 2IQ. Na prawdę!

Okazało się, że żadnego autobusu w najbliższym czasie nie mają, także musieli dotrzeć do najlepszej restauracji jaką mieli do wyboru na pieszo. Nie obyło się bez marudzenia, prośby o taksówkę, rower miejski czy cokolwiek co oszczędziło by im chodzenia.

- Ja pierdole, Minho! Błagam, nie chcę iść przez pół miasta na pieszo!

- Kurwa czego nie rozumiesz w zdaniu „Spacerek dla zdrowia gówniaku."?

- Pies cię jebał stara prukwo. - Prychnął.

- Przymknął byś się czasem, serio. - Był już trochę zirytowany zachowaniem młodszego, ale cieszył się, że nie okazał się on nudny jak lekcje matematyki.

- Nie.

Tym słowem zakończyła się ich rozmowa na następne dwadzieścia minut, czyli całą drogę do McDonalda. W międzyczasie Jisung puścił jedną ze swoich playlist z Laną Del Rey. Umiliło im to „podróż".

- Czasem warto, żebyś się przymknął. Przynajmniej dobrą muzykę puszczasz. - Minho otworzył drzwi lokalu.

Reakcja Hana była dla niego tak bardzo śmieszna, że nie mógł się powstrzymać i przez cały proces zamawiania śmiał się z niego. Natomiast jemu do śmiechu nie było. Jednak pomimo naburmuszonej miny był zadowolony. Bawił się przednio kłócąc się z przyjacielem o powiększone frytki czy sos do kurczaczków.

- Dobra ja idę zapłacić, a ty zajmiesz nam miejsce, oki? - Zapytał starszy wyjmując portfel.

- Nie oki. - Jisung puścił mu oczko i poszedł szukać miejsca, zostawiając drugiego z errorem systemu. Po chwili jednak się ogarnął i poszedł zapłacić za zamówienie. Ten gest zapadł mu w pamięci na zdecydowanie za długą chwilę.

bITCHحيث تعيش القصص. اكتشف الآن