Third

486 28 0
                                    


     Następnego dnia rano budzi mnie Sabina, skacząc na moim łóżku i wrzeszcząc: "On tu jest!!!!!!". Otwieram niepewnie oczy i przyglądam się jej. Jej włosy sterczą na wszystkie strony świata, a worki pod oczami wyglądają, jakby poprawiła je kawałkiem węgla. W dodatku nadal ma na sobie piżamę.

— Leonardo tu jest! Na dole! Rozmawia z tatą!! — piszczy najciszej, jak tylko potrafi.

— Z Jeffem... — poprawiam ją.

Chwilę mierzę ją znudzonym wzrokiem, dopiero po chwili wstaję, wzdychając. Wiem, że beze nie nie zejdzie na dół, a nie chcę jej robić tej przykrości.

— Może najpierw się ogarnij trochę, co? — proponuję, wskazując jej ubranie i ogólny wygląd.

— Tak, tak. Muszę iść do łazienki. — mówi szybko i wybiega z pokoju z prędkością światła. Prawie nie wyrabia na zakręcie, ale w końcu odzyskuje równowagę i pędzi do łazienki.

Nie bardzo wiem, co o tym myśleć... Wstaję ociężale i kieruję się najpierw do szafy. Jestem pewna, że Sabina założy sukienkę, więc biorę to samo. Czarna, rozkloszowana sukienka z rękawami opuszczonymi na ramiona (jak w hiszpance). Ma plisowany dół.

Biorę do ręki jeszcze tylko szczotkę i starannie czeszę moje falowane włosy. W pierwszym tygodniu mojego życia w nowej rodzinie Jeff zabrał mnie do fryzjera, gdzie zostałam pozbawiona dwudziestu centymetrów włosów. Teraz są w długości do ramion. Ale nie przeszkadza mi to. W zasadzie to o wiele bardziej lubię tę długość. Mam lżejszą głowę i czuję się jakoś bardziej szczęśliwa.

Gdy wychodzę z pokoju, prawie wpadam na szatynkę, która stoi już w bardzo podobnej sukience, tylko ze zwykłym krótkim rękawem i ze zwykłym materiałem na dole. Widzę, że niezbyt podoba jej się to, że ubrałam bardziej elegancką sukienkę. Nerwowo przygryza wargę, po czym spogląda z utęsknieniem na schody.

— Mam się przebrać? — pytam zdawkowo. Nie mam ochoty szukać czegoś innego, ale gdyby w ten sposób poczuła się lepiej, zrobiłabym to.

— Nie ma czasu. Nie wiem, ile jeszcze Leonardo tu będzie. Chodźmy. — dziewczyna chwyta mnie za rękę i sprowadza na dół. Jej sprężynki upięte są w wysokiego kucyka, a dwa luźne pasemka swobodnie opadają na jej owalną twarz.

— A Gabi gdzie? — nagle przypomina mi się akcja, która zaszła dzień wcześniej. — Wszystko z nią w porządku?

— Oj na pewno. — mruczy że zniecierpliwieniem

Nie mogę pozwolić jej dłużej czekać, więc wchodzimy do salonu, gdzie czeka już Jeff wraz z elegancko ubranym, przystojnym blondynem. Obaj spoglądają na nas z lekkim zaskoczeniem i posyłają nam sympatyczne uśmiechy.

— Dziewczynki... — wita nas nasz opiekun, a my siadamy przy stole obok niego. Po drugiej stronie siedzi chłopak, który swoim spojrzeniem wciąż ujmuje Sabinę.

— Cześć. — mówi bardziej do niej, niż do nas obydwu, ale jakoś się tym nie przejmuję. Uśmiecham się do Jeffa.

— Rosalie wyszła rano z Gabi na zakupy. To było jakąś godzinę temu, więc za jakieś pół godziny powinny być. — oznajmia. — Tymczasem, proszę, idźcie do kuchni i zjedzcie śniadanie. Omawiamy bardzo ważne sprawy...

— Wybaczcie... — dodaje Leon.

Sabina wzdycha. Wiem, że nie o tym marzyła, ale zawsze słuchamy Jeffa, czego nie możemy powiedzieć o naszym stosunku do Rosalie... Często się nawet z nią przekomarzamy, ale mimo wszystko, bardzo ją lubimy. Jeff natomiast jest bardzo dobry i nigdy nie każe nam robić czegoś, czego nie chcemy, na przykład sprzątać...

The Complicated Relationships ✔️Where stories live. Discover now