LETE

906 92 13
                                    

LETE — ZAPOMNIENIE

AMBROZJA BYŁA DLA NIEJ ZBYT SŁODKA NA JEJ JĘZYKU.

Bogowie śmiali się, tańczyli i toczyli a to ciche, a to głośne rozmowy przy kwaśnych napojach w wielkiej sali pod jej spojrzeniem. Najpiękniejszy z bogów, młody Apollin  wraz ze swoimi rozkosznymi i utalentowanymi muzami raczył gości śpiewem oraz grą na lirze.

Purpurowe oczy śledziły ze znudzeniem bogów kręcących się przy głównym stole pełnym ambrozji i nektaru; złote kolie, pierścienie i korona błyszczały na jej ciele w ostatni dzień lata, a suknię miała białą z wyciętym dekoltem.

Siedziała plecami do męża, jedną dłonią opierając się o bogato zdobione oparcie tronu, a drugą wspierając się o wysoki stół.

— Nie miałeś prawa go tu przyprowadzać — powiedziała gorzko, odwracając głowę w stronę jej największej nienawiści, Heraklesa. Nie miałeś prawa mnie ośmieszyć w ten sposób; pragnęła powiedzieć, ale się powstrzymała. Dopiła nektar z kielicha i dodała: — To również moje królestwo.

— To jednak ja jestem królem wszystkich bogów — odpowiedział, sięgając silną dłonią po kielich z czystego złota. — Dopóki noszę koronę i dzierżę władzę, będę robił na co mam ochotę, żono.

Hera pozwoliła mu tak myśleć. Bo co to za król bez królowej?

Zamrugała powiekami i zacisnęła szczęki. Drżała, patrząc na swego męża. Jej smukłe i filigranowe dłonie zacisnęła w małe pięści.

Chociaż była boginią małżeństw; status, którym ją określał budził w niej wstręt i obrzydzenie. Nie czerpała z niego żadnej korzyści, żadnej chęci do dalszego egzystowania w świecie nieśmiertelnych bóstw. Milczała, spoglądając na błyskawice w jego oczach.

Siedział przy niej niczym śmierć z lodowatymi niebieskimi oczami. Nie wytrzymując jego obecności, nagle wstała ze swojego miejsca i trącając z dłoni kochanka Zeusa, Ganimedesa tacę z nektarem, wyszła z ciszą za jej plecami.

— Zamącę mu w głowie — mówiła do siebie, kierując się do jej komnat. A skóra zdobiona złotem mieniła się w świetle zachodzącego słońca. Dumna królowa  — Myśli, że wszystko mu można. Jeszcze nie wie, jaką burzę rozpętam.

Bo cienka granica jest między nienawiścią, a miłością.
Cisza otaczała ją na wskroś, co było dla niej większą przyjemnością.

Ciemne włosy opadły na jej twarz, ale ich nie odgarniała. Zrzuciła koronę, zrzuciła złoto zdobiące jej mleczną skórę; cenną suknię zastąpiła jedwabnym szlafrokiem i usiadła. W komnacie nie była królową, żoną Zeusa. Była sobą. Młodą Herą, która oddała swoje najpiękniejsze dni mężczyźnie, który nawet jej nie szanował.

— Zapominasz gdzie jest twoje miejsce, Hero?

— Jakbym śmiała, Zeusie — zakpiła głośno, patrząc na jego półnagą postać. Wcześniej czuła pociąg i pragnienie dotyku jego skóry, teraz nie czuła na ten widok nic, a później? Nie będzie czuła nic więcej, niż obrzydzenie do siebie.

Co one mają, a czego nie mam ja? Czego ode mnie wymagasz? Dlaczego nie jestem dla ciebie wystarczająca? Pragnęła spojrzeć mu w oczy i zadać te wszystkie kłębiące się w głowie pytania; odważnie i hardo, żądając od niego odpowiedzi. Ale była tchórzem. I to było prawdą.

Obserwowała go, gdy podążał w stronę karafki z nektarem i nalał do dwóch kielichów.

Tymi dłońmi dotykał ziemskie kobiety, dotykał boginie, a w tym mnie; pomyślała gorzko, odwracając spojrzenie. Chociaż czuła to okropne obrzydzenie, nie mogła przestać myśleć o tym, co tak naprawdę Zeus mógł zdziałać nimi na jej nagim i bezwładnym ciele. Wtedy czuła się jak prawdziwa bogini małżeństwa. Czczona przez męża.

Ale w oczach Hery następnie pojawiła się ta druga połowa  kobiet, które nie były warte bycia nawet kochankami jej męża, a co mówić tutaj o matce jego bękartów; dla niej były nijakie i przeciętne.

Opadł na krzesło z miękkiego atłasu. Materiał na oparciu był już nieco przetarty. I podał jej kielich pełen nektaru.

Poczuła tak nagłe pragnienie poczucia jego spojrzenia na sobie, że odetchnęła drżącym głosem:

— Po co tu przyszedłeś?

ŁZY HERY; mithology fanfiction ✓Where stories live. Discover now